Najlepszy piłkarz świata?

Fot. Trafnie.eu

Po porażce z Albanią naród żądał krwi. Rzucenie na pożarcie trenera Fernando Santosa musiało nie wystarczyć. Media znalazły więc następną ofiarę.
.
Odnoszę wrażenie, że od kilku dni szczypanie, obijanie, kopanie Roberta Lewandowskiego stało się ulubionym sportem szczególnie wśród byłych piłkarzy. Kto tylko może przykłada mu ile się da, co media z lubością eksponują.

Głos zabrał mój ulubiony ulubieniec Jan Tomaszewski. W rozmowie z „Super Expressem” stwierdził:

„Robert musi grać, ale jednocześnie może nie być kapitanem (…). Powinien sam zrezygnować i oddać opaskę, bo rzeczywiście nie wyszło mu ostatnio kilka spraw. Byłoby to przyjęte przez kibiców ze zrozumieniem”.

To i tak komplement, bo inni poszli znacznie dalej. Choćby Radosław Kałużny, który w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” ostrzega Lewandowskiego przed wyborem na selekcjonera Michała Probierza:

„U niego nie ma gwiazd. Jestem pewien, że byłbym pierwszym selekcjonerem, który nie miałby kłopotów, by posadzić na ławce rezerwowych Roberta Lewandowskiego, jeśli forma napastnika Barcelony nie upoważniała do występów w podstawowej jedenastce. Na przykład jak ostatnio w Tiranie”.

W felietonie dla tego samego medium Kamil Kosowski napisał:

„Nasza kadra zacznie budować swój styl oraz tożsamość, jak przestanie w niej grać Robert Lewandowski”.

Choć od razu dodał, że „to nie są słowa ataku w stronę Roberta”, jednak dalej zauważył:

„Mam jednak wrażenie, że od wielu lat reprezentacja jest uzależniona od Lewandowskiego i budowana wokół niego. (…) Budowa stylu polskiej reprezentacji zacznie się, jak przestanie w niej grać Robert, bo ktoś będzie musiał wejść w jego buty. Jestem przekonany, że wtedy Biało-Czerwoni będą musieli grać zupełnie inaczej i wcale nie musi to być minus. I to będzie prawdziwy nowy początek”.

Jedynym, który próbuje Lewandowskiego bronić jest chyba tylko Dariusz Dziekanowski (za: wp.pl):

„On też, tak jak inni piłkarze, podlega krytyce – to jasne. Chodzi mi tylko o to, że nie możemy zachowywać się jak rozkapryszone dziecko, które w złości wyrzuca wszystkie zabawki do śmietnika. Z Robertem musi rozmawiać trener. Bierze go na indywidualne spotkanie i mówi wprost: Stary, ty tak grać nie możesz, bo tobie to nie wypada. Lewandowski musi ciągnąć drużynę, tak jak to robił w poprzednich latach”.

Mimo tej opinii nie mam najmniejszych wątpliwości, że medialna sinusoida nastrojów związanych z Lewandowskim odbiła zdecydowanie w drugą stronę. Zabrano się więc z ochotą za burzenie jego pomników. Dlatego z sadystyczną skrupulatnością przypomnę, na co zwracałem uwagę już przed dwoma laty pisząc o Leo Messim:

„Argentyńczyk jest piłkarskim geniuszem. Niezwykle rzadko używam takich określeń, ale akurat w jego przypadku używam z rozmysłem i pewnością, że nie jest przesadne. To bez wątpienia najlepszy piłkarz świata. Choć moi rodacy wręcz natrętnie używają od wielu miesięcy tego określenia w stosunku do Roberta Lewandowskiego, przyjmuję ów fakt z pobłażaniem.

Oczywiście najlepszy polski piłkarz miał niezwykle udany ubiegły rok. Oczywiście sumując jego dokonania w tym czasie poparte dobrą grą można umieścić go na pierwszym miejscu w różnych plebiscytach za wspomniany okres. Ale oczywiście z Messim równać się nie może”.

A w marcu pytałem:

„Gdzie są dziś wszyscy autorzy peanów i laurek poświęconych Lewandowskiemu, twórcy komitetów budowy jego pomników, którzy wręcz terroryzowali otoczenie natrętnym wymaganiem, by tytułować go – „najlepszy piłkarz świata”? Wtedy się z tego naśmiewałem, a dziś pytam – gdzie jesteście, dlaczego go nie bronicie? Czyżby „najlepszy piłkarz świata” tak szybko mógł przestać być najlepszy?”

Po pół roku pytania ciągle aktualne.

▬ ▬ ● ▬