2013-08-09
Drużyna bez pampersów
Dwa sukcesy polskiej piłki w czwartkowych meczach w Lidze Europejskiej. Najpierw w Poznaniu, później w Brugge. Naprawdę nic mi się nie pomyliło…
Nie jestem też w stanie wskazującym, mogę śmiało dmuchnąć w alkomat. Wiem, Lech pożegnał się z rozgrywkami. I niech nikogo nie zmyli wynik. Zwycięstwo w rewanżu 2:1 jest gorsze od porażki, bo dwa trafienia w samej końcówce nie są w stanie wymazać z pamięci tego, co działo się wcześniej. Awans do następnej rundy Żalgiris wywalczył nie dlatego, że zdobył bramkę na wyjeździe, ale dlatego, że w przekroju dwóch meczów prezentował się zdecydowanie lepiej i na awans zasłużył. I trzeba się cieszyć, bo to… polski sukces!
Kto jest trenerem Żalgirisu? Marek Zub. I w tym miejscu muszę z pokorą schylić głowę. Niedawno pisałem o polskich trenerach pracujących za granicą. To znaczy próbujących tam pracować. Nie było słowa o Zubie. Dlaczego? Nawet nie pomyślałem o Litwie, jak większość osób w Polsce interesujących się piłką. Pod tym względem nasi sąsiedzi wydają się najgłębszą prowincją. Na Litwie króluje przecież koszykówka.
Zub sprawiał wrażenie wyjątkowo pyszałkowatego, gdy jeszcze przed pierwszym meczem dawał Lechowi trzydzieści procent szans na awans. Po przeanalizowaniu obu meczów mogę powiedzieć, że dawał za dużo. A mówił to po obejrzeniu zaledwie jednego spotkania rywali. Czyli ma dobre piłkarskie oko! I to polskie. Do tego ciekawy fragment w życiorysie.
Był przecież asystentem Waldemara Fornalika w kadrze. Podziękował za współpracę, co niektórzy uznali za niezrozumiałe. Zostawić reprezentację dla klubiku z piłkarskiej prowincji? Dziś widać, że wiedział co robi. Sytuację ma komfortową, będzie mógł za chwilę przebierać w ofertach, przynajmniej z Polski. Czy byłoby tak, gdyby siedział dalej obok Fornalika na reprezentacyjnej ławce? Wątpię…
Wątpię też, by pucharowa porażka nauczy pokory trenera Lecha. Mariusz Rumak dawno zaczął się rozwodzić nad fazą grupową Ligi Europejskiej, nie znając nawet rywala. Następnego pozna najwcześniej za rok. Jeśli oczywiście ewentualnie wytrwa na trenerskim stołku w Poznaniu.
Po meczu z Żalgirisem powiedział, że jego piłkarzom zabrakło jakości. „Być może jest to kwestia nerwów, presji czy umiejętności. Gdybyśmy wykorzystali co czwartą okazję, to pewnie gralibyśmy dalej” – dodał też. Niestety nie wyjaśnił co by było, gdyby swoje sytuacje wcześniej wykorzystali Litwini.
Dobrze, że najpierw były mecze Legii i Lecha, a dopiero później Śląska. Dzięki temu pozostało w pamięci najprzyjemniejsze wrażenie po drużynie bez strachu w oczach. Śląsk zagrał o niebo lepiej niż dwaj pozostali pucharowicze razem wzięci, ponieważ jego piłkarze wyszli na boisko bez pampersów. Z Club Brugge teoretycznie nie mieli żadnych szans, a przed tygodniem we Wrocławiu hasali aż miło było patrzeć, wygrali 1:0. W rewanżu prowadzili już 3:1, a tylko zremisowali 3:3. W sumie sukces, ale zdenerwowało mnie, że nie potrafili dociągnąć wygranej do końca, tracąc bramkę w ostatniej minucie. Widać nie mają jeszcze mentalności zwycięzców. Życzę im awansu do fazy grupowej, może tam się tego nauczą.
▬ ▬ ● ▬