Dobre tło dla pana prezesa

Fot. Trafnie.eu

Stwierdziłem u siebie pewien rodzaj uzależnienia. Niby zupełnie niegroźny, ale jednak. Stałem się namiętnym czytelnikiem komentarzy po meczach reprezentacji.

Właściwie po każdym można znaleźć jakąś perełkę. I nawet nie wiedzieć kiedy stałem się ich namiętnym poławiaczem. Muszę przyznać, już po trzecim meczu Paulo Sousy w roli selekcjonera, że trudno się z nim nudzić. Regularnie daje pożywkę komentatorom. Po meczu z Anglią nawet ogromną, bo wielu wzięło się za podsumowanie jego pierwszego okresu pracy w Polsce.

Z pewnością oceny krytyczne przeważają nad pochwałami, nawet znacznie. Były reprezentacyjny pomocnik Piotr Świerczewski potraktował Sousę bez znieczulenia (za: se.pl)

„Na razie najgorszym zawodnikiem w naszej drużynie jest trener”.

Oczywiście głos na jego temat musiał zabrać mój ulubiony ulubienic, Jan Tomaszewski. Pamiętam, że zachwycał się zaraz po wyborze Sousy na nowego selekcjonera (za: onet.pl):

„Przede wszystkim gratuluję Zbyszkowi decyzji. I o zwolnieniu poprzedniego trenera i zatrudnieniu Portugalczyka”.

Tak samo zresztą chwalił wcześniej wybór Brzęczka. Ale później, jak to ma w zwyczaju, lubi dokonywać zwrotu o sto osiemdziesiąt stopni. W tej chwili jest już tak gdzieś w połowie, czyli na razie w rozkroku, bo jeszcze nie chce go zwalniać, ale po meczu z Anglią stwierdził (za: se.pl):

„To będzie słodką tajemnicą selekcjonera, dlaczego tak pokierował zespołem. Dla mnie to skandal. Może wam opowiadać bzdury, że za nisko grali Rybus i Bereszyński, że nie byli wahadłowymi. Panie Sousa, powtarzam panu: Rybus i Bereszyński są obrońcami! Przegraliśmy ze słabiutką Anglią na własne życzenie”.

I jeszcze ciekawy jest ten fragment:

„Przegraliśmy przez ustawienie drużyny. Niech się wreszcie ten Sousa zdecyduje, czy gramy trójką w obronie czy czwórką czy piątką”.

A ciekawy dlatego, że w styczniu gadał tak:

„W meczach z europejską czołówką pod wodzą Brzęczka chowaliśmy się za podwójną, a nawet potrójną gardą, żeby przegrać jak najmniej”.

I jeszcze wypowiedź innego byłego bramkarza Radosława Majdana, który doszedł po meczu z Anglią do identycznych wniosków jak ja w poprzednim tekście (za: wp.pl):

„Pierwsza połowa przypominała mi mecz z Andorą, tylko odwróciły się role. Ograniczyliśmy się wyłącznie do bronienia własnej bramki. Mieliśmy problem z wymienieniem trzech podań”.

Już wiadomo, że Sousa nie jest cudotwórcą. W to mogli uwierzyć tylko naiwni. Nie sądzę jednak, by był takim niedojdą, jakim go widzi wielu moich rodaków. Zadziwiające jest zupełnie co innego. Na jego tle, zresztą jak i na tle poprzednich dwóch selekcjonerów, nieodmiennie znakomicie prezentuje się Zbigniew Boniek. Patrzę na prezesa PZPN z podziwem, jak na wytrawnego gracza. Bo skoro Portugalczyk jest tak mocno krytykowany, choćby jeden z jego krytyków powinien skojarzyć fakty i zapytać – a kto go wybrał i zatrudnił? Ale na takie pytanie jeszcze nie trafiłem...

▬ ▬ ● ▬