2025-03-22
Na szczęście się udało
Polska wygrała w Warszawie z Litwą 1:0 w meczu inaugurującym eliminacje do mistrzostw świata. Nie tak miało być, bo miało być lekko, łatwo i przyjemnie.
Zawsze boję się meczów zapowiadanych jako obowiązek. Oczywiście obowiązek zwycięstwa dla polskiej reprezentacji. A właśnie w takim tonie utrzymywane były komentarze przed starciem z Litwinami. Nie trafiłem na żaden, w którym ktoś uważał, że mogą być jakieś problemy. Chyba tylko ja zawsze z naturalną ostrożnością podchodzę do takich zapowiedzi, bo moi rodacy wręcz odwrotnie. Oto dowód, że niezmiennie od lat wierzą w potęgę swojej reprezentacji, jak ja od lat zastanawiam się na czym bazuje ich optymizm.
Mecz wyglądał tak, że jedna drużyna starała się grać, druga głównie przeszkadzać pierwszej. Łatwo domyślić się, kto w jakich występował rolach. Ta pierwsza próbowała się jakoś przecisnąć przez obronę tej drugiej, by wcisnąć piłkę do bramki. Choć oddajmy sprawiedliwość Litwinom – mieli jedną sytuację dwadzieścia minut przed końcem, by zdobyć gola, który mógł dać im nawet zwycięstwo. Na szczęście świetnym refleksem popisał się wcześniej niemal nie zatrudniany polski bramkarz Łukasz Skorupski, odbijając piłkę po strzale Giedriusa Matulevičiusa.
I gdy wydawało się, że mecz zakończy się bezbramkowym remisem, dziesięć minut później niezawodny okazał się Robert Lewandowski kończąc skutecznym strzałem akcję wprowadzonego po przerwie Jakuba Kamińskiego. Litewski bramkarz Edvinas Gertmonas nie zdołał odbić piłki po rykoszecie od swojego obrońcy Kiprasa Kažukolovasa i ta wpadła pod poprzeczkę do siatki.
W ten sposób Polska zapewniła sobie wygraną 1:0, co już zostało uznane za sukces, bo jak policzyli statystycy, było to pierwsze zwycięstwo na początek eliminacji do mistrzostw świata od 21 lat! I stanowi totalny kontrast do pomeczowych opinii. Przeglądając tylko same tytuły doszedłem do wniosku, że w piątek w Warszawie nastąpił prawie koniec świata.
Jako niereformowalny realista podchodziłem do meczu z większą rezerwą, a końcowy wynik przyjąłem z ulgą. Nie oczekiwałem w odróżnieniu od rodaków, że Polska, jako średniej klasy drużyna europejska, łatwo rozprawi się z Litwą. Miałem jednak nadzieję, że jakoś tę bramkę wciśnie. I obawy, czym bliżej końca meczu, że jeśli sama ją straci, może nawet przegrać, bo rywale poczują krew i postarają się sprawić niespodziankę.
Grający wcześniej w polskich klubach (Górnik Łęczna, Jagiellonia Białystok) Fedor Černych stwierdził, że czuje niedosyt, bo jego drużyna zasłużyła na remis. Rozgoryczenie rozumiem, ale argumentów już nie. Litwini tak na remis zasłużyli, jak Polacy zasługiwali przed meczem na lekkie, łatwe i przyjemne zwycięstwo.
To był niezbyt zajmujący spektakl. Najważniejsze, że zwycięski dla średniej klasy drużyny przecenianej od lat przez rodzimych kibiców i redaktorów. Warto pamiętać, że podobny w poniedziałek. Trzeba wygrać w Maltą. I nie przypuszczam, żeby było dużo łatwiej niż z Litwinami.
▬ ▬ ● ▬