2016-02-16
Komu nie grozi bezrobocie?
Ponad osiem godzin Komisja Odwoławcza FIFA przesłuchiwała w poniedziałek Michela Platiniego. Przypomniał mi się film, który obejrzałem dzień wcześniej.
W niedzielę stacja TVN pokazała dokument zrealizowany przez BBC: „FIFA, Sepp Blatter and Me”. W ponad godzinnym filmie w reżyserii Jamesa Olivera główną rolę odgrywa angielski dziennikarz śledczy Andrew Jennings. To podsumowanie jego piętnastoletniej pracy związanej z tropieniem korupcji w FIFA.
Jennings od lat miał zakaz wstępu na wszystkie imprezy pod patronatem międzynarodowej federacji piłkarskiej. Dlatego w filmie jest wiele fragmentów, gdy stoi przed wejściem do jakiegoś hotelu lub budynku, w którym rozpoczyna (kończy) się spotkanie członków najwyższych piłkarskich władz i prosi ich, by do niego podeszli, chwilę porozmawiali. Jest wśród nich także Platini, pokazujący z daleka na migi, że nie może, że nie ma czasu, a pewnie przede wszystkim ochoty.
Dziennikarz ironicznie komentuje przelew dwóch milionów franków, jaki dostał z FIFA były szef UEFA, podobno za wykonaną pracę, tyle że po... dziesięciu latach. Ten epizod w filmie nie robi już tak wielkiego wrażenia, jak powinien, ponieważ wcześniej i później pokazane są przykłady najróżniejszych przekrętów na sporą skalę dokonywanych pod przykrywką FIFA.
Najbardziej byłem ciekawy, co okazało się najsłabszym punktem w korupcyjnej strukturze, czym później tak chętnie pożywili się amerykańscy prokuratorzy rozkręcając śledztwo.
Okazuje się, że pęknięcie nastąpiło w samym sercu Manhattanu, przy Piątej Alei. Tam urzędował w siedzibie CONCACAF, federacji piłkarskiej Ameryki Północnej i Środkowej, jej długoletni sekretarz generalny Chuck Blazer. Ekscentryk, trzymający w biurze papugę i uwielbiający się z nią fotografować, żył jak król, stołując się w pobliskiej francuskiej restauracji, która nie mogła być tania. Ale sam za to nie płacił, rachunki szły w koszty federacji.
Aż do momentu, gdy agenci federalni znaleźli na niego odpowiednie kwity, a pomógł w tym właśnie Jennings prowadzący dziennikarskie śledztwo. Gdy Blazer wybierał się na kolejny obiad, podeszło do niego dwóch agentów i złożyło propozycję nie do odrzucenia – albo natychmiast trafi za kratki, albo pójdzie na współpracę. Wybrał to drugie, pomagał (poprzez założony podsłuch telefoniczny) pogrążać innych cwaniaków, którym też się wydawało, że pozostaną bezkarni. Kolejne kostki domina zaczęły się przewracać, a aresztowanych przybywać.
Jeden z prostszych i wielokrotnie sprawdzanych sposobów wyprowadzania pieniędzy z FIFA polegał na przekazaniu ich na rozwój infrastruktury w jakimś małym państewku na końcu świata. Wpływały na konto lokalnej federacji, na przykład na budowę dwóch boisk treningowych. Powstawało jedno, a reszta pieniędzy lądowała na prywatnym koncie szefa tejże federacji.
Gdy dowiedziałem się, że były szef FIFA Sepp Blatter wypłacał sobie pensję w wysokości siedmiu (jeśli dobrze pamiętam) milionów funtów (w angielskim dokumencie wszystko było przeliczane na funty) rocznie, zacząłem się zastanawiać, po co mu były te wszystkie przekręty? Przecież taką furę pieniędzy zarabianą przez wiele lat, nawet ciężko sensownie wydać. Znalazłem odpowiedź, nawet dwie.
Po pierwsze, ludzka chciwość nie ma dna. Ktoś dotknięty tą chorobą nigdy nie będzie miał dość. Po drugie, żeby tyle zarabiać, musiał się najpierw wspiąć na sam szczyt. A to nie było możliwe bez wsparcia innych. Stworzony układ funkcjonował także w przypadku kolejnych wyborów, a poparcie mogli zapewnić ci, którzy nigdy nie robili tego za darmo.
Dlatego nie wierze w nagłe uzdrowienie FIFA po nowych wyborach za kilka dni. W piłce są za wielkie pieniądze, by się łudzić, że będą się nią zajmowali wyłącznie uczciwi ludzie. Dlatego dziennikarzowi śledczemu Andrew Jenningsowi raczej nie grozi bezrobocie.
▬ ▬ ● ▬