Kto czego nie chciał wiedzieć?

Fot. Trafnie.eu

Zbigniew Boniek został członkiem Komitetu Wykonawczego UEFA, co w jego ojczyźnie przyjęto jako niewiarygodny sukces. Jest jednak pewien problem.

Euforyczną reakcje można łatwo wytłumaczyć. Rola Polski w futbolowych władzach europejskiej i światowej piłki była żadna. Właściwie nie było jej wcale. Całe dekady temu w Komitecie Wykonawczym UEFA zasiadał jedyny dotąd rodak, Leszek Rylski. Gdy wreszcie pojawił się kolejny, odtrąbiono jego wybór z fanfarami.

„Przegląd Sportowy” wybił w tytule, że „Boniek został członkiem parlamentu europejskiego futbolu”. Porównanie chyba jednak nie do końca trafne. Słowo „parlament” bardziej pasuje do Kongresu UEFA, więc może „rząd”? Tak to zinterpretował portal wp.pl nazywając Bońka „ministrem” tej organizacji.

Prezes PZPN nie miał za wielkiej konkurencji w wyborach. Na osiem miejsc było zaledwie jedenastu kandydatów (dwunasty w ostatniej chwili się wycofał). Ale przyznać trzeba, że w tej grupie przeszedł pewnie, zajmując czwarte miejsce pod względem liczby otrzymanych głosów – 45. Brawo, jakby sam powiedział.

Dla mnie pozostaje zastanawiające, że Holender Michael van Praag, wszedł do komitetu na przedostatniej pozycji z zaledwie 36 głosami. A przecież całkiem niedawno miał ambicje zostać prezydentem FIFA!

Nie przeceniałbym roli Bońka we władzach UEFA i nie oczekiwał od niego cudów. Ale oczywiście dobrze się stało, że wreszcie Polak znalazł się w tym decyzyjnym gronie.

„Wybór do Komitetu Wykonawczego UEFA przyjąłem z radością i satysfakcją” - przyznał na oficjalnej stronie PZPN. To zdecydowana zmiana nastawienia, bo przed dwoma laty mówił o tym bez specjalnego entuzjazmu (za: przegladsportowy.pl):

„Namawiali mnie, żebym wszedł do Komitetu Wykonawczego UEFA”.

Niestety nie wyjaśnił kto namawiał i dlaczego wyzwania nie podjął.

Mnie cały czas intryguje jednak sprawa, o której już pisałem, nawet nie raz:

„Zarówno Kodeks Etyczny FIFA, jak i Regulamin Dyscyplinarny UEFA nie pozostawiają żadnych wątpliwości i miejsca na interpretację. Nie ma czego interpretować. Wskazują jednoznacznie – człowiek zajmujący się bukmacherką nie ma prawa działać w piłce pod żadną postacią!!!”

Prorokowałem, że:

„Bez rezygnacji z bukmacherki nikt go do Nyonu nie wpuści”. 

Zaintrygowany sprawą poszperałem trochę w internecie i znalazłem informację, że pan prezes nie jest już twarzą jednej z firm bukmacherskich!!! Rozstał się z nią z dniem 31 marca, zdecydowanie bez rozgłosu. Media, które odtrąbiły jego sukces w wyborach do władz UEFA, jakoś o tym fakcie zapomniały wspomnieć. A przecież pan prezes zawsze dostarcza im informacje z pierwszej ręki.

W związku z tym nasuwa się pytanie – jak to możliwe, że musiał zrezygnować z bukmacherki, by wejść do UEFA, a przez tyle lat nie musiał rezygnować z niczego jako prezes PZPN? Przecież na obu stołkach obowiązuje go to samo prawo.

Czy ktoś tego nie wiedział, czy nie chciał wiedzieć? Będę wdzięczny za informację poszerzającą moją wiedzę w tym temacie.

▬ ▬ ● ▬