2015-07-19
Kto zasłużył, by ich oglądać?
Gdyby Ekstraklasa była równie mocna, jak jest ciekawa, polskich drużyn bałaby się cała Europa. A boją się najwyżej słabeusze przed lipcowymi kwalifikacjami.
Gospodarze nie potrafią wygrywać u siebie. Przegrywa trzech z czterech pucharowiczów. Baty dostaje mistrz Polski i drużyna, która chce podbijać Europę. Trochę się dzieje, a wszystko już w pierwszej kolejce Ekstraklasy nowego sezonu.
Nawet niepełnej, bo w poniedziałek kolejna ciekawostka – po raz pierwszy do boju w Ekstraklasie ruszy drużyna z wioski liczącej 750 mieszkańców. Jeszcze zanim wywalczyła awans, w klubie Termalika Bruk-Bet Nieciecza KS SA (pełna nazwa) chwalili się, że nigdy w Europie nie było w najwyższej lidze nikogo z tak małej mieściny, dlatego nadają się do Księgi Guinnessa. Nie jestem taki pewny czy nie było. Gdyby się przyjrzeć historii lig w najmniejszych krajach (San Marino, Andora, Wyspy Owcze…), pewnie by się takie znalazły.
Ale Nieciecza to i tak ewenement na europejską skalę ze swoim stadionikiem wyrastającym z pola kukurydzy. Ciekawe jak długo zabawi w Ekstraklasie? Ciekawe jak długo małżeństwu Witkowskich, właścicielom klubu i firmy Bruk-Bet (produkcja kostki brukowej), dzięki której drużyna funkcjonuje, będzie się chciało w to bawić? Bo w Ekstraklasie zabawa znacznie droższa. A fakty są bezwzględne – kluby z małych miejscowości na dłuższą metę nie mają w niej szans...
Nie mam jednak zamiaru skreślać Niecieczy, jeszcze przed debiutem. Wręcz przeciwnie, życzę wszystkiego najlepszego. Zawsze to jakieś urozmaicenie dla ligi. I wyrzut sumienia dla większych klubów, że im się nie udało wrócić do Ekstraklasy, czy w niej utrzymać, a jakaś wioska się tam pałęta. Samo (piłkarskie) życie!
Że budowa silnej drużyny, nawet w wyjątkowo zasłużonym dla polskiej piłki klubie, nie jest prosta, wie najlepiej prezes Janusz Filipiak. Jego Cracovii od lat właściwie niczego nie brakuje, by rządzić i dzielić w Ekstraklasie. A ostatnio głównie broniła się przed spadkiem. Wydawało się, że Filipiak postępował wyjątkowo logicznie, stawiając na młodych, zdolnych trenerów (Ulatowski, Podoliński). Mieli być na lata, odbudować historyczną potęgę Cracovii.
Nic z tego nie wyszło. W ubiegłym sezonie w trybie awaryjnym ściągnął więc doświadczonego Jacka Zielińskiego i na razie wychodzi rewelacyjnie. Końcówkę ligi miał rewelacyjną, wygrywał mecz za meczem. Początek nowego sezonu równie udany.
Cracovia ograła 1:0 na inaugurację Lechię w Gdańsku. Czyli drużynę, która otwarcie mówi, że mierzy w puchary. Europejskie, żeby nie było wątpliwości.
Mówienie jednak o „sensacyjnej porażce” Lechii na inaugurację uważam za śmieszne. Jakiej sensacyjnej? Cracovia dalej gra swoje, czyli to, co wiosną. Teraz czekam na jej pierwsze… porażki. Po serii zwycięstw muszą takie w końcu nastąpić. Jeśli przejdzie przez nie bez histerii w klubie, zacznie później dalej wygrywać, może zacznie wreszcie spełniać wieloletnie oczekiwania Filipiaka?
Jeśli jakiś wynik można nazwać sensacyjnym, to z pewnością porażkę Lecha w Poznaniu z Pogonią 1:2. Mecze obu klubów zawsze mają dodatkowy toksyczny podtekst, bo ich kibice szczerze się nienawidzą. To coś więcej niż walka o trzy punkty, w której trudno wskazać faworyta. Dlatego nie liczyłem na zwycięstwo mistrza Polski na inaugurację. Raczej obstawiałem remis z lekkim wskazaniem na Lecha.
Ale gdy zobaczyłem jakie błędy popełnia przy wyprowadzaniu piłki czy kryciu, zaczynam się zastanawiać, czy w środę przejdzie w Lidze Mistrzów nawet Sarajewo, mimo wygranej w pierwszym meczu? O FC Basel lepiej na razie w ogóle nie myśleć.
I dla kontrastu krytykowana ostatnio najwięcej Legia wygrywa na inaugurację ze Śląskiem we Wrocławiu 4:1. Skoro kibice wywiesili ostatnio swoim piłkarzom transparent - „Od pół roku nie zasługujecie na nasz doping”, to oni teraz mogliby odpowiedzieć – w niedzielę nie zasłużyliście, by nas oglądać.
▬ ▬ ● ▬