2013-11-01
Nie zawsze było łatwo
Święto Zmarłych. Dzień zadumy. I wspomnień. Też mam kilka związanych z grobami piłkarzy. A także tych najwierniejszych, najbardziej oddanych kibiców.
W Reykjaviku poszedłem na stary cmentarzyk Hólavallagarður położony w samym centrum miasta. To historyczna nekropolia islandzkiej stolicy. Na jednym grobie zauważyłem sokoła trzymającego w szponach piłkę. Poznałem herb miejscowego klubu Valur, co po islandzku znaczy - sokół. A pod nim:
„Jón Karel Kristbjörnsson, F. 19. des 1911, D. 17. júní 1933”.
Był bramkarzem. 13 czerwca 1933 roku w derbach Reykjaviku bronił bramki Valuru. Zderzył się z zawodnikiem drużyny KR. Doznał poważnego urazu, zabrano go do szpitala. Zmarł cztery dni później, oficjalną przyczyną zgonu było zapalenie otrzewnej. Nie miał jeszcze skończonych dwudziestu dwóch lat!
Jest jednym z pierwszych w historii piłki nożnej, na niestety coraz dłuższej liście zawodników, którzy zmarli na skutek urazów lub nagłej dolegliwości (najczęściej ataku serca) podczas meczu. Kristbjörnsson na zawsze pozostanie tragicznym symbolem Valuru, za którego oddał życie, i islandzkiej piłki.
W porównaniu z nim Josef Bican żył długo i szczęśliwie. Dożył sędziwego wieku osiemdziesięciu ośmiu lat. Jego grób znalazłem w Pradze na cmentarzu wyszehradzkim. To reprezentacyjna nekropolia czeskiej stolicy, dla najbardziej zasłużonych. Bican, noszący pseudonim „Pepi”, do takich należał.
Był znakomitym napastnikiem. Podzieliły się nim dwa narody. Urodził się w Wiedniu i grał w reprezentacji Austrii, między innymi na mistrzostwach świata w 1934 roku. Później przeniósł się do Czechosłowacji i reprezentował jej barwy.
Na jego grobie jest emblemat Slavii Praga, bo w jej koszulce występował najdłużej. Ale mnie urzekło co innego. Tablica poświęcona jego żonie - Jarmili. Znajduje się na grobie męża, a na niej, oprócz dat urodzin i zgonu, jeszcze wyjątkowe przesłanie.
Żony piłkarzy to temat rzeka. Z reguły pozostają w cieniu, często będąc dla nich ogromnym wsparciem. Mam na myśli te związki, które przetrwały wszystkie zawirowania. Tak niewątpliwie było u państwa Bicanów, co Jarmila podsumowała prostym stwierdzeniem wyrytym na grobie:
„Nebylo to vždy lehké, ale přesto život s tebou Pepi byl hezký”.
Czyli: „Nie zawsze było łatwo, ale mimo tego życie z Tobą Pepi było miłe” (mam nadzieje, że moje tłumaczenie w pełni oddaje wyjątkowy sens słów). Niech to zdanie stanowi motto dla wszystkich żon (nie tylko) piłkarzy.
Jarmila była od Josefa młodsza o jedenaście lat. Niezwykłe jest, że przeżyła go równo o dziesięć. Obydwoje zmarli 12 grudnia, on w 2001, ona w 2011 roku!
I jeszcze jedno niezwykłe miejsce, cmentarzyk, który odkryłem na Upton Park, stadionie West Ham United. Pisałem o tym dokładnie w maju. Skrawek ziemi koło parkingu przy głównej bramie pełen jest maleńkich krzyży. Pod nimi kryją się urny z prochami najwierniejszych sympatyków klubu, z którym postanowili związać się na zawsze.
Przy okazji każdego meczu przechodzą tędy tysiące kibiców idąc na trybuny. Jednych od drugich oddziela ta cienka czerwona linia, którą przekroczymy kiedyś wszyscy. Pamiętajmy dziś o tych, będących już po tej drugiej stronie…
▬ ▬ ● ▬