2025-04-03
Jeszcze będzie normalnie?
W Warszawie odbył się mecz o Superpuchar Polski. Teoretycznie jeden z najważniejszych w roku w rodzimej piłce. Niestety tylko teoretycznie.
Właściwie mecze były dwa. Jeden rozpatrywany w kontekście boiskowych wydarzeń. Drugi rozgrywany w kibicowskim świecie, nie dla każdego niewtajemniczonego do końca zrozumiałym. Mistrz i zdobywca pucharu powinny walczyć o Superpuchar kraju przed rozpoczęciem w nim nowego sezonu ligowego. Na przykład w Anglii taki mecz stanowi wręcz nienaruszalną świętość i tydzień przed rozpoczęciem sezonu odbywa się tradycyjnie na Wembley.
Nam niestety do takich standardów jeszcze trochę brakuje, dlatego rodzimy Superpuchar jest traktowany po macoszemu. Nie dorobił się takiej rangi jak finał Pucharu Polski. Raz się nie odbył, raz połączono go z meczem… ligowym. Przed nowym sezonem znów były problemy z ustaleniem jego terminu, nie pasującego obu klubom mającym prawo w nim wystąpić. Trwały aż do kwietnia, gdy w końcu udało się go rozegrać na Stadionie Narodowym w Warszawie. Mistrz, Jagiellonia Białystok, pokonał zdobywcę pucharu, Wisłę Kraków, 1:0.
Ale mecz miał swój podtekst, na tyle mocny, że właściwie zaczął żyć własnym życiem. Ten równoległy toczył się na płaszczyźnie kibicowskiej, związanej z bojkotem sympatyków Wisły. Walka o Superpuchar stanowiła tylko jego kolejny odcinek. Nie byli wpuszczani na mecze ligowe, a Jagiellonia nie chciała ich też wpuścić na kolejny o Superpuchar początkowo planowany w Białymstoku. A gdy PZPN zdecydował się przenieść mecz na Stadion Narodowy, już z sympatykami Wisły, ci z Białegostoku oznajmili, że w ramach protestu do Warszawy nie przyjadą.
Wszystko zaczęło się od śmierci kibica, o czym już kilka razy pisałem. Jednak związany z tym bojkot wydawał się nie do końca zrozumiały. I chyba słusznie, bo stanowił tylko pretekst do większych rozliczeń w kibicowskim świadku. O co dokładnie chodzi, wyjaśnił Adam Tołoczko, ze Stowarzyszenia Kibiców Jagiellonii (za: sport.tvp.pl):
„Nie zgadzamy się na uczestniczenie w meczach z kibicami Wisły Kraków. Chodzi tu o to, że kibice Wisły nie przystąpili do tzw. paktu kibiców o nieużywaniu sprzętu. Sympatycy wszystkich klubów w Polsce na to przystali z wyjątkiem kibiców Wisły. Konsekwencją tego jest, że nie tylko Jagiellonia, ale również inne kluby w Polsce bojkotują kibiców Białej Gwiazdy. Nasze zdanie jest podobne. Nie mamy wobec kibiców z Krakowa większych problemów, nie musimy się lubić, ale uważamy, że takie kwestie, jak zakaz używania ostrych narzędzi powinny być priorytetem w porozumieniu kibiców z całej Polski”.
Skoro problem został precyzyjnie zdefiniowany, może uda się go wreszcie rozwiązać? Może jeszcze kiedyś będzie normalnie? Na razie na pewno nie jest. Mecz na Stadionie Narodowym obejrzało 10 935 widzów. To najniższa frekwencja w historii obiektu! Ale czy rzeczywiście stanowi „kompromitację PZPN”, jak przeczytałem w jednym z tytułów? Chyba nie do końca, bo przecież związek nie ma wpływu na kibicowskie animozje i bojkoty, które zadecydowały o tak miernej frekwencji na, w większości, pustych trybunach.
Ale dzięki temu można się było przekonać o świetnej akustyce warszawskiego obiektu. Sympatycy Wisły dopingowali swoich piłkarzy przez calutki mecz, a ich śpiewy niosły się po stadionie. Tylko wyobraźnia podpowiadała, jaka mogłaby być na nim atmosfera, gdyby został wypełniony i to kibicami obu drużyn.
Superpuchar zdobyła Jagiellonia, co jest dopiero czwartym trofeum w historii klubu, więc łatwo zrozumieć, jak bardzo pożądanym i odbieranym wręcz z euforią. Była faworytem w starciu z drużyną drugoligową, choć występującą w lidze zwanej pierwszą. Ale ktoś niezorientowany w realiach polskiej piłki miałby poważne problemy ze wskazaniem, kto gra w jakiej lidze.
Wisła od początku starała się zdominować rywali, a jej zawodnicy nie ustępowali im umiejętnościami technicznymi, okresami przejmując inicjatywę w meczu, w którym sprawiedliwszy może byłby remis. Liczenie jednak na sprawiedliwość w piłce jest szczytem naiwności. Jagiellonia naiwna nie była i potrafiła zadać decydujący cios. Zwycięską bramkę zdobył Hiszpan Miki Villar, który jeszcze w maju zdobył z… Wisłą Puchar Polski na tym samym stadionie. Oto wyjątkowa puenta do wyjątkowej historii meczu, które w końcu udało się rozegrać.
▬ ▬ ● ▬