2019-06-18
Dawka naprawdę niebezpieczna
Zaczynam obserwować u siebie niebezpieczne objawy. I nie wiem jak to się skończy. Wiem za to, że takiego okresu jeszcze nigdy nie doświadczałem.
Włączan telewizor, by obejrzeć mecz Niemców z Danią. Patrzę uważnie nie tylko na zawodników, ale i trybuny. Wręcz podświadomie zaczynam się zastanawiać - gdzie oni grają? Puste krzesełka w wielu różnych kolorach. To musi być chyba Bielsko-Biała?!
Naprawdę nie żartuję. Złapałem się na tym, że dawka meczów, jaką ostatnio przyjąłem (przyjmuje), zaczyna być niebezpieczna. Przestałem kojarzyć fakty, zacząłem je mieszać. Bo przecież to już inna impreza. Jedna się właśnie skończyła - mistrzostwa świata do lat 20, druga następnego dnia zaczęła – mistrzostwa Europy do lat 21. W mojej głowie zlały się w jedną. Mam nadzieję, że tylko na moment, choć nie mogę za to ręczyć.
Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek wcześniej było aż tyle różnych imprez piłkarskich właściwie w tym samym czasie. Można bez żadnej przesady ogłosić początek sezonu letniego. Bo gdy zakończył się ten zasadniczy, nastąpił prawdziwy wysyp meczów i imprez.
Już chyba mało kto pamięta, że mistrzem Polski został Piast, a w Anglii triumfował Manchester City. Od tamtej pory tyle się przecież działo, że trudno w całości wszystko ogarnąć, więc jeszcze trudniej pamiętać o tym, co było wcześniej.
Na początek, jeszcze w maju, w ojczyźnie mistrzostwa świata przyszłych gwiazd, jak reklamowano imprezę dla zawodników do lat dwudziestu. Ale trzeba było uważnie studiować kalendarz, by nie przegapić finałów Ligi Europejskiej i Ligi Mistrzów. Ta sama uwaga dotyczyła finałów Ligi Narodów. I zaraz potem mecze eliminacyjne do mistrzostw Europy w 2020 roku. Nasi najpierw na wyjeździe w Macedonii Północnej, potem u siebie z Izraelem.
Ale przecież oprócz ich spotkań inne też były godne uwagi, nawet ciekawsze. Bo jak tu nie obejrzeć choćby starcia Turków z Francuzami, jeśli tylko jest taka możliwość? A możliwości jest mnóstwo, bo w czasach dominacji telewizji, prawie wszystko można w niej obejrzeć. A jak przez przypadek nie można, na pewno można w internecie.
Ale czy można oglądać trzy imprezy naraz? Pomiędzy końcem mistrzostw świata do lat 20 a początkiem mistrzostw Europy do lat 21 nie upłynęły nawet 24 godziny! Rozpoczęły się też mistrzostwa świata kobiet we Francji. I jeszcze na dokładkę mistrzostwa Ameryki Południowej, czyli Copa America w Brazylii. Obłęd w najczystszym wydaniu.
Starałem się i staram się oglądać jak dużo się da. Rodaków, jeśli to możliwe, na żywo. Resztę w telewizji. Niestety dawki okazały się już zbyt duże. Stąd gapiąc się na Niemców i Duńczyków hasających po murawie stadionu we włoskim Udine zacząłem się poważnie zastanawiać, czy to nie jest Bielsko-Biała.
Patrzę w wiadomościach na bramki z meczu Kataru występującego gościnnie w Copa America i przez głowę przelatuje myśl - co on jeszcze robi na turnieju, skoro już odpadł? Przecież widziałem jego porażkę w Tychach z późniejszym mistrzem świata – Ukrainą...
Meczów Copa America z założenia nie oglądam, gdy zaczynają się po północy naszego czasu. Tak profilaktycznie, żeby nie usnąć następnego dnia na kolejnym rozgrywanym już w normalnej porze na innej imprezie. Ale i tak coraz bardziej wszystko mi się miesza.
Jeśli któregoś dnia przeczytacie na tej stronie na przykład taki fragment - „...w finale mistrzostw świata do lat 35 rozegranym w Bielsku-Białej bramki zdobyli Robert Lewandowski, Edinson Cavani, Sebastian Szymański i Marta...” - będzie to oznaczało, że przyjąłem zbyt dużą dawkę futbolu. Wtedy powinniście zacząć uważnie obserwować samych siebie. Może jeszcze dla was nie będzie za późno?
▬ ▬ ● ▬