Fenomenalny? No, bez żartów

Wojciech Szczęsny znów stał się bohaterem mediów. Czyli sinusoida opinii na jego temat odbiła w górę. Właściwie nic niezwykłego, jednak warto zauważyć…

Polski bramkarz Barcelony wyrósł na jednego z bohaterów jej wyjazdowego meczu z Sevillą. Wszystko za sprawą jego interwencji, szeroko pokazywanej i komentowanej w mediach. Barcelona wygrała 4:1 (bramka Roberta Lewandowskiego), a wspomniana sytuacja wydarzyła się przy stanie 1:1 pod koniec pierwszej połowy.

Do dośrodkowania z lewego skrzydła wyskoczył belgijski napastnik Sevilli Dodi Lukebakio. To naprawdę niezły grajek, który bardzo podobał mi się w jednym z jej poprzednich meczów z inną drużyną z Barcelony – Espanyolem, przed dwoma tygodniami. Nie byłem więc specjalnie zaskoczony, że zdecydował się na efektowne uderzenie piłki „nożycami”, co można zobaczyć na załączonym filmiku. Ta odbiła się jeszcze od murawy, ale Szczęsny był czujny i wybił ją na rzut rożny.

Przeczytałem, że polski bramkarz popisał się”fenomenalną interwencją”. Oczywiście każdy ma prawo oceniać sytuację jak chce. Ale oczywiście tytuł typowy na miarę współczesnych mediów. Chciałbym subtelnie zwrócić uwagę, że piłka po koźle leciała mniej więcej w środek bramki, gdzie znajdował się Szczęsny. Zareagował prawidłowo, bezpiecznie ją wybijając i neutralizując zagrożenie.

Gdyby komuś moja interpretacja wydarzeń nie odpowiadała, zapytam – czy gdyby piłkę po tym strzale przepuścił, zostałby rozgrzeszony? Pewnie znów odezwały by się głosy, że za stary, za wolny, już nie ten refleks i nadaje się najwyżej na emeryturę. Bo przecież piłka była w jego zasięgu, więc trudno budować mu pomnik tylko za to, że zareagował prawidłowo.

Płynie z tego dla mnie oczywisty wniosek, że Szczęsny nie był aż tak fenomenalny jak go opisano, podobnie jak nie był tak beznadziejny jak opisywano go jeszcze całkiem niedawno. Przypomnę, że zaledwie przed kilkoma tygodniami często ci sami, którzy zrobili w niedzielę z niego geniusza, radzili mu pośpiesznie znów zakończyć karierę niespodziewanie wznowioną.

Szczególnie po meczu Ligi Mistrzów z Benfiką w Lizbonie. Gdy, między innymi, zderzył się z obrońcą Barcelony Alejandro Balde i w wyniku tego zdarzenia rywale zdobyli bramkę, niektórzy twierdzili ironicznie, że jego drużyna gra bez bramkarza. Nawoływano, by już w przerwie (!) rozwiązać z nim kontrakt za czyny określane jako „sabotaż najwyższego kalibru”. Brakowało tylko złożenia doniesienia do prokuratury na Szczęsnego i trenera Hansiego Flicka za działanie w zorganizowanej grupie na szkodę innego bramkarza Barcelony, Iñakiego Peñi.

Chyba jednak Flick trochę zna się na piłce, skoro mimo wielu krytycznych uwag postanowił dalej stawiać na Szczęsnego. Jak na razie z korzyścią dla Barcelony, która jeszcze nie poniosła porażki z nim w bramce.

Płynie z tego jeszcze jeden wniosek, raczej mało odkrywczy, że we współczesnych mediach nic już nie może być normalne. Nie można popełnić błędu, nie można wybić piłki jak należy zgodnie z bramkarskim abecadłem. Albo jesteś nieudacznikiem, albo jesteś genialny. Takie opcje, szczególnie w tytułach, zawsze mile widziane. Pośrednich opcji brak. I przypadek Szczęsnego z ostatnich tygodni najlepiej to potwierdza.

▬ ▬ ● ▬