Jak on to wytrzymuje?

Fot. Trafnie.eu

Zakończyła się druga runda fazy grupowej mistrzostw w Katarze. Każde mają swoich bohaterów. Wsłuchując się w odgłosy trybun kilku już można wskazać.

Bo reagują one na każde wyjątkowe zagranie charakterystycznym „Oooooo...”. Zawsze jest tego sporo na meczach Brazylii, bo te na każdych mistrzostwach stanowią jakby wartość dodaną. Najtrudniej się na nie dostać, a chętnych nie brakuje, bo statystycznie, choć chyba nikt takich statystyk nie prowadzi, liczba technicznych fajerwerków na mecz jest w nich największa. Z pewnością nie przez przypadek organizatorzy zaplanowali dwa z trzech grupowych występów Brazylijczyków na największym stadionie Lusail.

Gdy grali tam z Serbią charakterystyczne „Oooooo...” przemykało przez trybuny wiele razy. Bramka Richarlisona to był absolutny techniczny majstersztyk. Nie dość, że piękna, to jeszcze sam zaliczył… asystę. Sposób w jaki przyjął piłkę, podbijając ją i przygotowując sobie do uderzenia, plus niebywała koordynacja ruchowa, kiedy potrafił się obrócić i uderzyć nie do obrony na bramkę – jak dotąd gol tych mistrzostw.

Ale kibice przychodzą przede wszystkim na mecze Brazylijczyków dla Neymara. Właściwie na jednego z Neymarów, bo według mojej teorii Neymarów jest dwóch. Ten genialny technicznie, czarujący trickami, totalnie nieobliczalny dla obrońców. Takiego głównie oglądaliśmy w Katarze w pierwszym meczu. Rozpierała go energia i chęć do gry. Szalał z piłką, gdy miał ją przy nodze.

Choć było i trochę, na szczęście nie za wiele, tego drugiego Neymara – chłopca, który nigdy nie wydorośleje i kiedy uzna, że warto minąć jeszcze jednego rywala, to na pewno spróbuje, choć straci na tym jego drużyna. Kilka niepotrzebnych zagrań zanotował, ale tych udanych miał znacznie więcej. I mam nadzieję, że aż do końca mistrzostw tak będzie, bo oglądanie go w akcji jest prawdziwą frajdą. Oczywiście jeśli wyleczy kontuzję kostki, której nabawił się w meczu z Serbią, i z powodu której nie wystąpił w kolejnym meczu ze Szwajcarią, i nie wystąpi też w kolejnym z Kamerunem.

Ale jeszcze bardziej od Brazylijczyków podobał mi się Jamal Musiala w spotkaniu Niemców z Hiszpanią. Gdy rok czy dwa lata temu słyszałem zachwyty nad jego potencjałem, wydawały mi się jeszcze nieco na wyrost. Uważałem go dopiero za kandydata na prawdziwego piłkarza. Szybko dorósł do odpowiedniego poziomu, bo w Katarze pokazuje, że już takim jest.

Chyba najczęściej ze wszystkich zawodników w meczu z Hiszpanami zachwycał widzów na trybunach. Jego łatwość dryblingu i odwaga z jaką się na niego decyduje jest zadziwiająca, a umiejętność mijania przeciwników wręcz niewiarygodna. Potrafi dosłownie na metrze kwadratowym zgubić nawet dwóch próbujących mu odebrać piłkę. Może nie zawsze jest tak efektowny jak Neymar ze swymi popisami technicznymi, ale z całą pewnością bardziej efektywny. To w tej chwili już jeden z najważniejszych zawodników reprezentacji Niemiec, a więc nie byle jakiej drużyny. I do tego czarował na tle Hiszpanów mających przecież spore umiejętności techniczne. A ma dopiero dziewiętnaście lat! Co będzie jak jeszcze trochę nabierze doświadczenia?

I na koniec o naszych dwóch orłach. Wojciech Szczęsny jest najważniejszym jak dotąd zawodnikiem polskiej reprezentacji. Ale osiągnął coś jeszcze ważniejszego. Z Meksykiem bronił naprawdę dobrze, a z Arabią Saudyjską wręcz wyśmienicie. Nie tylko obronił karnego, ale, co było może nawet trudniejsze, natychmiast zdołał się podnieść z murawy i wybić piłkę po próbie dobitki. Do tego zaliczył również kilka świetnych interwencji.

Najważniejsze jest jednak co innego. Poprzednie wielkie imprezy były dla niego pasmem nieszczęść, a te przytrafiały się zawsze już w pierwszym meczu. Mistrzostwa Europy 2012 – sprokurowany faul i czerwona kartka na inaugurację imprezy z Grecją, do tego w rodzinnej Warszawie! Kolejne mistrzostwa Europy w 2016 roku i kontuzja w meczu z Irlandią Północną. Wreszcie mistrzostwa świata w Rosji przed czterema laty i straszny kiks w starciu z Senegalem, po którym rywale zdobyli bramkę. Czyli już po inauguracyjnym spotkaniu z Meksykiem Szczęsny stał się pierwszym wygranym turnieju! Może nie wszyscy zdali sobie z tego sprawę, ale mam nadzieję, że on tak.

Na pewno doskonale zdaje sobie sprawę z klasy reprezentacyjnego kolegi Matty Cash, który oceniając go po meczu z Arabią Saudyjską stwierdził:

„Szczęsny robi wielką różnicę”.

Z całą pewnością, podobnie jak Robert Lewandowski, którego zostawiłem sobie na deser. Miałem możliwość porównania co mówił i jak wyglądał po obu meczach. Najpierw w Mixed Zonie po zremisowanym z Meksykiem, w którym nie strzelił karnego. To było jak jakieś fatum, bo ciągle bez gola już w kolejnych finałach mistrzostw świata. Był totalnie przybity, co mogę ocenić, bo widziałem go w podobnych okolicznościach już dziesiątki razy. Jednak podszedł do dziennikarzy i rozmawiał z nimi.

A potem obserwowałem go na konferencji prasowej po meczu z Arabią Saudyjską, na której odebrał nagrodę dla najlepszego piłkarza. Uśmiechnięty, rozluźniony, wręcz promieniujący wszystkim co najlepsze.

Kolejny raz pokazał, że jest wielkim piłkarzem, bo kolejny raz przejechano się po nim bez znieczulenia. Po meczu z Meksykiem dostałem SMS-em taki rysuneczek od znajomego. Pluton egzekucyjny, którego dowódca pyta skazańca o ostatnie życzenie. Ten odpowiada: „Niech strzela Lewandowski”.

Niby tylko żart, ale chyba nie wszyscy zdają sobie sprawę jakiemu ciśnieniu jest nieustannie poddawany. Jak on to wszystko wytrzymuje i dalej pokazuje co potrafi?

▬ ▬ ● ▬