Jednak jesteśmy potęgą

Dwie polskie drużyny awansowały do drugiej rundy Ligi Konferencji Europy, co raczej nie stanowiło niespodzianki. Niespodzianką było zupełnie co innego.

Przynajmniej dla mnie, ale czytając teksty na ten temat widzę, że jestem jak samotny biały żagiel. Te dwie polskie drużyny to Lechia Gdańsk i Pogoń Szczecin. Pierwsza ponownie ograła (2:1) w Skopje macedońską drużynę Akademija Pandev, co po meczu wygranym 4:1 tydzień wcześniej w Gdańsku oczywiście zapewniło jej awans. 

Wtedy do boju ruszyła druga i przegrała na Islandii 0:1 z KR Reykjavík. Ale ponieważ tydzień wcześniej pokonała ich w Szczecinie 4:1, też awansowała. Przy okazji trzeba jeszcze dodać, że po raz pierwszy w historii startów w europejskich pucharach Pogoń:

a) wygrała mecz

b) awansowała do następnej rundy

Czyli dwa starcia z Islandczykami były dla niej historycznym występem. Niestety po zakończeniu meczu w Reykjavíku doszło do zgrzytu. Piłkarze z Polski zostali przywołani pod trybunę zajmowaną przez całkiem liczną grupę kibiców ze Szczecina i mocno przez nich zrugani (za: wp.pl):

„Kibice mieli spore pretensje do piłkarzy.

»Tyle przejechaliśmy kilometrów i z takimi pastuchami przegraliśmy!« - padło pod adresem zawodników. Kapitan Damian Dąbrowski milczał, sytuację próbował uspokoić Kamil Grosicki.

Reprezentant Polski przypomniał kibicom, że w poprzednim sezonie zespół do końca walczył o mistrzostwo Polski. Obiecał także, że w następnym meczu zobaczą grę z pełnym zaangażowaniem. »Grosik« podsumował, że w poprzednim sezonie drużyna też podnosiła się po trudnych momentach”.

Następnego dnia Grosicki zamieścił na swoim profilu na Instagramie wpis:

„Pierwszy w historii awans Pogoni w europejskich pucharach za nami. Słodko-gorzki, bo nie takiego występu oczekiwaliśmy po sobie na Islandii.

Wielkie słowa uznania dla wszystkich, którzy przemierzyli tysiące kilometrów, by być z nami w Reykjaviku”.

Zgadzam się z Grosickim, że trzeba się z uznaniem odnosić do kibiców inwestujących własne i często spore pieniądze (miałem się kiedyś okazję przekonać jak droga jest Islandia!), by zobaczyć nawet na końcu świata ukochaną drużynę. Nie jest to jednak powód, by się na jej zawodnikach wyżywać, albo czegoś nie rozumiem.

Bo jeśli (cytując to samo źródło) „spuszczone głowy zawodników były bardzo wymowne”, czy naprawdę zlekceważyli rywali i „przeszli obok meczu”? Drużyna po tylu latach znów awansuje do europejskich pucharów i gra bez „pełnego zaangażowania”? Nie bardzo chce mi się w to wierzyć, choć niczego wykluczyć nie można.

Może bardziej logiczna wydaje się inna interpretacja wydarzeń – polska klubowa piłka jest potęgą! Wysoka porażka Lecha przed tygodniem nikogo niczego nie nauczyła. Dlatego przegrana Pogoni w Reykjavíku znów nazwana została w rodzimych mediach „blamażem”. Wniosek – tylko drużyna z kraju będącego piłkarską potęgą nie ma prawa przegrać na Islandii! Dlatego kibice takiej drużyny mają prawo zbesztać swoich, że „przegrali z pastuchami”, bo oni przecież przylecieli do nich z kraju samych piłkarskich artystów.

▬ ▬ ● ▬