2022-07-05
Już się nie uda...
Zmarł Janusz Kupcewicz. Miałem to szczęście, że dane mi było go poznać. Chciałem się z nim ponownie spotkać w lecie w Gdyni. Nie zdążyłem.
Kupcewicz to przede wszystkim legenda Gdyni i miejscowej Arki. Na jednym z bloków upamiętniono go na wielkim muralu. Najważniejszy klub w jego życiu przesłał w poniedziałek do mediów komunikat wyliczający wszystkie zasługi swojego najsłynniejszego zawodnika:
„Janusz Kupcewicz, który zmarł dzisiaj w nocy, jako zawodnik związany był z naszym klubem w okresie jego największych sukcesów. Debiutował w Arce: 10.08.1974 roku w meczu z GKS Tychy 5:0 (gol w debiucie). Ostatni mecz w żółto-niebieskich barwach rozegrał 09.05.1982 roku z Górnikiem Zabrze 0:1.
Jego największe osiągnięcia jako zawodnika Arki:
● medal i 3 miejsce z reprezentacją na Mistrzostwach Świata w Hiszpanii w 1982 roku
● zdobywca Pucharu Polski (1979),
● uczestnik dwumeczu z Beroe w ramach PEZP (1979),
● król strzelców II ligi w sezonie 1975/76, szósty na klubowej liście wszech czasów wśród najskuteczniejszych. autor gola nr 100 dla Arki w I lidze.
Pierwszy w dziejach „jedenastki” z Ejsmonda reprezentant Polski ogółem 20A-5 bramek, w tym 15A-2 w barwach Arki) i medalista Mistrzostw Świata w 1982 roku (zdobywca bramki w meczu o 3 miejsce z Francją!), także członek kadry na MŚ ’78. Mistrz Polski w barwach Lecha (1983). Wybierany do jedenastek wszechczasów przez kibiców Arki i Lecha”.
Kibice poza Gdynią czy Poznaniem najbardziej zapamiętali go z pewnością z występu w finałach mistrzostw świata w 1982 roku, szczególnie w meczu o trzecie miejsce i fenomenalnej (nie ma tym określeniu żadnej przesady) bramki, którą zdobył. Tak o niej opowiedział, cytowany w biografii Władysława Żmudy „A ty będziesz piłkarzem” („ARSKOM Sport Brokers”, 2021):
„Podchodząc do piłki, już wiedziałem, że będę uderzał przy bliższym słupku. Widziałem, że bramkarz Jean-Luc Castaneda przesunął się bardziej do tyłu, żeby ewentualnie wyjść do dośrodkowania. Nikt nie spodziewał się strzału, dlatego potem słyszałem, że to była jedna z najładniejszych bramek na mistrzostwach, bo taka inna. Inna od pięknych bramek w rzutów wolnych, które też strzelałem, ale po uderzeniach w okienko. A z bramkarzem Castanedą grałem potem w Saint-Etienne. Chłopaki mieli z niego „bekę” w szatni. Pytali:
– Po co tam latałeś do dośrodkowań? Jak można taką bramkę puścić?
Chodził wkurzony, ale traktował to z uśmiechem, bo miał poczucie humoru”.
Kupcewicz nie był konformistą, dlatego czasami miał w życiu pod górkę. Mówił, co myślał, a nie co powiedzieć, by zdobyć większy poklask. Tak jak o finałach w Argentynie w 1978 roku:
„Cieszyłem się, że w ogóle pojechałem na mistrzostwa w wieku 23 lat, więc nie byłem już taki młody. Uważam, że mieliśmy najlepszy zespół w historii polskiej piłki! Było kilku bardzo fajnych młodych chłopaków i pozostali z doświadczeniem – naprawdę fajna ekipa. Pomijam siebie, mówię o innych chłopakach. Drużyna zajęła piąte, szóste miejsce, czyli teoretycznie niezłe osiągnięcie. Ja jednak uważam, że Gmoch spieprzył atmosferę, skłócił cały zespół. Problemy były różne. I odstawienie Włodka Lubańskiego, i zadrażnienia między Bońkiem z Kaziem Deyną”.
Potrafił mówić krytycznie nawet o mistrzostwach w Hiszpanii i sytuacji po awansie do półfinału:
„Jak to my, Polaczki, byliśmy już zadowoleni. Do tego jeszcze w kraju stan wojenny, a tu wielka radość. Uważam, że przegięliśmy! Chyba każdy się domyśli, z czym przegięliśmy. Nie zachowaliśmy się jak profesjonaliści, za długo się tym awansem cieszyliśmy, szczególnie w takiej temperaturze, jaka panowała wtedy w Hiszpanii”.
Spotkaliśmy się w Gdyni w 1ecie 2020 roku. Pamiętam, że przyszedł w żółtym swetrze, czyli w barwach ukochanej Arki. Do głowy mi wtedy nie przyszło, że widzimy się po raz ostatni. W ubiegłym roku, z różnych względów, nie udało się znów spotkać w mieście, w którym mieszkał, a które ja bardzo lubię i dość regularnie odwiedzam, szczególnie w wakacje. Miałem nadzieję, że podczas tegorocznego lata uda się na pewno. Ale na pewno już się nie uda…
Opowiedział mi mnóstwo ciekawych historii, obiecał opowiedzieć następne. Zastanawiał się nad napisaniem biografii, ale miał wątpliwości, czy ten pomysł ma sens:
„Musiałbym napisać prawdę, a ta nie wszystkim by się podobała. I co? Włóczyć się później po sądach”.
Miał zaledwie 66 lat. Tyle jeszcze do przeżycia, tyle do opowiedzenia...
▬ ▬ ● ▬