2016-03-24
Lewandowski ma duże szanse
Reprezentacja Polski zdobyła już trzy punkty w finałach mistrzostw Europy we Francji. Taki wniosek można wyciągnąć po środowym meczu w Poznaniu.
Spotkała się w nim z Serbią, wręcz idealnie dobranym i wymagającym przeciwnikiem. Zamiar był taki, by w czterech ostatnich meczach towarzyskich przed EURO 2016 zagrała z drużynami odpowiadającymi charakterologicznie rywalom w grupie C. Pomysł bardzo logiczny.
Czyli Serbia miała grać rolę Ukrainy, w sobotę Finlandia będzie udawać Irlandię Północną, a w czerwcu Holandia powinna stać się odpowiednikiem Niemiec. I na koniec, dzień przed odlotem na mistrzostwa, Polacy zagrają jeszcze z Litwą, teoretycznie najsłabszym rywalem. Jego główne zadanie - dać sobie nastrzelać jak najwięcej bramek, by w ten sposób podnieść morale orłów Nawałki przed finałami.
Idąc dalej tym tropem w środę Polska zdobyła pierwsze trzy punkty w mistrzostwach, pokonując Serbię (Ukrainę) 1:0. To cieszy, nawet bardzo, bo punkty są najważniejsze. A sztuką jest wygrać mecz, który wcale wygrany być nie musiał. Jeśli najlepszym polskim zawodnikiem na boisku okazał się bramkarz Wojciech Szczęsny, to daje sporo do myślenia.
Regularnie znajduję w mediach informacje o występach reprezentantów w zagranicznych klubach. I co tydzień ktoś jest „fenomenalny”, co mnie irytuje, bo większość ocen, jak mówią w tabloidach, zdecydowanie „podkręconych”. Jeśli ktoś naprawdę na takie określenie zasłużył w środowym meczu, był nim Wojciech Szczęsny. Polski bramkarz bronił nawet to, czego obronić nie miał prawa. Dzięki niemu i często też niewiarygodnej nieskuteczności Serbów, jak choćby Branislava Ivanovicia (nie potrafił wbić piłki głową do pustej bramki), mecz zakończył się jednobramkowym zwycięstwem Polaków.
Sprawiedliwie gola zdobył ten, który na niego najbardziej zasłużył – Jakub Błaszczykowski. Dla mnie drugi obok Szczęsnego najlepszy polski aktor środowego spektaklu. Strzelona bramka na pewno jest ważna w jego ocenie, ale na uwagę zasługuje całokształt boiskowych dokonań. Dobrze rozgrywał piłkę, celnie podawał i walczył o jej odbiór. Chwilę przed zdobyciem gola gonił przez pół boiska rywala, by czyściutkim wślizgiem odebrać mu piłkę. Wszyscy, którzy twierdzili, że Nawałka ma kłopot, bo nie powinien zabierać na EURO piłkarza siedzącego w Fiorentinie na ławie, sami mają teraz kłopot. Błaszczykowski raczej na dobre zamknął im usta.
Chyba niewiele w środę mieli też do powiedzenia ci, którzy wróżyli już Polsce zdobycie medalu we Francji. Niestety piłkarze Nawałki nie stworzyli właściwie w tym meczu klarownej sytuacji do zdobycia bramki. Choć trzeba odnotować strzał Arkadiusza Milika w słupek. Natomiast lista błędów w grze obronnej, po których Serbowie mogli Polaków skarcić, okazała się całkiem długa.
Nie przekonują mnie narzekania Roberta Lewandowskiego, że boisko było fatalne. Jak na marzec, lejący wcześniej deszcz i polskie realia, było co najmniej przyzwoite. Naprawdę widziałem ostatnio kilka znacznie gorszych.
Błyskotliwością wypowiedzi, jak zwykle zresztą, zaimponował Szczęsny. Zapytany, kto na pewno pojedzie do Francji, odpowiedział:
„Myślę, że Lewandowski ma duże szanse”.
▬ ▬ ● ▬