Lokalne legendy

Fot. Trafnie.eu

W pierwszy dzień listopada wspominamy tych, którzy odeszli. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy było wśród nich wiele osób ze świata piłki.

O Januszu Kupcewiczu wspominałem już w lipcu. Gdy dowiedziałem się o jego śmierci, trudno mi było się z tym pogodzić. Umawialiśmy się przecież na kolejne spotkanie, choć w bliżej nieokreślonym terminie. Miała być rozmowa jeszcze ciekawsza od poprzedniej, z wieloma interesującymi szczegółami. Niestety już nie będzie.

Kilka tygodni później oglądałem mecz Arki z Zagłębiem Sosnowiec, jej pierwszy w nowym sezonie w Gdyni w drugiej lidze zwanej pierwszą. Poprzedziła go minuta ciszy dla Kupcewicza, jednego z najlepszych zawodników w historii klubu. Kibice wywiesili okolicznościowy transparent. Był przecież pierwszym piłkarzem Arki, który został powołany do reprezentacji Polski. Znalazł się w kadrze na mistrzostwa świata w Argentynie w 1978 roku. Cztery lata później na kolejnych wywalczył trzecie miejsce, strzelając w decydującym meczu z Francją pamiętną bramkę z rzutu wolnego. W Gdyni jest i pozostanie legendą.

Chciałbym wspomnieć również o innym piłkarzu, który dla kibiców swego dawnego klubu też pozostanie na zawsze lokalną legendą. W grudniu ubiegłego roku, po ciężkiej chorobie zmarł Wojciech Niemiec. W 1976 roku został mistrzem Polski ze Stalą Mielec, ale zaliczył w lidze zaledwie dwa występy. Najbardziej znany pozostanie jako zawodnik Stali Stalowa Wola, której barw bronił ponad jedenaście lat. W sezonie 1986/87, będąc jej kapitanem, wywalczył historyczny awans do Ekstraklasy.

Jako młody dziennikarz pojechałem wtedy do Stalowej Woli, by napisać reportaż o drużynie, która miała ogromną szansę na największy w dziejach klubu sukces. To były jeszcze inne czasy i inne relacje międzyludzkie. Pamiętam, że Niemiec zaprosił mnie do swojego mieszkania. Mieszkał, jak większość w Stalowej Woli, przemysłowym mieście, w osiedlowym bloku. Z okien mieszkania położonego na jednym z najwyższych pięter, rozciągał się bezkresny wręcz widok na otaczające miasto pola.

Przynajmniej tak to zapamiętałem. Ciekawe, że czasami w pamięci pozostają zupełnie nieistotne drobiazgi. Ale można też powiedzieć, że ten widok miał dla mnie symboliczne znacznie. Symbolizował nowe możliwości i szerokie horyzonty rysujące się przed Stalą w sezonie walki o awans, w którym ją odwiedziłem.

Byłem też na jej pierwszym meczu w Ekstraklasie, bo upragniony awans wtedy wywalczyła. Na inaugurację przegrała u siebie z Zagłębiem Lubin 0:1. Potem nie było lepiej, więc zakończyła sezon spadkiem do drugiej ligi. Wracała do Ekstraklasy jeszcze dwa razy, ale zawsze na krótko, a dziś występuje w czwartej lidze zwanej trzecią.

Pamiętajmy (nie tylko) pierwszego listopada o Kupcewiczu, Niemcu i innych, których już wśród nas nie ma...

▬ ▬ ● ▬