Jeśli nie przegrają sami ze sobą

Fot. Trafnie.eu

Jagiellonia Białystok wygrała 3:1 wyjazdowy mecz barażowy w Lidze Konferencji z serbskim zespołem TSC Bačka Topola. I tak właśnie miało być, ale…

Mistrz Polski był uważany za faworyta i w pierwszym meczu zapewnił sobie wynik, który przed rewanżem za tydzień w Białymstoku stawia go wręcz w komfortowej pozycji. Gdy Jagiellonia poznała rywala trudno było narzekać na los, bo od razu wydawał się zdecydowanie w jej zasięgu. Wskazywał na to choćby wynik z fazy ligowej rozgrywek, w której drużyna z Serbii przegrała u siebie z Legią Warszawa 0:3. I w środę poległa z kolejną polską drużyną też tracąc trzy bramki, ale chociaż zdobywając jedną.

Był jednak taki moment w pierwszej połowie, gdy nie za dobrze to wyglądało. Z punktu widzenia gości oczywiście. Jagiellonię skarcił bowiem piłkarz Republiki Konga Prestige Mboungou dając gospodarzom prowadzenie. Strzelił piękną bramkę po uderzeniu piłki w sam róg spoza pola karnego. Po meczu bramkarz polskiej drużyny Sławomir Abramowicz nawet mu pogratulował tego gola, tak to przynajmniej wyglądało z daleka, gdy piłkarze tradycyjnie na środku boiska wymieniali uściski dłoni.

Kongijczyk w lipcu skończy 25 lat. Jest silny i szybki. Przypomina trochę napastnika Jagiellonii Afimico Pululu. Biografię ma chyba aż za ciekawą, co może dawać do myślenia, bo zdążył już zwiedzić kilka lig i krajów, grając oprócz ojczyzny także w Czechach, Stanach Zjednoczonych, Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratach Arabskich i teraz w Serbii.

Sprawiał sporo problemów obrońcom Jagiellonii i jej bramkarzowi. Między innymi w filmowy wręcz sposób „nawlekł” w polu karnym Norberta Wojtuszka zakładając mu „siatkę” tuż przy końcowej linii. Gdy patrzyłem na popisy Mboungou przypomniały mi się deklaracje przedstawicieli kilku polskich klubów o trwających poszukiwaniach napastników. Choćby Gonçalo Feio, trenera Legii, który kilka godzin przed meczem Jagiellonii na konferencji prasowej w Warszawie stwierdził:

„Pracujemy nad nowym napastnikiem. Nie jesteśmy jednak na tyle blisko domknięcia sprawy, abym podawał nazwisko. Jesteśmy świadomi, że okno jest otwarte do 24 lutego”.

Ale jak sprawdziłem jaka jest wartość rynkowa Kongijczyka (2,9 miliona euro), już wiem, że do Polski raczej nie trafi. Choć trafi na pewno za tydzień ze swoją drużyną na mecz rewanżowy do Białegostoku. Musiałby mieć, jak to się mówi po piłkarsku, „dzień konia”, żeby naprawdę zrobić Jagiellonii krzywdę. Z jego strony grozi jej największe zagrożenie. Ale chyba tylko z jego. Bo jeśli przed czwartkowym meczem nazywano ją faworytem, to jak nazwać przed rewanżem?

Nie należy jednak lekceważyć drużyny TSC Bačka Topola, jak nie należy lekceważyć żadnego rywala. Jeśli piłkarze Jagiellonii za tydzień nie przegrają sami ze sobą, mogą w 1/8 finału Ligii Konferencji trafić w marcu na Legię (zapewniła sobie bezpośredni awans już po fazie ligowej)! Jest więc szansa na precedensowy mecz dwóch polskich drużyn w europejskich pucharach, czego im i sobie życzę.

▬ ▬ ● ▬