Kogo powinien przeprosić Nawałka?

Fot. Trafnie.eu

Polska rozbiła na wyjeździe Gibraltar 7:0 na inaugurację eliminacji EURO 2016 i została liderem grupy D. Szkoda, że to dopiero początek, a nie koniec tych eliminacji.

Takiego wyniku się nie spodziewałem. Czyli tak wysokiego zwycięstwa. Dlaczego? Odpowiedzią niech będzie ostatnie pół godziny pierwszej połowy. W tym okresie nie padła żadna bramka, gra była chwilami wręcz wyrównana. Ciężko w to uwierzyć, gdy weźmie się pod uwagę wynik całego meczu. Na szczęście później wszystko poszło już tak, jak powinno. Sześć bramek po przerwie przerosło moje oczekiwania.

Obawiałem się, że w meczu z Gibraltarem, który będzie głównie się bronił, coś może nie zaskoczyć... Szczególnie, że miałem świeżo w pamięci pierwszy set w spotkaniu siatkarzy z Kamerunem. I tu i tam wszyscy oczekiwali zwycięstwa lekkiego, łatwego i przyjemnego. Ten pojedynek siatkarzy pokazał jednak co może się stać, jak za szybko uwierzy się w zwycięstwo ze słabeuszami grającymi na zupełnym luzie, ponieważ nikt na nich nie liczy.

Po szybko strzelonej Gibraltarowi bramce już w dziesiątej minucie, przez następne pół godziny, jak ocenił później Adam Nawałka, coś się zacięło. Na szczęście tylko do przerwy. Pamiętam jak przed meczem pan trener przekonywał, że rywale Polaków prezentują poziom zbliżony do reprezentacji Litwy. Rozumiem, że próbował w ten sposób dodatkowo zmotywować swoich zawodników, by broń Boże ich nie zlekceważyli. Patrząc na wynik, cel osiągnął. Jednak gdybym był reprezentantem Litwy zażądałbym oficjalnych przeprosin. Nie wiem czy Gibraltar wytrzymałby porównanie nawet z San Marino.

Po obejrzeniu historycznego (bo pierwszego eliminacyjnego) meczu tej drużyny nie mam wątpliwości, że jej trener jest niezłym żartownisiem. Allen Bula zapewniał przecież całkiem poważnie, że jego cel stanowi awans do baraży, czyli co najmniej trzecie miejsce w grupie. To chyba trzeba by tę grupę podzielić najpierw na pół...

Mam nadzieję, że nikomu w Polsce nie przyjdzie do głowy, by zbyt długo sycić się niedzielnym zwycięstwem. Biorąc pod uwagę klasę rywala sycić się za bardzo nie ma czym. Robert Lewandowski wcześniej już strzelił cztery bramki Realowi, więc nawet nie trzeba mu niczego tłumaczyć po kolejnej czterobramkowej zdobyczy. Natomiast dwie zdobyte żółte kartki, przez Klicha i Glika, to w takim meczu prawie jak dwa „swojaki”, bo przecież kiedyś trzeba będzie za nie odcierpieć.

Istnieje piłkarska teoria zgodnie z którą, dla podniesienia pewności siebie drużyny, warto zagrać sparing ze słabym rywalem i nastrzelać mu bramek ile się da. Ten warunek został właśnie spełniony przez polską reprezentację i to w pojedynku o stawkę. Zastanawiam się tylko czy owej pewności wystarczy, by nie przestraszyć się Niemców w następnym meczu eliminacyjnym w październiku na Narodowym?

Skoro trener Gibraltaru uwierzył w grę w barażach, mnie łatwiej uwierzyć, że zuchy Nawałki są w stanie przynajmniej nie przegrać. Żeby tak było, niech profilaktycznie obejrzą sobie wcześniej mecz Niemców z półfinału ostatnich mistrzostw świata. Wynik był podobny, 7:1, tylko przeciwnik trochę lepszy.

▬ ▬ ● ▬