2020-06-06
Kto bogatemu zabroni?
Liczenie pieniędzy innym to jeden z narodowych polskich sportów. Właśnie w mediach pojawiła się kolejna odsłona tematu, nawet w kilku odcinkach.
Chodzi o pieniądze zarabiane przez piłkarzy. Ze względu na koronawirusa zawodnicy Ekstraklasy zgodzili się na czasowe obniżki pensji. Prezes PZPN Zbigniew Boniek uważa, że tak już powinno zostać na stałe (za: przegladsportowy.pl):
„Wtedy chcieliby trenować trzy razy mocniej, by wyjechać za granicę i zarobić więcej. W Polsce wielu piłkarzy ma eldorado, zwłaszcza ci z Europy Środkowej i Bałkanów. Ci gracze są ważną częścią niektórych zespołów, ale nie sądzę, by pomagali nam w osiąganiu sukcesów w europejskich pucharach. Gdyby zarabiali mniej, nie przyjeżdżaliby do Polski tak chętnie”.
Były prezes PZPN Michał Listkiewicz poproszony o komentarz do słów Bońka, stwierdził:
„Gwiazdy futbolu powinny zarabiać bardzo dużo. Ale czy w naszej lidze takie postaci mamy?”
Pytanie raczej retoryczne. Ale zbiegło się w czasie z informacją o jednej z największych gwiazd światowej piłki. Otóż Cristiano Ronaldo jako pierwszy w branży zarobił miliard dolarów (za: wp.pl):
„Magazyn biznesowy »Forbes« wyliczył, że piłkarz Juventusu FC oraz reprezentacji Portugalii zarobił od 1 czerwca 2019 roku do 1 czerwca 2020 roku 105 milionów dolarów. Spośród osób ujętych w rankingu bardziej wzbogacili się jedynie modelka Kylie Jenner, raper Kanye West i tenisista Roger Federer.
Po doliczeniu dochodów z ostatnich dwunastu miesięcy Cristiano Ronaldo stał się pierwszym piłkarzem i przedstawicielem sportu zespołowego, który w czasie kariery zarobił już ponad miliard dolarów”.
Czy Ronaldo zarabia tyle, ile powinien? Jeśli rzeczywiście tyle powinny zarabiać piłkarskie gwiazdy, dlaczego FC Barcelona, jeden z najsłynniejszych klubów świata, znalazła się w finansowych tarapatach? Jak czytam, do końca czerwca musi zarobić na sprzedaży zawodników minimum siedemdziesiąt milionów euro, by zrównoważyć budżet. A przecież gwiazdy drużyny zgodziły się zrezygnować z aż siedemdziesięciu procent pensji w okresie pandemii koronawirusa, by pomóc klubowi. A może zarabiają za dużo, skoro dwa miesiące pandemii potrafiły tak mocno zachwiać stabilnością giganta? Czy prezes Boniek doradzałby utrzymanie ich pensji też na mocno obniżonym poziomie?
Dyskusja o zarobkach piłkarzy wydaje się typowym biciem piany. Może i nośna medialnie, ale zawsze łatwa do zamknięcia prostym stwierdzeniem, choć z pewnością mało odkrywczym – każdy zarabia tyle, ile ktoś chce mu płacić!
Piłki nożnej nie wolno traktować jako kolejnej gałęzi biznesu, bo rządzą nią zupełnie inne prawa. Emocje i osobiste ambicje sprawiają, że do bólu racjonalne podejście do zarabiania pieniędzy często schodzi na dalszy plan.
Bo jak inaczej wytłumaczyć niedawną inwestycję francuskiego biznesmena Gregoire’a Nitota, od lat działającego w Polsce, w Polonię Warszawa? Jak zrozumieć, że miliarder Zbigniew Jakubas został właśnie udziałowcem trzecioligowego, bo drugoligowego tylko z nazwy, Motoru Lublin? Nie sądzę, by obaj liczyli na wielki zysk z tym związany. Ale kto bogatemu zabroni?
Dlatego dyskusja, czy piłkarze zarabiają za dużo, pozostanie typowym biciem piany. Ważniejsza pozostaje kwestia - kogo jeszcze uda się namówić, by im płacił?
▬ ▬ ● ▬