Definiowanie futbolu

Fot. Trafnie.eu

Jeden prawnik zarzucił drugiemu paskudne działania związane z klubem, z którym sympatyzują. Dla mnie równie ciekawsze było jeszcze coś innego.

Mowa o dwóch prezesach Legii Warszawa, byłym i obecnym. Bogusław Leśnodorski kolejny już raz postanowił podzielić się opinią na temat Dariusz Mioduskiego za pomocą rodzimych mediów. Gdy pierwszy prezesował jeszcze Legii, drugi, jako jego ówczesny wspólnik i współwłaściciel klubu, mówił o nim, że „zrobił genialną robotę”.

Jednak czas też swoje zrobił, panowie rozeszli się w raczej mało ciekawych okolicznościach i poza sympatią do jednego kluby, nic już ich nie łączy. Dlatego przed dwoma laty, gdy w mediach pojawiły się spekulacje, że Legia kusi trenera Marka Papszuna wynagrodzeniem w wysokości 250 tysięcy złotych miesięcznie, ten od „genialnej roboty” tak postanowił upokorzyć tego, który go kiedyś komplementował (za: interia.pl):

„Przecież możliwości finansowe Michała Świerczewskiego (właściciel Rakowa - przyp. red.) są jakieś - no tak rzućmy - dwadzieścia razy większe niż Darka Mioduskiego. Jak Michał będzie chciał, to zapłaci trenerowi każdą kasę. Pieniędzmi można palić w każdym kominku. Nie wiem tylko, czy to jest do końca mądre”.

Muszę jednak doprecyzować - Leśnodorskiego z Mioduskim łączy coś jeszcze, obaj są prawnikami, co nie pozostaje bez znaczenia, skoro jeden sformułował właśnie pod adresem drugiego takie zarzuty, wspominając kary jakie nakładała UEFA na Legię jeszcze za ich wspólnej bytności w klubie (za: przegladsportowy.onet.pl):

„Lobbował za tym, żeby te kary nam wtedy nakładano. Żeby nam ich nie anulowano, powiedzmy sobie wprost. Dzwonił wtedy do wysoko postawionych działaczy, nawet reprezentujących Polskę w strukturach międzynarodowych i prosił, żeby nie pomagać klubowi”.

Leśnodorski nie odniósł się jednak do sugestii, że sugerowane działania miały na celu ewentualnie pozbycie się go z klubu:

„Nie wiem, nie stawiam tez. Mówię o pewnym zdarzeniu. Nie ma co z tego robić tajemnicy. [Mioduski] miał jakieś swoje pobudki. Nie wiem, jakie, nigdy z nim o tym nie gadałem. Teraz może mu się nagle wydawało, że jeśli prasa w Polsce pisze, że jest on wysoko postawionym działaczem UEFA i zrobił sobie zdjęcia z byłymi piłkarzami, to w związku z tym jest to organizacja, która będzie słuchała, co ma do powiedzenia. A tak nie jest”.

Nie wiem jak doświadczenie w branży prawniczej obu byłych wspólników wpłynie na dalszą wymianę argumentów na wspomniany temat. Rozumując logicznie, zarzuty są dość poważne, bowiem w tle pojawia się ich ulubiony klub i sugerują, że jeden z nich chciał mu zrobić, bezpośrednio lub pośrednio, krzywdę. Wizerunkowo wygląda to fatalnie, więc ciekawy jestem, czy będzie ciąg dalszy sprawy.

Mnie jednak zaciekawiła również inna wypowiedź Leśnodorskiego przy tej samej okazji:

„Nie ma co udawać. Jesteśmy z prowincji piłkarskiej, mniej więcej jak Mołdawia, to dlaczego mamy mieć jakąś pozycję”.

Bardzo trafne spostrzeżenie. Od razu przypomniała mi się wypowiedź prezesa Mioduskiego, który przed czterema laty tak się rozmarzył (za: sportdziennik.pl):

„Jestem zaangażowany w przedsięwzięcie, które zredefiniuje futbol i wpłynie na to, jak ta dyscyplina będzie w przyszłości wyglądała. Mam ten przywilej, że zasiadam w organach zarówno UEFA, jak i ECA [Europejskie Stowarzyszenie Klubów], które będę miały na to największy wpływ, ale oznacza to przede wszystkim wiele obowiązków. Poświęciłem tej kwestii naprawdę dużo czasu i to nie w ostatnich miesiącach, ale na przestrzeni kilku lat. To nie jest projekt, który ma wymiar wyłącznie Legii Warszawa – jest on znacznie szerszy, ogólnoeuropejski”.

Jeśli Mioduski naprawdę wierzył, że na nowo „zdefiniuje futbol” w tym „ogólnoeuropejskim projekcie”, chyba zdecydowanie za bardzo uwierzył w swoją gwiazdę. Został pobity w Alkmaar, a UEFA, w której „organach zasiada”, już kolejny miesiąc prowadzi tak zwane śledztwo, które w rzeczywistości stało się farsą.

▬ ▬ ● ▬