2016-05-23
Jak pozory mogą mylić
Podczas weekendu w Wielkiej Brytanii odbyły się dwa finały krajowych pucharów. Niestety więcej dyskutowano o tym, co działo się wokół nich.
W niedzielnych wiadomościach w telewizji Sky News informacją dnia była ta o Jose Mourinho. I to nie w wiadomościach sportowych, ale tych otwierających poranny serwis. Ma zostać menedżerem Manchesteru United. Podobno, bo właściwie żadnych konkretów nie podano, tylko przypuszczenia. Ale podobno źródło jest pewne i decyzja zapadnie w najbliższych dniach.
Tyle wystarczyło, by po ulicach Londynu za Portugalczykiem gonił tłum fotoreporterów i operatorów kamer. Każda związana z nim wiadomość w angielskich mediach na pewno się sprzeda. Szczególnie, że w tym przypadku na pewno jest coś na rzeczy. Czyli moje ostatnie zdanie z poprzedniego tekstu ma szansę szybko znaleźć odpowiedź.
Równocześnie z obrazkami z londyńskiej ulicy pokazano fragment konferencji prasowej po finale Pucharu Anglii. Manchester United pokonał w nim po dogrywce Crystal Palace 2:1. Na salę wszedł pewnym krokiem menedżer zwycięskiej drużyny Louis van Gaal. W ręku trzymał trofeum. Postawił je na stole przed sobą i zaczął rugać dziennikarzy.
Ten puchar był mu potrzebny jako dowód w sprawie. Dlatego wypominał im, że od pół roku wyłącznie go zwalniają, a on nie tylko nadal jest na swoim stołku, ale jeszcze zdobył coś dla klubu. Zdobyty puchar miał ich kuć w oczy, a dla niego stanowił możliwość odreagowania po kilku miesiącach upokorzeń.
Gdy dziennikarzowi Sky News udało się zadać pytanie Van Gaalowi już po konferencji na korytarzu stadionu Wembley, odpowiedział z typową pewnością siebie, że dalej będzie menedżerem drużyny, bo ma trzyletni kontrakt. Zaraz jednak dodał:
„Nigdy nic nie wiadomo”.
Jak na język dyplomacji powiedział dużo, a jego pewność siebie raczej była na pokaz. Chyba rzeczywiście w najbliższych dniach może pojawić się bardziej konkretna informacja związana z Mourinho. Znając Van Gaala odpowiednio zabezpieczył się w kontrakcie przed opcją wcześniejszego zwolnienia.
Jeszcze więcej komentarzy wzbudził finał Pucharu Szkocji. Kto go obejrzał, nie żałował. Hibernian z Edynburga pokonał Rangersów z Glasgow 3:2. Toczony w dużym tempie mecz był naprawdę ciekawy, a chwilami wręcz pasjonujący, choć po raz pierwszy grały w nim dwie drużyny z drugiej ligi!
Dla Rangersów, którzy zostali karnie zdegradowani z powodu problemów finansowych, to miało być wspaniałe zakończenie sezonu wieńczące powrót do szkockiej ekstraklasy po trzech latach. Dla Hibernian szansa na ponowne zdobycie trofeum po… 114 latach.
Rangersi prowadzili 2:1, ale w samej końcówce rywale z Edynburga strzelili im dwie bramki i oszaleli ze szczęścia. Niestety ich kibice poszli krok dalej i zaczęli szaleć wbiegając na murawę tuż po końcowym gwizdku. Połamali jedną z bramek, powyrywali na pamiątkę (!) fragmenty murawy.
Ale najgorsze, że przy okazji doszło do bójek z kibicami Rangersów. Atakowani byli też zawodnicy drużyny z Glasgow schodzący z boiska. Policja analizuje teraz zapis wideo. Aresztowano jedenaście osób, ale już zapowiedziano kolejne zatrzymania. W mediach pojawiły się komunikaty do potencjalnych świadków mogących pomóc w zidentyfikowaniu kolejnych uczestników zamieszek.
W ubiegłym roku byłem w Glasgow na meczu reprezentacji Polski na Hampden Park, na którym teraz doszło do zadymy. Byłem też przy okazji w Edynburgu. Obie wizyty wspominam z przyjemnością. Szkoccy kibice wydali mi się najsympatyczniejsi na świecie. Gdy wracałem z nimi pociągiem do centrum Glasgow zachowywali się fantastycznie, mimo że odpadli z walki o wyjazd na EURO 2016. Śpiewali i bawili się jak po zwycięstwie.
Byłem też zachwycony atmosferą Edynburga. Szkocja stolica wygląda jak jedno wielkie muzeum. Słynie w świecie z organizowanego corocznie wielkiego festiwalu kultury. Kojarzyła mi się dotąd z pewnym dostojeństwem, na pewno nie z chuliganami. Jak widać pozory mogą być mylące. Nawet bardzo.
▬ ▬ ● ▬