2024-07-16
Gdy Ordnung śpi
Mistrzostwa Europy zakończone, więc przez media przelewa się fala związanych z nimi podsumowań. Tym razem postanowiłem popłynąć zgodnie z prądem, więc…
....też poczułem potrzebę, by podzielić się swoimi spostrzeżeniami związanymi z rozgrywaną w Niemczech imprezą. Pod względem sportowym na kolana nie rzuciła. Zawsze pośrednim miernikiem jej poziomu jest wybór najlepszego piłkarza. Znając zwyczaje UEFA można się było spodziewać, że będzie nim oczywiście ktoś ze zwycięskiej drużyny. I oczywiście był. Nagrodę odebrał Rodri.
Dla mnie to wybór nie do końca taki oczywisty. Na pewno należał do ważnych zawodników nowego mistrza Europy. Tak samo jak od lat jest kluczowym graczem jednej z najlepszych klubowych drużyn na kontynencie, czyli Manchesteru City. Ale czy rzeczywiście był najlepszy? To niech każdy oceni sam.
Żadnych znaków zapytanie nie ma z pewnością przy wyborze najlepszego młodego zawodnika imprezy. Został nim Lamine Yamal, bo gdyby został kto inny, chyba UEFA trzeba by podać do… sądu. Ten smarkacz dzień przed finałem skończył dopiero 17 lat, a grał jak stary wyga. Wchodzenie w dryblingi, ciąg na bramkę, przegląd pola, kluczowe podania, wykańczanie akcji – wszystko na naprawdę wspaniałym poziomie. Aż strach pomyśleć co będzie wyprawiał na boisku, gdy jeszcze nabierze doświadczenia, choć już go ma, jak na swój wiek, mnóstwo. Nie pamiętam, by jakiś szesnastolatek (tyle miał oficjalnie skończonych lat prawie do samego końca mistrzostw) odgrywał tak znaczącą rolę na jakiejkolwiek wielkiej imprezie (mistrzostwa Europy i świata), które widziałem, a sporo już widziałem.
Pod względem kibicowskim EURO 2024 z pewnością wypadło dobrze. Wszędzie pełne stadiony, wszędzie luźna atmosfera wiecznej fiesty. Przyjezdni byli wdzięczni gospodarzom, że mogli pić piwo gdzie tylko mieli ochotę bez żadnych konsekwencji prawnych. Bo są przecież kraje, gdzie konsumpcja alkoholu w miejscach publicznych obwarowana jest bardziej restrykcyjnymi przepisami. Dlatego kibiców z niemieckich mistrzostw zawsze będę pamiętał z butelką piwa w ręce. A szczególnie Szkotów, chyba najsympatyczniejsza i jedna z najliczniejszych grup (fantazji nie brakowało też Holendrom), z całymi skrzynkami piwa, które zabierali nawet ruszając w podróż metrem.
Ważne, że nie dochodziło do większych rozrób. Drobne incydenty na tak wielkiej imprezie przy tłumach z promilami we krwi zdarzają się zawsze. Sam widziałem pewną bójkę, czy może raczej przepychankę po meczu Anglia – Szwajcaria w Düsseldorfie. Na szczęście zdarzało się to incydentalnie, co świadczy z pewnością o sukcesie imprezy pod tym względem.
Na pewno sukcesem nie była organizacja w jak najszerszym rozumieniu tego słowa. O fatalnym funkcjonowaniu kolei dokładnie pisałem, więc tematu nie mam zamiaru ponownie podejmować, by znów niepotrzebnie się nie denerwować. Uważam, że moje rozwinięcie skrótu nazwy niemieckich kolei DB, jako „DNO BEZNADZIEI”, idealnie odzwierciedla reprezentowany przez nie poziom usług. Opisałem też absurdalne działania policji i służb miejskich, totalnie świadczące o braku wyobraźni. Słynny niemiecki „Ordnung”, czyli porządek, już dawno zapadł w długi sen.
I na koniec drobny polski akcent. Piłkarze pożegnali się szybko z mistrzostwami. Do końca pozostali tylko dwaj sędziowie. W finale Szymon Marciniak był arbitrem technicznym, Tomasz Listkiewicz pełnił funkcję rezerwowego asystenta. Jak się nie ma co się lubi, to...
▬ ▬ ● ▬