2018-02-19
Kto ma z góry założoną tezę?
Bruk-Bet przegrał w poniedziałek w Zabrzu z Górnikiem 0:3. Każdy inny wynik, po tym, co ostatnio działo się w Niecieczy, byłby niespodzianką.
A działo się wiele, choć niestety nie to, co powinno. Najpierw klub z maleńkiej miejscowości stał się bardzo popularny, gdy okazało się, że na kilkanaście dni przed startem wiosennej części sezonu ma w kadrze najwięcej obcokrajowców w Ekstraklasie, aż siedemnastu. Piłkarze to jeszcze nie drużyna. Nasuwało się więc logiczne pytanie – czy z tej armii da się zrobić prawdziwą drużynę?
Pierwszy mecz pozytywnej odpowiedzi na pytanie raczej nie dał, skoro przyniósł dotkliwą porażkę u siebie z Koroną Kielce 0:3. Gospodarze dwie bramki strzelili sobie praktycznie sami. A nieszczęście zaczęło się od koszmarnego błędu bramkarza Dariusza Treli. Obwiniono za to trenera Macieja Bartoszka, bo to przecież on dokonał roszady na tej newralgicznej pozycji.
Ale później się okazało, że sprawa miała drugie dno. Tak twierdził „Przegląd Sportowy”, czego dowodzi poniższy fragment:
„Nieobecność Jana Muchy była największą niespodzianką w składzie Bruk-Betu na inaugurację wiosny. Trener Maciej Bartoszek tłumaczył to urazem Słowaka, który wystąpił zimą tylko w połowie jednego sparingu. Sprawa ma jednak także pozasportowe tło. W trakcie zimowego zgrupowania na Cyprze doszło bowiem do zaskakujących scen. Szkoleniowiec miał zastrzeżenia do doświadczonego Słowaka w kwestii zaangażowania w niektóre ćwiczenia. Mucha miał potraktować sprawę osobiście i odebrać to jako zapowiedź utraty miejsca w składzie. Uniósł się honorem i... samowolnie wyjechał ze zgrupowania, nie mając na to zgody zgody trenera. Wrócił dopiero, gdy została mu zapowiedziana klubowa kara”.
Po tym ukazał się kolejny artykuł w „Przeglądzie Sportowym”, a w nim sugestia, że trener Bartoszek może zostać zwolniony. Jeśli nie od razu, to po następnym spotkaniu:
„Tak naprawdę nie ma jednak większego znaczenia, czy Miecz Damoklesa spadnie teraz, za tydzień, czy za kilka tygodni. Ważniejsze, że metody działania się nie zmieniają i Bruk-Bet jest drużyną Bartoszka już tylko formalnie. W praktyce, najważniejsze decyzje nadal zapadają gdzie indziej, a naciski na trenera dotyczą nawet wystawiania konkretnych zawodników w podstawowej jedenastce. Trenerowi zorientowanie się w niecieczańskich realiach zajęło dwa miesiące. W grudniu, po tym jak zdołał poprawić wyniki zespołu i wyprowadzić go ze strefy spadkowej, sam nosił się z zamiarem podania się do dymisji. Wtedy dostał jednak od właścicieli klubu zapewnienie, że w zimie będzie mógł przeprowadzić zmiany według własnego pomysłu. Trener ogłaszał to na początku stycznia na naszych łamach. Wskazywał pozycje, na których drużyna potrzebuje wzmocnień, zawodników, z którymi należałoby się rozstać i zwracał uwagę na potrzebę przywrócenia proporcji w bardzo międzynarodowej szatni.
Gdy po meczu z Koroną zadano mu na konferencji pytanie o liczbę obcokrajowców, stwierdził: „Bardzo często jest tak, że to nie trener decyduje o transferach”, co łudząco przypominało sytuację z Martinem Mikovičem w marcu zeszłego roku. O pozyskaniu Słowaka Michniewicz dowiedział się ze strony 90minut.pl. Wcześniej oglądali go jedynie Jan Pochroń, asystent kolejnych trenerów, a prywatnie brat pani prezes Danuty Witkowskiej oraz syn państwa Witkowskich”.
W poniedziałek równie ważna jak zaplanowany na ten dzień mecz z Górnikiem, okazała się inna informacja zamieszczona na klubowej stronie klubu z Niecieczy - oświadczenie jego zarządu:
„W ostatnich dniach trwa swoisty „audyt” Klubu B-B Termalica prowadzony przez pana Trelę, redaktora Przeglądu Sportowego. Jego intensywność wzmogła przegrana naszej drużyny w niedzielnym meczu z Koroną Kielce na co wskazuje artykuł z dn. 14 lutego pt. „ Kolejny kabaret w Niecieczy. Trener odbija się od ściany.”
Ma on z góry założoną tezę: trener Bartoszek dobry, Klub zły.
Czy postawienie znaku równości pomiędzy Trenerem Bartoszkiem a ekstraklasowym Klubem jest logiczne?
Czy fakt przyznania P. Bartoszkowi tytułu najlepszego trenera sezonu 2016/2017 Lotto Ekstraklasy uprawnia redaktora Trelę do podjęcia niewybrednego ataku na Klub?
Dla Treli nie są ważne faktyczne przyczyny przegranych w ostatnich kolejkach meczów, lecz szukanie historycznych analogii związanych z pracą poprzednich trenerów i teoria spiskowa.
Trela nie zwrócił się do Zarządu, dyrektora E. Lorensa lub innych osób kierowniczych Klubu w celu uzupełnienia swojej wiedzy, lecz tzw. pocztą pantoflową próbuje uzyskiwać informację; czy trener jeszcze pracuje.
Uważamy, że serwowanie wybiórczych i niesprawdzonych informacji oraz swoistego rodzaju stronniczość, nie służą obiektywnej informacji dziennikarskiej, są lekceważące wobec Klubu oraz Kibiców, nie tylko KS B-B Termaliki lecz całego środowiska piłkarskiego, wielu zasłużonych dla polskiej piłki nożnej osób sympatyzującym z Klubem, są przekroczeniem zasad etyki dziennikarskiej.
Trela próbuje przekonać, że przyczyną złych wyników sportowych nie są; system szkolenia, taktyka, relacje trenera z zawodnikami tzw. „szatnia” itd. lecz zarząd Klubu , który jego zdaniem nie stwarza warunków do uzyskiwania wyników sportowych. Trela nie ma tutaj żadnego istotnego doświadczenia . Twierdzi, że transfery są nietrafione pomimo, że dwóch nowych zawodników zaliczyło bardzo dobry debiut, a pozostali jeszcze nie występowali.
Trela swoim działaniem dopuścił się również naruszenia dóbr osobistych członków Zarządu Klubu oraz jego właścicieli naruszając ich dobre imię. W związku z tym zostaną podjęte stosowne kroki prawne w tym zakresie.
Zapraszamy Kibiców do gorącego wsparcia naszej drużyny. Teraz kiedy jesteśmy w przysłowiowym dołku jest nam to bardzo potrzebne”.
Chyba najbardziej potrzebne jest zawsze trzeźwe spojrzenie na otaczającą rzeczywistość. Bo skoro klub straszy dziennikarza sądem i zarzuca mu niezachowanie należytej staranności, to jak w tym kontekście rozumieć jego wyjaśnienia na Twitterze? A napisał tak:
„Dodam tylko, że zarzut, że nie zwróciłem się do nikogo, jest nieprawdziwy. Dyrektor Lorens, po pytaniu o wywiad skierował mnie do pani prezes. Pani prezes od półtora roku nie odpowiada na jakiekolwiek próby kontaktu. Ostatnio ws. Muchy nawet rzecznik nie zechciał się odnieść”.
Przytoczone argumenty będą łatwe do udowodnienia w sądzie przez dziennikarza, jeśli sprawa tam rzeczywiście trafi. Ale to już na szczęście nie mój problem. Zastanawiam się za to, jaka jest przyczyna tego całego zamieszania. Wydaje mi się, że paradoksalnie dość łatwa do zdefiniowania.
Otóż klub w maleńkiej Niecieczy stworzyło małżeństwo państwa Witkowskich, które wcześniej stworzyło firmę Bruk-Bet. Dzięki niej zarobili środki zainwestowane w drużynę piłkarską. Jej awans do Ekstraklasy jest dla takiej mieściny absolutnym mistrzostwem świata. Wystarczy spojrzeć na stadion spełniający wymogi licencyjne stojący w szczerym polu, by odnosić się z podziwem do tych dokonań. Dlatego twórcy klubu i sama drużyna, nosząca wdzięczny przydomek „Słoniki”, cieszyli się przez dwa lata gry w Ekstraklasie sporą sympatią w całym kraju.
Biznesowe małżeństwo, które osiągnęło niekwestionowany sukces w swej branży, chyba nie może zrozumieć, dlaczego ktoś ich teraz krytykuje. Przecież wydali ogromne pieniądze na klub, stworzyli zawodnikom wręcz idealne warunki do treningu. Jak więc można tak bezceremonialnie wtrącać się do spraw ich własnej firmie? Bo przecież klub to część ich firmy!
Tu tkwi właśnie problem. Stąd oświadczenie zarządu miejscami śmieszne, biorąc pod uwagę użyte argumenty, miejscami smutne. Bo w piłce niestety nikt się nad nikim nie lituje. Jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. A gdy ktoś ląduje w strefie spadkowej, jak teraz Nieciecza, nie mają znaczenia dobre chęci i związane z nimi wydane grube miliony. Liczą się tylko punkty w tabeli! Jesteś słaby, to cię krytykują, bez szacunku dla wcześniejszych dokonań. Bo piłka to nie taki sam biznes, jak na przykład produkcja kostki brukowej!!!
Warto, by państwo Witkowscy z Niecieczy spróbowali to zrozumieć.
▬ ▬ ● ▬