Lekko, łatwo i (nie)przyjemnie

Obie polskie drużyny pewnie wygrały mecze w trzeciej rundzie Ligi Konferencji. Ważniejsze od wyników było to, co działo się na trybunach podczas jednego z nich.

Choć Liga Konferencji to trzecia liga europejska, ale trzeba się cieszyć ze zwycięstw w tych rozgrywkach, gdy są. Bo to rozgrywki w sam raz skrojone na polską klubową piłkę. Zacznę się więc cieszyć od zwycięstwa, które wydaje się cenniejsze. Jagiellonia rozbiła w Białymstoku norweskie Molde FK 3:0. Szybko wyszła na prowadzenie, a w drugiej połowie dobiła rywali.

Nie chodzi nawet o same bramki, ale jej styl gry. Norwegowie grają przecież od lat regularnie w pucharach, nie są więc chłopcami do bicia na europejskich boiskach, a w Białymstoku nie mieli absolutnie nic do powiedzenia. Wypadli blado dlatego, że Jagiellonia naprawdę grała dobrze. Znów wyglądała jak drużyna z poprzedniego sezonu, gdy zdobywała mistrzostwo Polski. Z przyjemnością patrzyło się jak rozgrywa piłkę, kreując sytuacje bramkowe.

Legia, druga polska drużyna rywalizująca w Lidze Konferencji, też wygrała mecz pokonując w Warszawie białoruskie Dinamo Mińsk 4:0. Można powiedzieć, że kolejna polska drużyna wygrała lekko, łatwo i przyjemnie. Do przerwy Legia prowadziła 1:0, a w drugiej połowie w niecały kwadrans zaaplikowała rywalom trzy kolejne bramki i było pozamiatane.

Po trzech meczach fazy ligowej rozgrywek na czele tabeli jest angielska Chelsea FC, a za nią Legia i Jagiellonia. Wszystkie drużyny z kompletem punktów, więc o kolejności decyduje bilans bramek. W przypadku polskich drużyn jest naprawdę niezły, bo wynosi odpowiednio 8:0 i 7:1.

Rodzime media oczywiście zachwycają się wynikami, choć przyznać trzeba, że informacje dotyczące przebiegu obu meczów stanowią tylko tło do wydarzeń na trybunach podczas jednego z nich. Chodzi o ten w Warszawie i towarzyszącą mu wyjątkowo gęstą atmosferę. W odróżnieniu od boiska, wokół niego przez cały mecz było naprawdę nieprzyjemnie.

Jeszcze zanim się zaczął, kibice rozpoczęli skandowanie haseł dotyczących białoruskiego dyktatora Alaksandra Łukaszenki, a przy okazji też tego, którego jest marionetką, czyli Władimira Putina. Większość nie nadaje się do zacytowania nawet z wykropkowaniem wyrazów. Mniej więcej trzy czwarte skandowanych haseł w czasie meczu dotyczyło tych dwóch, a jedna czwarta dopingu dla Legii.

Na sektorze dla kibiców gości zasiedli Białorusini, ale ci mieszkający w Polsce, z biało-czerwono-białymi narodowymi flagami, zakazanymi w ich ojczyźnie. Mieli też wielkie banery z hasłami po angielsku i białorusku. Choć na pewno nie wulgarne (na przykład „Stop Luka”), ktoś wysłał na ich sektor służby porządkowe, by im je pozabierać. Kto mógł wydać taką dyspozycje? Delegat UEFA (Kazach Ayan Alzhanov) na ten mecz? Nie wiem, ale nikt inny nie przychodzi mi do głowy. UEFA przecież oficjalnie stroni od polityki i wszelkich politycznych haseł na trybunach. Banery udało się zabrać. Teraz czekam na dalsze ruchy. Z całą pewnością Legia będzie ukarana, skoro wielokrotnie puszczono poprzez stadionowe nagłośnienie informację:

„Szanowni państwo, prosimy o nie używanie słów wulgarnych, a także na skupieniu się na dopingu dla swojej drużyny”.

A skoro puszczano, delegat z pewnością wszystko odnotował. I pewnie będzie kara, co stanowić będzie szczyt hipokryzji. Bo za to, że do rozgrywek dopuszczono drużyny z kraju, z którego dopuszczone być nie powinny, nikt nikogo nie ukarał i nie ukarze.

▬ ▬ ● ▬