Jak rzut monetą

Fot. Trafnie.eu

Po piątkowym losowaniu polskie drużyny poznały rywali w 1/8 finału Ligi Konferencji. Wielkiego wyboru nie było. Mogły trafić tylko na jednego z...

Legia zapewniła sobie awans do 1/8 finału wspomnianych rozgrywek już na jesieni bezpośrednio z fazy ligowej. Jagiellonia Białystok musiała jeszcze grać w barażach. I w czwartek po raz drugi ograła serbską drużynę TSC Bačka Topola. Po raz drugi 3:1. Biorąc pod uwagę te wyniki można powiedzieć, że awansowała lekko, łatwo i przyjemnie. Jednak boiskowe wydarzenia w Białymstoku w rewanżowym meczu nie do końca tę teorię potwierdzały.

To goście głównie prowadzili grę mając aż 62 procent posiadania piłki. Choć już po niecałych dziesięciu minutach stracili bramkę, to po następnych niecałych dziesięciu zdołali wyrównać. Okazali się nieprzyjemnym rywalem w brzydkim meczu pełnym fauli (aż 22 gości), pełnym strat piłki z obu stron. Najważniejsze, że mimo tego znów wygranym przez Jagiellonię, bo dzięki kolejnemu zwycięstwu Polska zyskały kolejne punkty w rankingu UEFA.

Po wprowadzeniu fazy ligowej do wszystkich rozgrywek pucharowych UEFA zmieniły się bardzo zasady losowania ich fazy pucharowej. Przynajmniej w 1/8 finału. Przypominały raczej rzut... monetą. Przed losowaniem było wiadomo, że Jagiellonia może trafić tylko na belgijskie Cercle Brugge lub Legię, Legia na Jagiellonię lub norweskie Molde FK.

Choć wybór był niewielki, to przynajmniej z mojego punktu widzenia więcej niż ekscytujący. Przecież po raz pierwszy w europejskich rozgrywkach pucharowych mogły ze sobą zagrać dwie polskie drużyny! Taka perspektywa nie wszystkim wydawała się jednak aż tak atrakcyjna. Hiszpański napastnik Jagiellonii Jesus Imaz dał temu jednoznaczny wyraz (za: sport.tvp.pl):

„Nie chcę grać z Legią w kolejnej rundzie i tak mamy sporo meczów ze sobą”.

Co do liczby meczów niewątpliwie ma rację, bo w przyszłym tygodniu zagrają przecież ze sobą w Warszawie w ćwierćfinale Pucharu Polski, a w połowie kwietnia także w Ekstraklasie. I dwóch kolejnych meczów pomiędzy tymi drużynami w Lidze Konferencji nie będzie. Jagiellonia zagra z Cerce Brugge, Legia z Molde FK.

Zauważyłem, że znacznie większe podniecenie w ojczyźnie związane jest z czym innym (za: przegladsportowy.onet.pl):

„Polska nadal jest 17. w krajowym rankingu UEFA, a celem jest przesunięcie się na 15. pozycję. Daje ono prawo do wystawienia dwóch ekip w eliminacjach Ligi Mistrzów (czego jeszcze nigdy nie zrobiliśmy) i łącznie pięciu ekip w pucharach (w dodatku z lepszymi rozstawieniami) — co istotne, ranking działa z przesunięciem. To oznacza, że gdybyśmy na koniec obecnego sezonu (2024/25) zajęli 15. miejsce, to nagrodę "odebralibyśmy" w sezonie 2026/2027.

Tak teraz wygląda sytuacja na interesującym nas odcinku:

14. Szkocja 34,750 pkt (1,750 pkt przewagi nad Polską)

15. Dania 33,981 pkt (0,981 pkt)

16. Szwajcaria 33,225 pkt (0,225 pkt)

17. Polska (33,000 pkt)

Za plecy nie musimy patrzeć, bo 18. Izrael nie ma już ekip w pucharach, a 19. Cypr traci do nas prawie sześć punktów. To różnica nie do odrobienia w tym sezonie, co oznacza, że nie spadniemy poniżej 17. miejsca”.

Po raz kolejny apeluję, by nie podniecać się za bardzo, dlatego przypomnę, co napisałem przed trzema miesiącami, gdy niestety przyszła mi do głowy mało optymistyczna refleksja:

„Skoro Polska tak ekspresowo awansuje teraz w rankingu UEFA, to gdyby jej drużynom było wreszcie dane rywalizować w mocniejszych rozgrywkach (Liga Mistrzów), może zaliczyć równie ekspresowy zjazd w rankingu. Ale nie zawracam sobie na razie głowy zbyt szczegółową tego analizą i cieszę się zwycięstwami w Lidze Konferencji, póki są”.

▬ ▬ ● ▬