Dobry-zły policjant? A może strażak?

Fot. Mateusz Kostrzewa/legia.com

Po zatrudnieniu przez Legię Warszawa nowego trenera w mediach pojawiło się mnóstwo komentarzy. Pierwszą puentą dla nich stanowił mecz ze Świtem Skolwin.

Mecz w „turnieju tysiąca drużyn”, jak PZPN reklamuje rozgrywki o Puchar Polski. I Świt Skolwin (przedmieścia Szczecina) jest właśnie jedną z nich, o której istnieniu niewielu kibiców zdawało sobie sprawę przed czwartkowym meczem. Już sama możliwość zagrania przeciwko mistrzom Polski dla piłkarzy występujących w drugiej grupie czwartej ligi, zwanej oficjalnie trzecią, stanowiła dla nich pewną formę nobilitacji. W krajowym pucharze to możliwe.

Mecz był debiutem nowego trenera Legii, który tak się przedstawił na oficjalnej konferencji przed meczem:

„Nazywam się Marek Gołębiewski, a nie Julian Nagelsmann. Przygotowywałem się do tej roli od bardzo dawna, nie tylko przez czas kiedy jestem w Legii. Ukończyłem studia wychowania fizycznego, byłem na kursie UEFA Pro, odbyłem liczne staże. Opinia publiczna uważa, że zostałem rzucony na głęboką wodę, mogę obronić się tylko wynikami”.

Powiedział jeszcze coś, co miało go lepiej charakteryzować jako trenera:

„Jestem kimś między dobrym, a złym policjantem. Jeżeli będzie działo się coś negatywnego, to od razu będę reagował. Na razie jednak nie ma takiej potrzeby. Na tą chwilę wszystko jest dobrze. Budowanie klubu w oparciu o dobrą atmosferę jest bardzo ważne i teraz będziemy musieli się na tym skupić”.

Choć nie wiem, czy obecnie Gołębiewski nie powinien być głównie strażakiem, zamiast policjantem. W szatni zastał kilka pożarów. W ich gaszeniu powinien pomóc fakt, że nie wszyscy piłkarze tęsknią za poprzednim trenerem Czesławem Michniewiczem. Po jego dymisji ochoczo głos zabrał jeden z odsuniętych od składu przed ostatnim meczem ligowym z Piastem. Szwed Mattias Johansson tak podsumował z nim współpracę, czy raczej jej brak, tuż przed rozstaniem (za: wp.pl):

„Szukał kozłów ofiarnych i wytypował nas (los Szweda podzielili też: Lindsay Rose, Lirim Kastrati i Jurgen Celhaka - przyp. red.), ponieważ jesteśmy obcokrajowcami. Mam dowód na wszystko i prawda wyjdzie na jaw. Mam za sobą prezesa klubu, dyrektora sportowego i kolegów z drużyny. Wcale się nie martwię. Wszyscy znają prawdę - zapowiedział Johansson na łamach »SportExpressen«”.

Gołębiewski stara się rozładowywać napięcie choćby taką deklaracją:

„Czysta karta zawsze wzbudza u mnie uśmiech. Wiadomo, każdy piłkarz ma swoją szansę, ale są też zawodnicy, którzy dla tego klubu zrobili już wiele i ich karta jest już po części zapisana. Ci piłkarze, którzy grali mniej mają taką samą szansę, jak ci którzy grali więcej. Uważam się za sprawiedliwego trenera. Jeżeli jesteś sprawiedliwy, żaden zawodnik nie może mieć do ciebie pretensji. Będę robił wszystko, aby grali najlepsi zawodnicy”.

Powinien jednak przede wszystkim zdawać sobie sprawę, że… (za: sport.pl):

„Stajnia Augiasza w porównaniu z ławką trenerską Legii Warszawa była miejscem niezwykle uporządkowanym. Dariusz Mioduski w cztery lata zwolnił sześciu trenerów, a każdego kolejnego brał z innej parafii - różnili się narodowością, doświadczeniem, osobowością, stylem pracy i preferowaną taktyką. Łączy ich tylko to, że żaden nie dostał szansy, by wyjść z kryzysu.

Przy Łazienkowskiej grali już wszystko: od trenerskiego wychowanka, przez budowniczego z zagranicy, najemnika mającego zapewnić natychmiastowy sukces i trenera z wyświechtanym »legijnym DNA«, po jednego z najbardziej doświadczonych polskich szkoleniowców”.

Na razie Gołębiewski zaliczył debiut w nowej roli. Jego Legia pokonała na przedmieściach Szczecina Świt Skolwin 1:0. Raczej wymęczyła zwycięstwo z drużyną, która się nie przestraszyła mocniejszego rywala. Ale prawdziwe schody dopiero przed Legią i jej trenerem. Pierwszym dużym stopniem w nich będzie niedzielny mecz ligowy z Pogonią Szczecin na Łazienkowskiej.

▬ ▬ ● ▬