2020-10-31
Jak tu nie popaść w...
Tak jak po poprzednim meczu Lecha w Lidze Europejskiej z Benfiką, tak i po czwartkowym z Rangersami, internet wprost zaroił się komentarzami.
Wypada zacząć od jednego z jego uczestników, czyli piłkarza poznańskiej drużyny. Chwalony przez szkockie media Jakub Moder stwierdził:
„Fajnie, że dzisiaj wyszliśmy ofensywnie na Rangersów, bo tak trzeba grać”.
Nie wiem, czy wypada nie zgadzać się z młodą gwiazdą Lecha, która przecież sama grała w tym meczu, więc powinna wszystko wiedzieć najlepiej, ale jednak zaryzykuję. Chyba oglądałem inny, bo wiele można powiedzieć o grze drużyny Modera, ale na pewno nie to, że prezentowała ofensywny styl. Bo czy drużyna taki styl prezentująca może w całym meczu nie oddać nawet celnego strzału?
Lech starał się grać pragmatycznie, co dowodzi, że realnie ocenił możliwości swoje i rywali. A że nie był to styl porywający? Nie będę nigdy chwalił kogoś, kto na przykład ułańską szarżą zdobędzie trzy bramki w meczu, przy jednoczesnej stracie sześciu.
Ale czy piłkarze Żurawia rzeczywiście byli „bezradni w Szkocji”? To już przesada. Remis raczej im odpowiadał, a dopóki sił i umiejętności starczyło, wydawał się realnym rezultatem. Próbowali stworzyć sobie sytuacje brakowe, ale bez specjalnego efektu. Nie zasłużyli jednak na to, by nazywać ich „bezradnymi”. Na pewno lepiej podsumował sytuację tytuł:
„Lech Poznań bardziej dojrzały, ale mniej porywający. Efekt ten sam - porażka i zero punktów”
Ale już inny, stanowił lekkie przegięcie:
„Styl jest, punktów nie ma”
Żeby przegrać mecz, naprawdę nie potrzeba mieć specjalnie stylu.
Co do ocen zawodników, niektóre były ciekawe. Weźmy Alana Czerwińskiego:
„Bardzo aktywny w ofensywie. Jego rajdy napędzały akcje Lecha Poznań”.
I druga ocena:
„Nie można mu odmówić chęci i ciężkiej pracy w defensywie, ale w ataku mógł dać zespołowi więcej”.
Na wszelki wypadek informuję, że Alan Czerwiński nie ma brata bliźniaka. Za to na jego przykładzie widać, że oceny zawodnika za występ w danym meczu w różnych mediach niekoniecznie muszą być bliźniacze, choć na logikę przynajmniej powinny być do siebie zbliżone.
I na koniec pytanie - czy Lech rzeczywiście „leczy z kompleksów”, jak przekonywał kolejny z tytułów po czwartkowym meczu? Mnie nie tylko nie wyleczył, ale raczej wpędził w jeszcze głębsze.
Pogrążył go Kolumbijczyk Alfredo Morelos. Czyli ten sam, który przed rokiem pogrążył też Legię. Wygląda jakby miał lekką nadwagę, a wzorem profesjonalizmu nie jest na pewno, jeśli wierzyć szkockim mediom. W czasach, gdy każde zagranie w meczu jest nagrywane przez kilka kamer, a potem analizowane przez sztaby klubowych specjalistów, mija rok i ten sam Morelos w niemal identyczny sposób zdobywa głową bramkę, odprawiając kolejną polską drużynę. No to jak tu nie popaść w jeszcze głębsze kompleksy?
Cytaty pochodzą z: interia.pl, wp.pl, sport.pl.
PS: Może kiedyś ten rezultat (patrz zdjęcie) okaże się nie tylko pomyłką wynikającą pewnie z pośpiechu przy wrzucaniu tekstu na stronę?
▬ ▬ ● ▬