Kolejna bolesna weryfikacja

W ciągu dwóch dni mit o rodzącej się potędze polskiej klubowej piłki runął jak domek z kart. Europejskie puchary pokazały swoje przykre oblicze.

Najpierw w środę Lech Poznań w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów przegrał 1:3 z Crveną zvezdą Belgrad. Dzień później przegrały dwie kolejne polskie drużyny w dwóch kolejnych europejskich pucharach. Skończyło się, przynajmniej na razie, liczenie w mediach punktów w klubowym rankingu UEFA, bo nie bardzo jest co zliczać.

Legia Warszawa grała na Cyprze w kwalifikacjach do Ligi Europy z AEK Larnaka i przegrała aż 1:4, choć mecz zaczęła wręcz bajkowo. Mniej więcej po siedemdziesięciu sekundach prowadziła 1:0. I mniej więcej przez kolejne siedemdziesiąt sekund się tym prowadzeniem cieszyła, bowiem bramka zdobyta ze spalonego została po wideo weryfikacji anulowana.

Potem niestety gospodarze zdobyli gola, jak najbardziej prawidłowego i uznanego. Jednak Legia już po dwóch minutach wyrównała dzięki trafieniu tego, który wcześniej trafił także ze spalonego, czyli Jean-Pierre Nsame. Do końca pierwszej połowy wydawało się, że warszawska drużyna ma mecz pod kontrolą. Dramat zaczął się po przerwie, gdy straciła trzy bramki, a także Bartosza Kapustkę, który w ostatniej minucie zobaczył drugą żółtą kartkę i wyleciał z boiska.

Mecz toczył się w strasznym upale i widać było z każdą kolejną minutą, że Legia gasła, gasła, aż zupełnie zgasła. Jednak trudno tłumaczyć tak wysoką porażkę wyłącznie wysoką temperaturą i wilgotnością, mimo że na pewno przyjezdnym w grze nie pomagały. Jak na ironię jedną z bramek dla gospodarzy zdobył Polak, Karol Angielski, który pewnie nie miałby za wielkich szans, by znaleźć się w kadrze Legii! Na jeszcze większą ironię zakrawa fakt, że wynik meczu ustalił jej napastnik Mileta Rajović, czyli najdroższy piłkarz kupiony do Ekstraklasy. Niestety we własnym polu karnym zaliczył „swojaka”, a został pod koniec meczu wprowadzony na boisko, by pomóc zniwelować straty, zamiast je powiększać.

Legia ma jeszcze ewentualne koło ratunkowe, bo jeśli odpadnie z Ligi Europy zagra za dwa tygodnie w ostatniej rundzie kwalifikacji do Ligi Konferencji ze zwycięzcą rywalizacji: Partizan Belgrad - Hibernian FC (Szkoci wygrali pierwszy mecz na wyjeździe 2:0). W tych drugich rozgrywkach Raków już żadnego takiego wsparcia nie ma, a przegrał w Częstochowie z Maccabi Hajfa 0:1. Porażka tym bardziej bolesna, że gospodarze cały mecz przeważali, a goście wykorzystali jedyną okazję do zdobycia bramki, która wcale szczególnie dogodna nie była. I gdy słyszę w komentarzach, że „zabrakło jedynie skuteczności”, kolejny raz przypomnę, że skuteczność jest kluczowym elementem gry w piłkę nożną!

Pokazała to Jagiellonia Białystok wygrywając w Lidze Konferencji w Danii z Silkeborgiem 1:0. Skuteczna w obronie i skuteczna w ataku, choć w tym ataku powinna być jeszcze bardziej skuteczna, bo poza zdobytą bramką przez Bernardo Vitala, miała kolejne dwie doskonałe okazje (Afimico Pululu, Yūki Kobayashi) do podwyższenia wyniku. Ale ważniejsze, że praktycznie przez cały mecz go kontrolowała nie pozwalając rywalom na zbyt wiele. Jeśli tak samo zagra w rewanżu, można być spokojnym przynajmniej o jej awans do ostatniej rundy kwalifikacji w europejskich pucharach.

▬ ▬ ● ▬