2013-06-05
Dudek numer 60
Polska pokonała w meczu towarzyskim Liechtenstein 2:0. Przy okazji oficjalnie karierę zakończył Jerzy Dudek, wchodząc do Klubu Wybitnego Reprezentanta.
W Krakowie trzy godziny przed meczem przestało padać, zaczęło lać. Ostatni raz takie atrakcje przerabialiśmy w październiku w Warszawie, gdy spotkanie z Anglią trzeba było przełożyć na następny dzień. Teraz też przed chwilę pojawiło się identyczne zagrożenie. Jednak ostatecznie mecz rozpoczął się zgodnie z planem.
Liechtenstein nie jest mocarzem europejskiego futbolu. Raczej drużyną z jednej z najniższych półek. Ale w 2011 roku potrafił zlać Litwę, która zrobiła to samo kilka miesięcy wcześniej z Polską w Kownie. Ernst Hasler dziennikarz gazety „Liechtensteiner Vaterland” na podobny cud w Krakowie nie liczył.
„Remis byłby sukcesem” – powiedział mi przed meczem. „Gra z kontrataku wydaje się rozsądną taktyką. Tym bardziej, że nie ma w drużynie trzech kluczowych zawodników. Najbardziej będzie odczuwalny brak pomocnika Michele Polverino z austriackiego Wolfsberger AC. To najlepszy piłkarz Liechtensteinu w poprzednim sezonie. Ale dla wyniku istotniejsze będzie jak głodne zwycięstwa są polskie gwiazdy, Lewandowski czy Błaszczykowski, które oglądałem niedawno w finale na Wembley”.
Kombinował logicznie, ale się oszukał. Nie tylko on zresztą. Ani Lewandowski, ani Błaszczykowski w podstawowym składzie się nie pojawili. Trener Fornalik dał szansę prawie samym dublerom, nie licząc kończącego karierę reprezentacyjną Jerzego Dudka. Każde dojście do piłki bohatera finału Ligi Mistrzów z 2005 było owacyjnie nagradzane przez kibiców na stadionie Cracovii.
Gdy pod koniec pierwszej połowy Fornalik zdejmował Dudka z boiska, ten otrzymał owację na stojąco. Bramkarz z numerem 60 na koszulce został w swoim sześćdziesiątym występie zastąpiony przez Artura Boruca. Historia zatoczyła więc koło. Kto pamięta kiedy debiutował w reprezentacji Boruc? W kwietniu 2004 roku w towarzyskim meczu z Irlandią w Bydgoszczy. W drugiej połowie zmienił w bramce Dudka...
Ten zadeklarował, że to był jego ostatni oficjalny mecz. Pewnie tak, ale wszystkich pieniędzy bym na to nie postawił. Choć Dudek nie miał żadnej poważnej interwencji, widać było, że każda minuta spędzona na boisku nieźle go rajcuje, rozpiera energia. Może ktoś jeszcze skusi do gry w klubie bramkarza, który ma tylko czterdzieści lat?
Polska bez problemu ograła Liechtenstein, ale po meczu słyszałem z każdej strony opinie, że dramat, nieporozumienie, itd. Jakiś dzieciak na głównej trybunie kilka razy śpiewał refren znanej piosenki:
Jaki tu spokój
sia la la la
Nic się nie dzieje
sia la la la
Dowód, że rośnie (już wyrosło!) nowe pokolenie szyderców. Bo jednak trochę się działo. Najwięcej niedobrego ze skutecznością Polaków. Gdyby była lepsza, mogło paść nawet kilka bramek do przerwy. Po przerwie na boisku pojawiło się dwóch debiutantów - Piotr Zieliński i Bartosz Bereszyński. Zmontowali akcję palce lizać. Pierwszy zagrał prostopadłą piłkę między obrońcami, a drugi tak podał z prawego skrzydła, że Artur Sobiech nie mógł nie strzelić bramki. Drugą dołożył Maciej Rybus, który ruszył do przodu i wykończył rajd przez pół boiska.
Trener Fornalik stwierdził po meczu, że to był „potrzebny sprawdzian”, dzięki któremu mógł się przekonać w jakiej kto jest dyspozycji. I teraz ma materiał do analizy przed meczem z Mołdawią w Kiszyniowie. Miejmy nadzieję, że owocny.
▬ ▬ ● ▬