2024-08-23
Na Europę nie wystarczy
Trzy polskie drużyny rozegrały mecze czwartej rundy eliminacji do europejskich pucharów. Ich wyników w najgorszym razie można się było spodziewać.
Jagiellonia podejmowała w Białymstoku słynny Ajax Amsterdam w eliminacjach do Ligi Europy. Zanotowała taki sam wynik jak w poprzedniej rundzie (jeszcze w eliminacjach do Ligi Mistrzów) z norweskim Bodø/Glimt, czyli znów przegrała 1:4, choć tym razem u siebie, a nie na wyjeździe. Weryfikacja rzeczywistych możliwości mistrza Polski kolejny więc raz okazała się niezwykle bolesna.
Teoretycznie Jagiellonia nie miała żadnych szans z rywalem o zdecydowanie większym potencjale, jakim niewątpliwie jest Ajax. Ale w piłce różne rzeczy się zdarzają, więc nadzieja umiera ostatnia. Sam życzyłem polskim drużynom jak najlepiej, by tę ostatnią rundę przeszły w komplecie, ale były to życzenia od serca z pominięciem zdrowego rozsądku. Bo ten podpowiadał co innego i niestety miał rację. Patrząc na mecz wydawało się, że gdy piłkarze z Holandii posiadali piłkę, ta chodziła między nimi zdecydowanie szybciej, niż między piłkarzami Jagiellonii. Jakby każda drużyna grała własną, wykonaną z innego materiału.
W ostatnim meczu Ekstraklasy z Cracovią zachwycaliśmy się jedną z akcji bramkowych zawodników Jagiellonii, w której zaprezentowali kilka kolejnych zagrań na jeden kontakt. Okazało się, że w meczu z Ajaksem trudniej jest im rozegrać piłkę od bramkarza nawet na zdecydowanie większej powierzchni boiska, by wyjść spod pressingu. Właśnie taka nieudana próba zakończyła się stratą trzeciej bramki.
Przy starcie czwartej okazało się z kolei, że jeden z rywali jest za szybki dla Adriana Diegueza. A to przecież jeden z najlepszych ligowych obrońców, nominowany w tej kategorii za poprzedni sezon przed ostatnią Galą Ekstraklasy. Spóźnił się z interwencją wjeżdżając w nogi Branco van den Boomena przed własną bramką, co zakończyło się podyktowaniem rzutu karnego, po wykonaniu którego ustalony został wynik meczu.
Znajomy holenderski dziennikarz napisał mi bez znieczulenia, że Jagiellonia prezentowała „bardzo słaby poziom”. Odpisałem mu, że grała jak potrafiła najlepiej, ale to za mało na Europę.
Jagiellonia i tak jest pewna gry w fazie ligowej Ligi Konferencji, jeśli przegra rywalizację z Ajaksem (kto chce, niech się oszukuje, że nie przegra), więc za tydzień po rewanżu w Amsterdamie nie pożegna się z europejskimi rozgrywkami. Wisła takiego komfortu nie ma po porażce w Krakowie z Cercle Brugge 1:6. Już przeczytałem (za: przegladsportowy.onet.pl), że „ten wynik to kompromitacja”, bo „nie tak miało być”. Ile jeszcze razy mam przypominać, że jeśli kompromitacja goni kompromitację, nie jest żadną kompromitacją, tylko staje się normą! A przecież Wisła w tym sezonie już przegrała z Rapidem Wiedeń w takim samym stosunku ustanawiając niechlubny rekord najwyższej porażki w historii swoich występów w europejskich pucharach. W czwartek go więc niestety wyrównała.
Ja bym tego jednak nie nazywał kompromitacją, tylko brutalnym urealnieniem możliwości zdobywcy Pucharu Polski w Europie. To przecież drużyna drugoligowa, choć występuje w lidze dumnie zwanej pierwszą. Jak może więc konkurować z zespołem z najwyższej belgijskiej ligi, która jest silniejsza od Ekstraklasy? Jeśli ktoś na to naprawdę liczył, właśnie się boleśnie przeliczył.
I na koniec już coś bezbolesnego, czyli o jedynym zwycięstwie polskiej drużyny w eliminacjach do Ligi Konferencji. Legia pokonała 2:0 w Warszawie drużynę z Kosowa, Dritę Gnjilane. Miała wygrać i wygrała, choć spodziewano się wyższego zwycięstwa. To był typowy mecz na jednej połowie, czyli z kategorii „czy uda się coś wcisnąć”? Chodziło o wciśnięcie, dosłownie, piłki do bramki, ponieważ rywale wyłącznie się bronili. Z każdą minutą, a przez godzinę grali w osłabieniu, gdy jeden z zawodników zobaczył za faul czerwoną kartkę, mieli coraz większy problem z wyjściem nawet nie z własnej połowy, ale z pola karnego.
Chyba największym osiągnięciem Drity była wypowiedź trenera Zekiriji Ramadana na konferencji prasowej po meczu, który uznał, że 0:2 to… dobry wynik. No to trzeba mu życzyć takiego samego w rewanżu w Kosowie.
PS: UEFA zmieniła nazwę rozgrywek z Ligi Konferencji Europy na Ligę Konferencji, co już oficjalnie zatwierdził jej Komitet Wykonawczy. Czyli odjęła ostatni człon nazwy uznając, że krótsza będzie lepsza...
▬ ▬ ● ▬