2020-06-22
Histeria narodowa
Robert Lewandowski na pewno nie zdobędzie w tym roku „Złotej Piłki”. Czy to już koniec świata? Media w jego ojczyźnie nie mają najmniejszych wątpliwości, że tak.
Magazyn „France Football” oficjalnie ogłosił, że w tym roku nie przyzna swojej prestiżowej nagrody. Reaktor naczelny Pascal Ferre wyjaśnił, że decyzja nie była łatwa, ale konieczna. Trudno bowiem uczciwie ocenić zawodników grających w nienormalnych (poza styczniem i lutym) warunkach – na stadionach bez kibiców, z pięcioma zmianami w meczu czy w zupełnie nowym, z konieczności, formacie rozgrywek, jak w Lidze Mistrzów i Lidze Europejskiej.
Potrafię decyzję zrozumieć. Ze względu na pandemię koronawirusa część lig w ogóle nie wznowiła nawet rozgrywek. Przełożono finały mistrzostw Europy. Można więc powiedzieć, że warunki nie były dla wszystkich jednakowe, więc podjęto taką decyzję, a nie inną.
Niestety dzieje się to akurat w roku, w którym za głównego kandydata do zdobycia „Złotej Piłki” uznawano od pewnego czasu Roberta Lewandowskiego. Warto zapytać, czy stracił ostatnią szansę na jej zdobycie? Bo jeśli tak, ma naprawdę pecha. Ale tego nie wie nikt, z Lewandowskim włącznie. I oczywiście nikt nie wie, z Lewandowskim włącznie, czy dostałby nagrodę, gdyby pod koniec roku jednak ogłoszono zwycięzcę. To wszystko czyste dywagacje. Ponieważ ich bohaterem jest „nasz chłopak”, więc rodzime media rozdmuchały je już ponad miarę.
Tym należy tłumaczyć wręcz histeryczną ich reakcję na wiadomość, że nagroda w tym roku przyznawana nie będzie. Okazało się, że Lewandowski „został okradziony”. Okradziony z czego? Z czegoś, czego nie ma? Najpierw trzeba by było „Złotą Piłkę” zdobyć, co nie wydaje się aż tak proste, jak wielu rodaków polskiej gwiazdy uważa.
Można się było spodziewać, ze głos zabierze też oczywiście mój ulubiony ulubieniec Jan Tomaszewski, przepytany na wspomnianą okoliczność. Dla niego świat jest czarny albo biały, nie bawi się w subtelności. I oczywiście zawsze ma rację, a ci, którzy jej nie mają są dla niego najwyżej stadem idiotów. Tym razem znalazł ich we Francji, grzmiąc (za: wp.pl):
„Dla mnie jest to idiotyzm XXI wieku. Dlaczego? Dlatego, że Złota Piłka nie jest tylko dla piłkarza najlepszego na świecie. Jest dla miliardowej rzeszy kibiców, którzy przez rok mają swojego idola”.
Pan Tomaszewski może wygadywać nawet największe głupoty, jeśli nie zahaczają o jakieś karne paragrafy. Te wygadywane ostatnio, jak mi się wydaje, nie zahaczają. Natomiast już kolejną jego wypowiedź mam ochotę zgłosić do konkursu na największy „idiotyzm XXI wieku”, że pozwolę sobie podeprzeć się cytowanym przed chwilą określeniem:
„TVP powinno zorganizować internetowy plebiscyt wraz z innymi państwami zrzeszonymi w FIFA. W każdym państwie jest telewizja publiczna i ma swój dział sportowy. Internetowo to można zrobić w ciągu pięciu minut. I wtedy byśmy mieli prawdziwego najlepszego piłkarza na świecie”.
Brawo, genialne! A co by było, gdyby się okazało, że Lewandowski nie zdobył nagrody wymyślonej przez pożal się Boże eksperta? Oto jego odpowiedź:
„Tu nie jest ważne, czy Robert by zwyciężył, czy nie. Ważne, aby ta nagroda była”.
A mnie się wydaje, że nie jest ważne, co pan Tomaszewski wygaduje. Dla niego najważniejsze, by ktokolwiek chciał go o cokolwiek zapytać, zaspakajając narcystyczne potrzeby. I niestety ciągle znajduje się ktoś, kto chce pytać, nie robiąc przy okazji nic, by kolejnym sensownym pytaniem zmiażdżyć delikwenta.
PS: Ze „Złotą Piłką” u Lewandowskiego jest trochę jak z mistrzostwem świata u Messiego. Czyli nawet ci najwięksi nie mogą mieć wszystkiego...
▬ ▬ ● ▬