2025-02-09
Efekt patologiczny
W subiektywnym podsumowaniu tygodnia o tym, że (nie tylko) Polak potrafi. To wiadomo od lat. To, że pieniądze nie śmierdzą też. Wystarczy więc połączyć...
A w tym połączeniu pomocna, nawet nieodzowna, jest piłka, co dwa przypadki z ostatni dni najlepiej obrazują. Najpierw informacja niemal szokująca, bo okazuje się, że znów u nas handlują meczami, czyli ustawiają ich wyniki. Ale jest też drobny element pocieszenia w owej smutnej refleksji – na szczęście nie w lidze, ale w meczach towarzyskich przed sezonem. Tajemniczy informator zdradza, że (za: sport.tvp.pl):
„Na początku okresu przygotowawczego spodziewałem się niepokojących wieści z Turcji i ″koncertów″ w wykonaniu tamtejszych sędziów. A jednak zaskoczyły mnie spotkania rozgrywane w Polsce, takie jak Warta Gorzów Wlkp – Sokół Kleczew, Wisła Płock – Warta Gorzów Wlkp, Sokół Kleczew – KKS Kalisz oraz Unia Turza Śląska – Spójnia Landek. Wszystkie te mecze były prawdopodobnie ustawione. Dobrze je przeanalizowałem i zaskoczyły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze, ogromne stawki, jakimi operowali gracze bukmacherscy, którzy przewidzieli wyniki spotkań. A po drugie zauważyłem, że w składach niektórych drużyn pojawili się testowani zawodnicy, którzy wcześniej grali w klubach znanych z ustawiania meczów w innych krajach. Ich celem było rozegrać kilka spotkań i szybko zniknąć”.
Informator wymienia jeszcze mecze towarzyskie polskich drużyn w Turcji: Motoru Lublin z MTK Budapeszt, Widzewa Łódź z Feronikeli oraz Lecha Poznań z Cukarickim. I przekonuje, że w tym pierwszym:
„Jeden przypadek był wyjątkowo wyrazisty. Chodzi o sytuację z meczu Motoru Lublin z MTK Budapeszt. Od 55. minuty kursy na over 1.5 spadły do poziomu 1.2, podczas gdy lokalni bukmacherzy oferowali kurs 2.4. Karny dla MTK rozwiał wszelkie wątpliwości co do uczciwości prowadzenia meczu przez arbitra”.
Zupełnie nie znam się na „kursach na over”, ale mam nadzieję, że czytający ten tekst znają się lepiej, więc fragment zacytowałem. Najważniejsze, że wiedzą ci, którzy obstawiają. A wiedzą kogo, jak i gdzie podejść. Bo można nieźle zarobić, jak się tylko trochę pokombinuje i wcale do tego nie są potrzebne poważne rozgrywki. Zakłady bukmacherskie otaczają nas przecież z każdej strony. Ostatecznie żyjemy w kraju, który ma wiceprezydenta UEFA reklamującego je bez najmniejszej żenady, choć podobno reprezentowana przez niego federacja wyraźnie tego zabrania! Cud jakiś?
A oto inny przykład jak można prosto zarobić ponad miarę swoich możliwości. Potrzebne są do tego tylko odpowiednie przepisy. I takie właśnie zafundowała polskiej piłce poprzednia ekipa PZPN zatwierdzając przepis o młodzieżowcu. Jaki był efekt? Jakoś trudno dostrzec, by obrodził urodzajem młodych piłkarzy, którzy dzięki temu zawojowali rozgrywki Ekstraklasy. Przyniósł za to patologiczny efekt uboczny, o którym wspomniał prezes Cracovii Mateusz Dróżdż (za: fakt.pl)
„Zgodnie z jego wypowiedzią, przepisy Polskiego Związku Piłki Nożnej, zobowiązujące kluby do wprowadzania młodzieżowców na murawę, doprowadziły do gwałtownego wzrostu ich wynagrodzeń.
– Znam kontrakty, które dochodziły nawet do 70-80 tys. zł miesięcznie. To są sytuacje, które, moim zdaniem, nigdy nie powinny mieć miejsca”.
Mam satysfakcję, choć raczej wątpliwą, bo od początku pomysł o młodzieżowcu obśmiewałem. Ale na pewno nie śmiali się z niego ci (piłkarze i ich agenci), którzy dobrze na nim zarobili.
▬ ▬ ● ▬