2019-09-22
Kto przespał ostatnie dziesięć lat?
Trafiłem w internecie na tytuł, który mnie mocno zaintrygował, bo czułem podstęp. I miałem rację, choć jednocześnie dałem się nabrać, więc...
Ten tytuł brzmiał: „Gigantyczna sensacja w Premier League!” Ilustracją do niego było zdjęcie Łukasza Fabiańskiego. Czyli musiał dotyczyć West Ham United. Czułem podstęp i pierwsze myśl, jaka przyszła mi do głowy, była następująca – niby z kim mógł przegrać, żeby taki wynik nazwać „gigantyczną porażką”?
Nie wiem czy porażka nawet najlepszych drużyn w lidze angielskiej zasługuje na podobne określenie. Z pewnością niedawna przegrana Manchesteru City z Norwich City była sensacją, ale nawet tej nie odważyłbym się nazwać „gigantyczną”.
Zacząłem analizować w głowie inną opcję – z kim West Ham mógł wygrać, by tak zszokować autora wspomnianego tytułu? Jego mecz odbywał się w niedzielę, więc Manchesteru City nie mógł pokonać, bo w sobotę rozgromił Watford. Tak samo jak Tottenhamu Hotspur, choć taką wygraną można by ewentualnie nazwać niespodzianką, która zawsze w derbach się zdarza. Pozostał jeszcze Liverpool. Miał grać w niedzielę, więc pomyślałem, że na pewnie jego ograł West Ham!
Te rozmyślania trwały naprawdę moment, przeleciały błyskawicznie przez moją głowę, choć ich opisanie zabrało wielokrotnie więcej czasu. W końcu postanowiłem sprawdzić co kryje się pod tytułem mocno mnie intrygującym. Okazało się, że West Ham wygrał w Londynie 2:0 z Manchesterem United.
Co to za sensacja? No, żadna oczywiście. Gdy kliknąłem w link, „gigantyczna sensacja” zamieniła się na samym wstępie tekstu w „niespodziankę w Londynie”. Skoro już dałem się nabrać na kłamliwy trick, postanowiłem się nad tematem pochylić.
Dla mnie porażka Manchesteru United z West Hamem nie jest nawet niespodzianką. I nie bardzo rozumiem na jakiej podstawie za taką można ją uważać. Tak mógłby myśleć ewentualnie ktoś, kto przespał ostatnie dziesięć lat i został z głębokiego snu gwałtownie obudzony.
Już na początku ubiegłego sezonu nie wierzyłem, że Manchester United może odegrać w nim znaczącą rolę. Nie wierzę i w tym. Uważam nawet, że klub Fabiańskiego ma szansę w końcowej tabeli go wyprzedzić, bo konsekwentnie wzmacnia swój potencjał. Systematycznie pnie się w górę, choć tempo owej wspinaczki oszałamiające na pewno nie jest, za to ambicje coraz większe.
Straszenia kogokolwiek Manchesterem United można już uznać za szczyt roztargnienia. Wszystkie imperia kiedyś upadają, a to upadło na pewno. W geniusz Ole Gunnara Solskjaera - cudownego menedżera, który natychmiast przywróci klubowi świetność, nie wierzą już chyba nawet najbardziej naiwni, bo przecież trudno wierzyć w cuda.
Lepiej zaufać faktom, a te są przykre dla sympatyków drużyny z czerwonej części Manchesteru. Już nie tylko sąsiedzi z błękitnej połowy miasta wydają się teraz dla nich za silnym rywalem. Także Liverpool odbudowujący swą potęgę po latach. I pewnie też Tottenham Hotspur. Może są w stanie rywalizować z Arsenalem czy Chelsea, co oczywiście nie oznacza, że łatwo ich ograją. A może już niedługo ciężko będzie też urwać punkty West Hamowi?
Jose Mourinho, jako ekspert stacji Sky Sports, powiedział po niedzielnym meczu:
„Byliśmy słabi w ubiegłym sezonie, ale nie widzę żadnej poprawy w obecnym”.
W pewnym sensie może triumfować. Przed rokiem, jako menedżer Manchesteru United, był uważany za całe zło jego niepowodzeń. Portugalczyka już dawno nie ma w klubie, a problemy wydają się ciągle te same.
▬ ▬ ● ▬