Filozof FC

Fot. trafnie.eu

Za oknem mróz. Na mecze Ekstraklasy trzeba jeszcze kilka tygodni poczekać. Na razie można się za to nasycić efektownymi igraszkami słownymi.

Tych wszystkich, którzy tęsknili za zimą i przeszkadzało im +5ºC, wygnałbym teraz na cały dzień z domu. Niech się nacieszą zimą. Piłką w krajowym wydaniu nacieszyć się nie da, bo przerwa w rozgrywkach. Polskimi piłkarzami za granicą też nie za bardzo, bo dla większości przerwa w występach trwa cały rok.

Dominik Furman, jeszcze uśmiechnięty przy prezentacji koszulki Toulouse w ubiegłym tygodniu, w niedzielę nie znalazł się nawet w kadrze nowego zespołu na mecz ligowy z Monaco. Tak samo jak wczoraj na spotkanie w Pucharze Francji.

Włączyłem we wtorek telewizor z nadzieją, że zobaczę w meczu Pucharu Włoch kolejny występ Łukasza Skorupskiego. Pełne trybuny na Stadionie Olimpijskim, a przeciwnikiem Romy Juventus Turyn. Ale ćwierćfinał to już za wysokie progi dla naszego ławkowicza. Zobaczyłem go na środku boiska po meczu, jak gratulował kolesiom z drużyny zwycięstwa. Czy w takiej roli będzie występował do końca sezonu?

Czyli na boisku, delikatnie mówiąc, kicha. Za to wokół niego słowne fajerwerki. Nawet kilka odpowiedników „bramki kolejki”. Szkoda tylko, że głównie swojaków…   

W „Fakcie” znalazłem wywiad z Dawidem Janczykiem trenującym z rezerwami Legii. Po pierwsze, ucieszyłem się, że się odnalazł. Po drugie, jeszcze bardziej się ucieszyłem, gdy zdeklarował z przekonaniem, że jednak nie jest alkoholikiem, bo takie ploty krążyły „na mieście”. Po trzecie, nie wiem czy się śmiać, czy płakać, gdy czytam co wygaduje. 

Tak się zapętlił w swojej karierze (przy pomocy własnego agenta), że wylądował na testach w irlandzkim Limerick:

„To był amatorski klub. Treningi trzy razy w tygodniu. Zawodnicy mieli dodatkową pracę”.

Co Janczyka tam najbardziej zbulwersowało. Zarobki, czyli „absurdalna tygodniówka” - mniej niż tysiąc funtów. Czyli mógł zarobić miesięcznie więcej, niż jeszcze wielu jego rodaków zarabia rocznie (ponad 20 tysięcy złotych) często tyrając na tę skromną pensję. Więc może niech lepiej waży słowa. Tym bardziej, że dał „sobie miesiąc, żeby dojść do formy fizycznej”.

A co potem, jeśli się nie uda? Sam stwierdził przecież, że nie chciał podjąć się pracy zwykłego śmiertelnika:

„Jestem piłkarzem. Nie wyobrażam sobie, żeby robić coś innego”.

Znów błysnął prezes Ekstraklasy SA Bogusław Biszof, powoli stając się jednym z moich ulubieńców. W „Przeglądzie Sportowym” na pytanie czy zamykanie stadionów to tani populizm, odpowiedział:

„Z ubolewaniem uważam, że tak jest. To działanie niezasadne. Skoro nabroiło kilka osób, to te sankcje są zdecydowanie nieproporcjonalne. Po prostu tego nie rozumiem. Jeżeli ktoś wyrządzi szkodę w galerii handlowej, to czy zamyka się całą galerię? W przypadku piłki zamyka się trybuny z niebywałą łatwością i pozwala roznosić ten smród niby zagrożenia na cały kraj”.

Miałem niestety kilka razy nieszczęście oglądać mecze bez udziału kibiców. To prawdziwy dramat. Lepiej byłoby umówić się na konkretny wynik i nie wychodzić na boisko. Ale jeszcze lepiej nie wygadywać takich oklepanych kawałków jak pan prezes. Uwaga do tych kolejny raz powtarzających, że to problem zaledwie kilku osób. Skoro tylko kilku, WYŁAPCIE ICH WSZYSTKICH!!! I nie wpuszczajcie na stadiony. Wreszcie będzie spokój.

Od lat słyszę, z podziwu godną regularnością, te frazesy. Niech więc liczna grupa mądrali i filozofów zrobi z tymi jednostkami porządek. DO DZIEŁA! Skorzystają wszyscy, wy też. Albo lepiej w ogóle się nie odzywajcie.      

Równie obłudna reguła działa w przypadku meczów tak zwanej reprezentacji Polski rozgrywanych poza terminami FIFA. Właśnie zabrał głos w tej sprawie Zbigniew Boniek. Nazywanie owych meczów śmiesznymi jest nieporozumieniem. Tragikomiczne są raczej próby wyrzucenia ich z kalendarza.  

Przecież wiadomo od lat, że drużyna z łapanki z polskiej ligi jest na siłę nazywana pierwszą reprezentacją, bo dzięki temu można przehandlować jej spotkania telewizji i zarobić dzięki temu kasę. I to wcale nie śmieszną, tylko konkretną. Śmieszna jest za to kolejna deklaracja pana prezesa. Gdy w lutym ubiegłego roku Rumunii wywinęli numer i dokonali za dużo zmian w „oficjalnym” starciu z polskimi ligowcami, grzmiał: „Koniec z takimi meczami”. I jako argument podał, że ten był zakontraktowany jeszcze przed jego kadencją. Minął rok i już za jego kadencji zakontraktowano kolejne dwa.

Teraz Boniek ma „tajny plan” i deklaruje, że… koniec z takimi meczami. Już wie jak to zrobić, ale na razie nie powie. Mamy się dowiedzieć za kilka dni. Czyli kilka dni po dwóch ostatnich spotkaniach reprezentacji, czy kilka dni po kolejnych, na początku 2015 roku?

▬ ▬ ● ▬