2016-08-11
Między Rio i Dublinem
Telewizja zachęcała mnie do oglądania meczu z irlandzkimi amatorami. I to w momencie, gdy teoretycznie ma w nadmiarze sportowych wydarzeń.
W środowy wieczór TVP wyemitowała zwiastun zbliżającego się meczu kwalifikacyjnego do Ligi Mistrzów. Czyli zachęcała swoich widzów, by już zaczęli szykować się do jego oglądania w przyszłym tygodniu. Trafiłem na ten zwiastun dwa razy. Zacząłem się zastanawiać, czy komuś coś się nie pomyliło?
Na kilku kanałach ta sama telewizja nadaje przecież codziennie relacje z najważniejszej imprezy sportowej roku. Wcześniej chwaliła się, że podczas kilkuset godzin transmisji zapewni widzom niezapomniane emocje. Igrzyska w Rio de Janeiro w toku, jedne zawody gonią drugie, a w telewizji reklama meczu z amatorami z Irlandii, który odbędzie się za tydzień?!
Moje zdziwienie szybko jednak zastąpiła refleksja, że być może to działanie nad wyraz sensowne. Próba znalezienia jakieś nadziei na sukces. Choćby miał być to sukces trochę iluzoryczny. No bo ile można słuchać i czytać, że - „kolejny polski zawodnik pożegnał się z igrzyskami”, „katastrofalny występ w Rio”, „porażka już w pierwszym pojedynku”, „nie tak miało być”, „wytłumaczył/a przyczyny swojego słabego występu”, „spisał się rewelacyjnie zajmując... szóste miejsce”! I jeszcze to dobijające - „byłbym idiotą, gdybym”… Jeśli ktoś ma ochotę, może spróbować przypasować poszczególne zwroty do konkretnych nazwisk czy dyscyplin.
Być może w wybitnie smutny środowy wieczór perspektywa sukcesu w kwalifikacjach Ligi Mistrzów mogła się wydawać na tyle atrakcyjna, by stanowić przeciwwagę dla dołujących wyników rodaków w Rio. Ale chyba tylko do końca meczu Pucharu Polski, który odbył się tego samego dnia.
Wystąpiła w nim Legia, czyli drużyna mająca w najbliższą środę wykazać wyższość nad Dundalk FC w decydującej rundzie kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów. Pojawiły się już komentarze, że jeśli tego nie dokona, rozgrywki Ekstraklasy stracą sens. Nie stracą, trzeba będzie tylko pilnie przewartościować mniemanie o wyżej wymienionej lidze.
Nie zmieniam opinii o zbliżających się dwóch meczach z Irlandczykami wyrażonej przed paroma dniami. Nie wolno ich lekceważyć, ale trudno się bać, jeśli ktoś marzy o fazie grupowej prestiżowych rozgrywek nieosiągalnej przez ostatnich dwadzieścia lat. Po obejrzeniu środowego meczu Legii w Pucharze Polski zastanawiam się jednak czy sam mogę się nie bać?
Aktualny mistrz kraju przegrał w Zabrzu z Górnikiem 2:3 po dogrywce. Czyli przegrał z drużyną, która występuje o klasę niżej, w pierwszej lidze. To jeszcze nie jest najgorsze, stanowi cały urok pucharów. Drużyna z Warszawy próbowała odbyć podróż do Zabrza z jak najmniejszym ubytkiem sił. Dlatego trener nie wysłał do boju wszystkich podstawowych graczy, choć na pewno nie była to rezerwowa jedenastka. I ryzyko się opłaciło, ale tylko do przerwy, gdy Legia prowadziła 2:0.
Ambitni pierwszoligowcy zdołali wyrównać i w dogrywce dobili faworyta. Na tle walczącego do ostatniej kropli krwi Górnika widoczne były niestety mankamenty Legii. Dla mnie najbardziej niepokojące, że w końcówce mistrzowie Polski prezentowali się znacznie gorzej fizycznie od teoretycznie słabszych rywali! W dogrywce, po dokonaniu trzech zmian, na boisku tylko spacerował Maciej Dąbrowski. Łapiące go skurcze nie pozwalały na normalną grę. A przecież mecz z Irlandczykami ma być wybitnie „fizyczny”. Czy też zabiegają legionistów?
Zaczynam z lekkim niepokojem czekać na środowe spotkanie w Dublinie. Dobrze, że
chociaż w Rio w czwartek zaczęło się dziać coś przyjemniejszego...
▬ ▬ ● ▬