2013-05-21
Dlaczego wrzeszczał na mnie Frank de Boer
Postanowiłem zdobyć nowe doświadczenia piłkarskie w Amsterdamie. Próba zakończyła się powodzeniem w „Ajax Experience”, choć nie tylko tam.
To jeszcze dość świeże miejsce na planie atrakcji miasta. Szefowie klubu postanowili wybrać się w podróż z peryferyjnej dzielnicy Zuidoost (tu znajduje się stadion ArenA) do samego centrum na Rembrandtplein. To jedno z najruchliwszych miejsc w Amsterdamie, tłumnie odwiedzane przez turystów. I chyba właśnie o to chodzi. Inwestycja ma, oprócz wizerunkowego, charakter głównie komercyjny. Pewnie dlatego wybrano angielską nazwę (experience - doświadczenie, przeżycie, doznanie), by łatwiej nakłonić do jej odwiedzenia zagranicznych turystów.
„Ajax Experience” stanowi połączenie klubowego muzeum z różnorodną multimedialną prezentacją i sklepem z pamiątkami. Kto kupi bilet obejrzy nie tylko eksponaty, ale i różne filmy. Może też sprawdzić własnej umiejętności, na przykład prowadzenie piłki na czas po wyznaczonej trasie.
W muzeum jest zdecydowanie mniej eksponatów niż prezentowano w nim gdy znajdowało się jeszcze w Arenie. Ale i tam można trafić na kilka perełek. Na przykład oryginalne zaproszenie na spotkanie, podczas którego w kawiarni w centrum Amsterdamu założono klub. Mnie najbardziej podobał się opis do zdeformowanej tarczy za trzydzieste mistrzostwo Holandii (wypadła z rąk świętującego ostro Maartena Stekelenburga): „Kierownictwo klubu postanowiło jej nie naprawiać, by w ten sposób pozostała symbolem trudnego sezonu”.
Bardzo sugestywna jest też mapa zamykająca całą ekspozycję. Zaznaczono na niej kluby na całym świecie, do których trafili zawodnicy Ajaksu. Z jednej strony powód do dumy, z drugiej prawdziwa zmora. Szczególnie po triumfie w Lidze Mistrzów w 1995 roku. Zapytałem o to mojego znajomego Davida Endta, który pełni w klubie funkcję Team Managera.
- W 1995 roku mieliśmy jeszcze szansę, a także trochę szczęścia, by zatrzymać prawie wszystkich zawodników – zauważył David. - Później zaczęło obowiązywać „prawo Bosmana” i pojawiły się problemy. Musieliśmy radzić sobie z zupełnie nową sytuacją ekonomiczną na świecie.
Ajax ma dobrze rozwinięty system szkolenia młodzieży i systematycznie wprowadza kolejnych zawodników do drużyny seniorów. Kiedyś debiut w niej był spełnieniem marzeń.
- Tak było przez wiele lat – zauważa Endt. - Teraz jest inaczej. Zawodnicy chcą się u nas wypromować, by wyjechać za granicę. W klubie z takimi tradycjami jak Ajax, który nieustannie chce wygrywać i odnosił tyle sukcesów, to bardzo bolesne i trudne do zaakceptowania. Ale co możemy zrobić? Przecież nie da się zmienić całego świata, by pasował do naszych oczekiwań.
Zawodnicy, którzy mają po piętnaście – szesnaście lat już zaczynają kombinować: „Dzięki temu, że zagram w pierwszej drużynie Ajaksu, mogę później trafić do Chelsea, Realu czy Dortmundu”.
- Musieliśmy zdać sobie niestety sprawę, że jak piłkarz ma 24 lata, czy nawet mniej, i gra dobrze, może w każdej chwili odejść – zauważa Endt. - Dlatego doszliśmy do wniosku, że musimy szybciej rozwijać talent naszych juniorów, by w młodszym wieku osiągnęli jak najwyższy poziom. Tylko że to nie jest łatwe.
Endt bierze do ręki zdjęcie zrobione dwa i pół roku temu. Zaczyna wyliczać: - Maarten Stekelenburg - Roma, Siem de Jong, Urby Emanuelson - Milan, Jan Vertonghen - Tottenham, Miralem Sulejmani, Demy de Zeeuw – Spartak Moskwa (ostatnio Anderlecht), Gregory van der Wiel – Paris Saint-Germain, Luis Suárez - Liverpool, Eyong Enoh - Fulham, Christian Eriksen i Toby Alderweireld – obaj mogą odejść w tym roku...
Ajax nie zmienił jednak generalnie swojej filozofii działania. Cały czas sam szkoli zawodników do gry w pierwszej drużynie. Oczywiście może też kogoś kupić, ale na pewno nie za duże pieniądze.
- Wydaje mi się, że ciężko będzie powtórzyć teraz sukces z 1995 roku – przyznaje Endt. - Kilka razy zastanawialiśmy się, że nie mamy szansy walczyć z czołowymi drużynami Europy, gdyż regularnie tracimy czołowych graczy. Za duże ubytki w kadrze, by o tym realnie myśleć. Oczywiście uzupełniamy skład, bo w drużynie rezerw czy młodzieżowej mamy naprawdę wartościowych następców. Co z tego, że stworzymy nowy, ambitny zespół prezentujący wysoki poziom, skoro zabraknie mu doświadczenia. Choć przy odrobinie szczęścia jesteśmy na pewno w stanie awansować w Lidze Mistrzów do kolejnej rundy. A wtedy, kto wie? Możemy postarać się o niespodziankę. W ostatnim sezonie nie mieliśmy szczęścia w losowaniu, trafiliśmy do najsilniejszej grupy. Jednego w ostatnich latach zdążyliśmy się już nauczyć. Jeśli ktoś odchodzi, jeszcze nie powód, by wpadać w panikę. Trzeba starać się dalej spokojnie pracować. Może to jest najważniejszy nowy element filozofii Ajaksu?
Jedną z ostatnich atrakcji „Ajax Experience” jest wizyta w klubowej szatni. Przygasa światło, a na ścianie przede mną z mroku wyłania się interaktywna postać Franka de Boera.
- Co się dzieje? – zaczyna ostro. - Do przerwy remis 1:1, ale mogliśmy przegrywać 1:3 czy 1:4. Nie gramy tego co powinniśmy. Wiem dlaczego.
Ciekawie wczuć się w rolę piłkarza, nawet na niby. A trener Ajaksu jeszcze ostrzejszym tonem stara się wstrząsnąć drużyną: - To jest finał Ligi Mistrzów! Takiego meczu nie gra się codziennie. Na trybunach trzydzieści tysięcy naszych kibiców. Musimy to wygrać. No jak, wszyscy wierzą w zwycięstwo?
Mam nadzieję, że wszyscy w Amsterdamie. Sama wiara nie wystarczy, ale bez niej będzie jeszcze trudniej wrócić do dni chwały.
▬ ▬ ● ▬