2017-10-30
Między Smudą, Bońkiem i Orbanem
Znów pojawił się pomysł wzmacniania reprezentacji Polski na skróty. Czy wzmacniania, to by się dopiero okazało. Na szczęście chyba się nie okaże.
Zacznę z pozoru nie na temat. Będzie to raczej trochę dłuższy wstęp, by przypomnieć historyczne tło ciągle powracającego tematu. Otóż w sobotę byłem na meczu czwartej ligi zwanej trzecią. Reklamowano go jako „mecz dawnych mistrzów”. Polonia Warszawa grała z Widzewem Łódź. Pełne trybuny, odpowiednia oprawa przygotowana przez kibiców, nieustający doping z obu stron, szybkie tempo, walka od pierwszej do ostatniej minuty i sprawiedliwy remis 1:1.
Szykowałem się po meczu na konferencję prasową, by posłuchać po dłuższej przerwie trenera Widzewa Franciszka Smudy. Przyzwyczajony byłem, że z nim trudno się nudzić. Ale niestety znudził mnie potwornie, bo zachowywał się wyjątkowo spokojnie i racjonalnie. Żadnych obrazowych porównań, językowych „kwiatków” czy słownych fajerwerków.
Gdzie się podział Smuda choćby z czasów reprezentacji? Czasami wystarczyło niewinne nawet pytanie, by się zagotował. Czyżby ciśnienie, któremu był wtedy poddawany tak na niego działało? Teraz teoretycznie też jest pod ciśnieniem, skoro dla kibiców z Łodzi, których do Warszawy przyjechało aż 1 700 (!), remis był porażką. Żądają zwycięstw i awansu w tym sezonie, dlatego po meczu skandowali:
„Widzew grać, k... mać".
Ale widać na Smudzie nie robi to żadnego wrażenia, bo na konferencji prasowej wyglądał jakby wrócił właśnie wyluzowany z urlopu.
Przypomniałem sobie o nim następnego dnia, gdy czytałem wypowiedź Zbigniewa Bońka. Dotyczyła tematu powracającego jak bumerang, a ochrzczonego kiedyś, jeśli dobrze pamiętam, właśnie przez Smudę mianem „farbowanych lisów”. Być może ciśnienie przed mistrzostwami Europy w 2012 roku rozgrywanymi w Polsce tak na niego działało, że wszelkimi sposobami chciał wzmocnić prowadzoną przez siebie reprezentację. Na ten okres przypada apogeum szukania owych wzmocnień gdzie się tylko dało. Dlatego zadebiutowało wtedy kilku piłkarzy z odzysku z polskimi korzeniami.
Choć żaden z nich w kadrze się nie ostał, co pewien czas w mediach pojawia się jakieś nazwisko kolejnego, który za chwilę ma stać się zbawiennym wzmocnieniem dla trenera Nawałki. Właśnie tę listę uzupełnił Willi Orban, kapitan RB Lipsk.
Trochę mnie zmroziło, gdy przed kilkoma dniami przeczytałem jego wypowiedź, że „niczego nie wyklucza”. Czyli, że nie wyklucza też możliwości gry w reprezentacji Polski. Gdy coś takiego słyszę (czytam) od razu możliwość tę wykluczam!
Swoje argumenty przedstawiłem przed dwoma laty przy okazji podobnego tematu związanego z Mattem Miazgą, dziś obrońcą Vitesse Arnhem i (już) reprezentantem Stanów Zjednoczonych. Sprowadzają się one do hasła - nigdy nie dzwońcie dwa razy! To piłkarz ma szukać reprezentacji, a nie związek szukać reprezentantów. Jeśli ktoś zadzwoni do kogoś z pytaniem, czy ma ochotę grać dla Polski, to najwyżej raz. Zawodnik sam musi poczuć taką potrzebę. Reprezentant skrojony na siłę, to dramat dla obu stron.
Dlatego bardzo mnie ucieszyła wypowiedź Bońka dotycząca Orbana (za: polsatsport.pl):
„Czy którykolwiek z was słyszał, żeby zadeklarował on chęć gry w reprezentacji Polski? Póki co mówi on coś w stylu: chętnie zagrałbym w jednej z trzech reprezentacji - w niemieckiej, bo czuję się Niemcem, a jak nie, to ewentualnie mógłbym występować w polskiej lub węgierskiej. Zadaję więc pytanie: czy to jest Polak?”
Jak się nim poczuje, niech sam zadzwoni. Nie można na siłę z nikogo robić reprezentanta. Czyli - nigdy nie dzwońcie dwa razy.
Jeszcze na koniec dygresja dotycząca pana prezesa. Trochę się zagalopował i chyba powiedział trochę za dużo przy okazji Orbana, bo zgubiła go krótka pamięć:
„Osobiście mam paszport polski i włoski, ale gdyby ktoś zaproponowałby mi grę w barwach "Azzurrich", to śmiałbym się jak stąd do Rzymu... Zapytałbym raczej czy mają „Mazurka Dąbrowskiego”. Nie? W takim razie nie byłoby tematu rozmowy”.
No to przypomnę, że gdy zadano mu niewygodne pytanie o bukmacherkę w kontekście jednoczesnej prezesury w POLSKIM Związku Piłki Nożnej, temat był i była też taka odpowiedź:
„Jestem obywatelem Włoch. Podatki płacę we Włoszech”...
▬ ▬ ● ▬