2018-01-31
Na (nie)szczęście jest jeszcze boisko
Środa to ostatni dzień zimowego okna transferowego w najlepszych ligach europejskich. Niektórym trudno będzie ów fakt zaakceptować.
Od jutra zaczną się pojawiać teksty podsumowujące transferowe żniwa. I różnego rodzaju rankingi, które mnie zawsze śmieszą. Jak można oceniać transfery piłkarzy, którzy nie zdążyli nawet kopnąć piłki w nowym klubie? Przecież to absurd. Ale świat, w którym żyjemy za normalny nie jest, więc trudno wymagać, by wszyscy myśleli racjonalnie.
Być może niektórzy nie zdążyli by nawet zauważyć, że nie odbyła się jedna czy druga kolejka ligowa, tak mocno są zaoferowani informacjami z rynku transferowego. To już prawie oddzielna dyscyplina sportu, która żyje własnym życiem i ma się naprawdę świetnie. Z pewnością media przez cały styczeń mogą się nią pożywić.
Podejrzewam, że w jakieś angielskiej redakcji ktoś przez wiele dni zajmował się tylko transferem Alexisa Sancheza. Tak jak w Niemczech niekończącym się serialem z udziałem Pierre-Emericka Aubameyanga. Później mogą z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku obserwować zawodników już w nowych klubach.
Po transferze zawsze jest miło, na powitanie każdy staje do okolicznościowej fotki, obowiązkowo z koszulką nowego klubu, udziela kilku wywiadów. To taki okres, jak miodowy miesiąc w małżeństwie, zanim zaczną się schody.
Najlepszym przykładem jest Jarosław Jach, nad którym pochylałem się w ciągu kilku dni aż dwa razy. I muszę przyznać, bez najmniejszej satysfakcji, że mój realizm wygrywa na razie z jego optymizmem. Ja analizowałem fakty, on wierzył w spełnienie marzeń.
We wtorkowy wieczór po raz pierwszy padło brutalne słowo „sprawdzam”. Crystal Palace, nowa drużyna Jacha, grało mecz ligowy z West Ham United. Niestety bez niego. Nie znalazł się nawet w kadrze na mecz. Czyli zgodnie z moją teorią wygląda to na uzupełnienie klubowej kadry, a nie transfer. Za transfery płaci się sumy mające jedno zero więcej. Na miejsce w meczowej kadrze dopiero trzeba ciężko zapracować.
Na pierwsze mecze w polskiej lidze musimy trochę poczekać, więc można jeszcze sycić się tematyką transferową. Legia wysłała do mediów specjalny komunikat chwaląc się swoimi osiągnięciami w tym względzie, a nazywając je „wrzeniem w sieci” (!!!):
„Zimowe transfery Legii Warszawa spotkały się z ogromnym zainteresowaniem internautów. Jak wskazuje przygotowany specjalnie dla warszawskiego klubu raport firmy SentiOne, na temat nowych zawodników mistrza Polski pojawiło się ponad 36 tys. komentarzy.
Raport firmy SentiOne badał zainteresowanie internautów w okresie od 14 grudnia 2017 roku do 12 stycznia 2018 roku. Najwięcej emocji wzbudził transfer Eduardo da Silvy. Ponad 40 proc. wzmianek dotyczących zimowych transferów Legii odnosiło się właśnie do tego zawodnika.
Na temat pozyskania brazylijskiego piłkarza z chorwackim paszportem pojawiło się w sieci 15 036 wzmianek. Na drugim miejscu w tym zestawieniu uplasował się Domagoj Antolić - 9 317 wzmianek. Niewiele mniej, bo 8 054 wzmianek dotyczyło transferu Marko Vešovicia. Natomiast o przejściu do warszawskiego klubu Williama Remy’ego wspomniano w tym okresie 3 687 razy. Co ciekawe, większość wypowiedzi miała pozytywny bądź neutralny charakter.
Wszystkie zimowe transfery Legii przeprowadzone w badanym okresie krytykowało tylko około 3 proc. internautów. Zdecydowana większość wypowiedzi miała charakter neutralny. Największy procent pozytywnych głosów uzyskał Domagoj Antolić (13,47 proc.), ale różnice pomiędzy poszczególnymi zawodnikami były niewielkie”.
Na (nie)szczęście jest jeszcze coś takiego jak boisko, które wszystko i wszystkich weryfikuje. Jach we wtorkowy wieczór już się o tym boleśnie przekonał. Inni, oby nie równie boleśnie, przekonają się wkrótce.
▬ ▬ ● ▬