2018-10-25
Może wystarczy już tych łkań
Na kilka dni przed najważniejszym meczem sezonu w ligowej piłce w Europie wciąż najwięcej mówi się o dwóch zawodnikach, których w nim zabraknie.
W niedzielę na Camp Nou Barcelona podejmie Real Madryt. Jeśli FC Barcelona to „coś więcej niż klub”, starcie z Realem stanowi „coś więcej niż mecz”. Nazywany „Gran Derbi” czy „Derbami Europy”, koncentruje uwagę całego piłkarskiego świata.
W ostatniej kolejce Ligi Mistrzów obie drużyny wystąpiły bez swoich największych gwiazd. Oczywiście Cristiano Ronaldo nie gra w Realu już od początku sezonu, więc nikt jego nieobecnością nie mógł być zaskoczony. Za to Barcelona musiała się przestawić na grę bez Leo Messiego, który ze złamaną ręka śledził jej poczynania z trybun.
Jego nieobecność była o tyle ciekawa, że mogła stanowić przyczynek do dyskusji, jak drużyna radzi sobie bez swego lidera. Barcelona poradziła sobie nie najgorzej. Pokonała na Camp Nou Inter Mediolan 2:0. Rywale to nie są jakieś ogórki, tylko czołowa drużyna czołowej ligi europejskiej. Czołowa, ale na pewno nie tak silna, by rządzić w Lidze Mistrzów w tym sezonie. Należy więc zapytać, czy bez Messiego Barcelona byłaby w stanie zrealizować cel, jakim jest triumf w prestiżowych rozgrywkach?
Pytanie pozostanie raczej teoretyczne, bo Argentyńczyk, jeśli dobrze zapamiętałem, już za trzy tygodnie ma wrócić do gry. Jest fantastycznym piłkarzem, więc jego brak musi być odczuwalny. Ale z drugiej strony Barcelona udowodniła w środę, że bez Messiego też w razie konieczności potrafi sobie radzić. Gra na jeden kontakt i „rozklepywanie” rywala nie różniło się niczym od tego z nim w głównej roli. To ciągle ten sam styl gry, którym chwilami można się zachwycać.
Barcelona pokazała jak wielki ma potencjał. Pokazuje zresztą od początku sezonu, bo wielu chyba zapomniało, że w lecie straciła piłkarza prawie równie ważnego, jak Messi. Mam na myśli Andrésa Iniestę, bez którego Barcelona też sobie świetnie radzi.
Wspominam o tym w kontekście trwającej kolejny tydzień dyskusji o totalnej bezradności Realu bez Cristiano Ronaldo. Nie będę już ponownie drążył tematu lansowania wcześniej, często przez te same media, dokładnie odwrotnej teorii, jak wielu grajków Realu odżyło bez Ronaldo. Ale płakanie nad brakiem Portugalczyka w kadrze madryckiego klubu zaczyna mnie już trochę irytować.
Nie ukrywam, że nie cierpię tego wyżelowanego gogusia zapatrzonego w siebie, jak w obrazek. Nie cierpię, jak innych narcyzów rozpylających trudne do zniesienia toksyczne opary egoizmu. Nie jestem jednak tak głupi, by tylko z tego powodu deprecjonować piłkarskie umiejętności Ronaldo. Podziwiam go wręcz za pracowitość, dzięki której osiągnął to, co osiągnął. Choć z drugiej strony wiem, że Messim i tak nigdy nie będzie!
Nie wydaje mi się jednak, by narzekanie na aktualną formę Realu było uzasadnione jedynie brakiem Ronaldo. Wręcz odwrotnie, skłaniam się ku teorii, że bez niego kilku zawodników w Madrycie rzeczywiście odżyło.
Środowy mecz Barcelony pokazał, że drużyna z wielkim potencjałem potrafi poradzić sobie, gdy nie ma innego wyjścia, także bez swojej największej gwiazdy. Zresztą Real na początku sezonu też udowodnił, że potrafi świetnie radzić sobie bez Ronaldo.
Może więc wystarczy już tych łkań nad jego brakiem, a pora zauważyć jak ciągle wielki potencjał ma drużyna z Madrytu. Ciekawe ile z niego pokaże w niedzielę na Camp Nou.
▬ ▬ ● ▬