2023-09-13
Jakiś diabeł wcielony?
Lada moment Fernando Santos ma rozstać się z PZPN za porozumieniem stron. Gdy czytam, co się o nim pisze, zastanawiam się, jakim cudem go zatrudniono.
Z tych tekstów wyłania się obraz jakiegoś totalnego cwaniaka. Na dodatek zrobiono też z niego, aż boję się to napisać, oszusta, bo taki przekaz bije z samego tytułu (za: przegladsportowy.onet.pl):
„Fernando Santos oszukał Polskę”.
Miało to polegać między innymi na tym, że:
„Z każdym nieudanym meczem zaczęło podnosić się coraz większe larum, że Santos to kolejny »siwy bajerant«. A przecież na kolejnego po przykrym rozstaniu z Paulo Sousą PZPN miał już sobie nie pozwolić. Tylko że dopiero po czasie okazało się, że Santos to kolejny przybysz z Portugalii, który przyjechał nam wepchnąć trochę garnków i kołder”.
Do tego Portugalczyk miał objawić swą paskudną i fałszywą osobowość:
„Powitalna konferencja prasowa była bodaj jedyną sytuacją, w której Santos jako selekcjoner Biało-Czerwonych uśmiechał się serdecznie. Szybko poznaliśmy jego prawdziwe »ja«. Co prawda już wcześniej można było mieć podejrzenia graniczące z pewnością, że jego posępny wyraz twarzy zwiastuje kłopoty interpersonalne, ale »puściliśmy to mimo oczu«”.
I jeszcze argumenty już zupełnie go dobijające:
„Santos stał się bardziej polski (w złym tego słowa znaczeniu) niż sami Polacy. Szybko wyszły na jaw jego najgorsze cechy, które przypisuje się naszemu narodowi. Niedasizm, kultura dezinformacji, tupolewizm, optymizm magiczny, antyproduceralizm”.
Ostatnie, bo trudne słowo, nawet sprawdziłem, żeby wiedzieć, co oznacza. Okazało się tak trudne, że nie występuje w internetowym słowniku języka polskiego, w którym wcześniej raczej wszystko znajdowałem bez problemu. Purpurowy ze wstydu, gdy zdałem sobie sprawę ze swoich intelektualnych ograniczeń, nawet mimo tego nie miałem najmniejszych wątpliwości, że Fernando Santos musi być jakimś diabłem wcielonym.
Mam taką podłą cechę, która kryje się pod hasłem „krótka pamięć”. Krótka nie jest bynajmniej moja, wręcz przeciwnie, jest aż za dobra, dlatego ze skrupulatnością sadysty potrafię wypunktować tych, którzy taką krótką właśnie posiadają.
Czytając wszystko co najgorsze o Santosie, zacząłem się zastanawiać jakim cudem go zatrudniono? A jeszcze bardziej intrygująca pozostała kwestia, jakim cudem pojawiło się wtedy w mediach tyle wazeliniarskich tekstów na jego temat? Bo niestety „krótka pamięć” to dość rozpowszechniona w środowisku choroba wielu redaktorów. Przy jednoczesnym braku oczywiście umiejętności schylania głowy i przyznania się do błędu.
Gdy w styczniu Cezary Kulesza zdradził kto będzie nowym selekcjonerem, okazało się, że (to samo źródło):
„Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej może dziś spojrzeć w lustro i uśmiechnąć się pod nosem z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Mało kto spodziewał się trenera z takim pokaźnym CV”.
Jeszcze ten fragment:
„Oprócz tych zalet jest jeszcze jedna rzecz, która musiała zaimponować Kuleszy. Santos nie będzie się kłaniał gwiazdom reprezentacji Polski. W obliczu przebudowy trzonu kadry, który prędzej czy później będzie musiał zastąpić, Portugalczyk nie będzie miał sentymentów. Jeśli uzna, że ktoś mu zawadza, nie będzie się z nim certolił”.
I jeszcze puenta:
„Na papierze wszystko się zatem zgadza, można powiedzieć, że Kulesza postąpił właściwie. Nie szedł po bandzie, nie wymyślał kwadratowych jaj w postaci nieoczywistych kandydatów. A przede wszystkim zagrał all-in, zamiast wsłuchiwać się w głos kibiców, dziennikarzy czy ekspertów”.
Brawo, jakby powiedział poprzednik Kuleszy, który przecież zawsze wsłuchiwał się tylko we własny głos.
Ponieważ już trafiłem na tworzone listy potencjalnych następców Fernando Santosa, serdeczna prośba do redaktorów. Zapamiętajcie co napiszecie o tym, który dostanie nominację na selekcjonera. Nabyta wiedza na pewno się przyda, gdy będziecie go potem zwalniać.
▬ ▬ ● ▬