2015-12-20
Kandydat do wzięcia za dwa lata?
W kończącym się tygodniu w wielkich europejskich klubach zmieniali się trenerzy. To znaczy trenerzy, ciągle ci sami, zaczynają pracę w innych klubach.
Najpierw jeden, który bardzo, bardzo, bardzo chciał dalej pracować, został zwolniony. Potem drugi, którego bardzo, bardzo, bardzo próbowano zatrzymać, postanowił odejść. Czy tak musiało być (w obu przypadkach)? Widocznie musiało.
Może następnym razem będzie na odwrót. To znaczy zwolnią tego, który będzie bardzo chciał dalej... pracować, a odejdzie ten, którego będą bardzo próbowali zatrzymać. Dlaczego więc na odwrót? Bo może dwaj panowie, Jose Mourinho i Pep Guardiola, zamienią się rolami.
Na razie pogonili pierwszego, drugi nie chciał zostać w klubie. Pisałem już o dymisji Portugalczyka w Chelsea. Teraz więc pora na Guardiolę. Wiadomo już na pewno, że nie przedłuży kontraktu z Bayernem Monachium po zakończeniu obecnego sezonu. Wiadomo więc, że to trener z zupełnie innej półki niż Alax Ferguson czy Arsene Wenger. Nigdy nie wytrzyma w jednym klubie równie długo jak oni. Przynajmniej tak wynika z jego dotychczasowej biografii.
Pamiętam, że z Barcelony też odszedł, bo chciał, a nie dlatego, że musiał. Albo odwrotnie, zależy od punktu widzenia. Być może musiał, bo już tak ma. Dochodzi do pewnego punktu i nic go nie jest w stanie zatrzymać. Gna dalej, choć teoretycznie nie brakuje mu niczego.
W Bayernie mógłby spokojnie pracować bez końca. Nawet jakby znów nie zdobył Pucharu Mistrzów, trudno uwierzyć, by ktoś go chciał zwolnić. Bo przecież mistrzostwo Niemiec zdobędzie na pewno. Jeszcze kilka kolejek i może nawet zacząć grać rezerwowym składem. Na półmetku rozgrywek ma osiem punktów przewagi. W tej chwili w Bundeslidze brak równorzędnych rywali dla drużyny z Monachium.
Guardiola ma kadrę klasowych piłkarzy, warunki do pracy idealne i na dodatek w klubowej kasie zawsze są pieniądze, bo Bayern od lat jest regularnie nad kreską. Czego mu więc brakuje? Może właśnie tego, że nic mu już nie brakuje, więc ciągnie go do czegoś nowego. Jedni nazywają to „wypaleniem”. Inni, znacznie ładniej, określają jako „szukanie nowych wyzwań”. To Guardioli nazywa się Manchester City. Przynajmniej według spekulacji mediów, więc pewnie coś jest na rzeczy.
Najpierw przez cztery lata Guardiola prowadził pierwszą drużynę Barcelony, następnie Bayern przez trzy. Zachowując tę tendencję, w nowym klubie powinien przepracować najwyżej dwa sezony.
W Bayernie zastąpi go Carlo Ancelotti, który przed dwoma laty objął Real Madryt po Mourinho. Może następnym razem znów zastąpi Mourinho? A może będzie na odwrót? Cała trójka wskoczyła już na taką orbitę, na której pracy się nie szuka. Praca znajdzie ich.
▬ ▬ ● ▬