Muszę pana prezesa pochwalić

Fot. Trafnie.eu

Są takie dni, gdy w piłce sporo się dzieje, ale nie na tyle, by nad czymś się szczególnie pochylić. Właśnie kolejny raz mierze się z podobnym wyzwaniem.

Tytuły różnych informacji wydają się intrygujące czy wręcz sensacyjne, ale rozwinięcie akcji już mniej. Dowiedziałem się na przykład, że nowy nabytek Lecha Elvis Kokalović nawet nie zadebiutuje w lidze w tym sezonie. No, myślę sobie, transferowa wpadka przytrafiła się także klubowi z Poznania, który tak starannie liczy pieniądze i ogląda zawodników, zanim podejmie decyzje (komitet transferowy), żeby któregoś kupić. Tytuł jednak okazał się zdecydowanie mylący. Chorwat przeszedł zabieg artroskopii kolana, więc żadna transferowa wpadka, raczej zwykła ludzka zdrowotna przypadłość.

Czytam dalej – skandal z Cristiano Ronaldo, który dopuścił się gwałtu w 2009 roku. Tak twierdzi niemiecki „Der Spiegel”. Poważny tytuł, a jeszcze poważniejsze zarzuty. Szczególnie dla takiego pięknisia i jego dbałości o wizerunek. Sprawa podobno zatuszowana za skromne 375 tysięcy dolarów zapłacone poszkodowanej. Nie mam najmniejszej ochoty się w tym babrać.

Jedno mnie tylko zastanawia – po co Ronaldo miałby w tak haniebny sposób sięgać po kobiece wdzięki, kiedy może mieć na pęczki pięknych dam pchających się na wyścigi w jego objęcia na każdym kroku? Choć z drugiej strony świat widział znacznie dziwniejsze rzeczy, także z piłkarzami w głównych rolach. Niech to więc lepiej zgodnie z prawem osądzą uprawnieni do osądzania.

Czytam dalej. Wywiad z byłym polskim zawodnikiem Markiem Zającem prowadzącym dziś w Shenzhen szkółkę piłkarską. Jak Shenzhen, to Chiny. A jak Chiny, to piłkarski boom. W związku z kupowaniem piłkarzy bez opamiętania przez miejscowe kluby niektórzy zaczęli już kreślić wspaniałą wizję rozwoju chińskiego futbolu z planowanym zdobyciem mistrzostwa świata włącznie. Zdecydowanie się do nich nie zaliczam. I Zając wsparł mnie mocnymi argumentami (za: przegladsportowy.pl):

„Mówi się, że Chińczycy oszaleli na punkcie futbolu i dzieci trenują nawet w szkołach, a piłkę nożną można zdawać na maturze. To nieprawda. Wszystko zmierza w kierunku biznesu. Myśli się głównie, jak zarobić na piłce, a nie jak szkolić młodzież. Mam podpisaną umowę ze szkołami, więc wiem, jak to wygląda. Jeden trener, raz w tygodniu, ma 45-minutową lekcję, na którą przychodzi po 50 dzieciaków. Czego może nauczyć? Wydaje się miliony na nowych graczy, a nie ma żadnego systemu szkolenia. To się mija z celem”.

Czyli miało być tak pięknie, a tu niestety przede wszystkim - „kasa Misiu, kasa”...

Czytam dalej. Wywiad z byłym prezesem Legii Bogusławem Leśnodorskim. Nawet cały ich cykl w „Przeglądzie Sportowym”. Tytuł jednego więcej niż intrygujący: „Po transferze Pazdana trzeźwiałem trzy dni”, ale tylko dla nie znających kulisów polskiej piłki. Mnie bardziej zaintrygowała inna wypowiedź już tak nie eksponowana, a dotycząca „katastrofy z Celtikiem”:

„Zapłaciliśmy gigantyczną cenę za bardzo szybkie zmiany. To nie była tylko wina Marty Ostrowskiej, ale też moja i modelu, jaki przyjęliśmy. Oczywiście ona tego nie dopatrzyła. Chcieliśmy agresywnie gnać do przodu, ścigać się z innymi i gonić za sukcesami. Przy wymianie tylu trybów w maszynie, musiała być usterka. Jeśli nie ta, mielibyśmy inną. Zdarzyła się najgorsza z możliwych”.

Cenię ludzi, którzy potrafią przyznać się do błędu, zamiast zgrywać zawsze najmądrzejszych. Dlatego muszę pana prezesa pochwalić za zdolność do refleksji. Pochwała tym cenniejsza, że wcześniej nie raz i nie dwa przy różnych okazjach go podszczypywałem…

▬ ▬ ● ▬