2020-08-22
Czytanie między wierszami
Po każdym meczu Sławomira Peszki czytam niemal zachwyty na jego temat, co mnie trochę dziwi. Właśnie udzielił kolejnego wywiadu, co mnie zupełnie nie dziwi.
Peszko rozpoczął niedawno występy w barwach klubu Wieczysta Kraków. Każdy jego mecz jest dość szeroko relacjonowany i komentowany w mediach, co nie powinno dziwić. Gdy czytam opisy udanych akcji i zdobywanych bramek, zaskoczony nie jestem. Ostatecznie mówimy o grze w szóstej lidze, jeśli dobrze policzyłem, czy raczej na szóstym poziomie rozgrywek, bo przecież te ligi mają mylne nazwy. To chyba oczywiste, że były reprezentant Polski musi błyszczeć na takim tle.
Dziwi mnie co innego. Między wierszami z tych relacji da się wyczytać pochwałę, że na boisku Peszko walczy jak pozostali zawodnicy drużyny, a nie stoi na nim jak rozkapryszona gwiazda czekając tylko końca meczu. Czyli, że mu się chce, o czym mają świadczyć statystyki z przebiegniętymi kilometrami.
A czego się niby po Peszce spodziewano? Że będzie jawnie olewał swoje zawodowe obowiązki w nowych barwach, inkasując tylko wysoką pensję? Niby na jakiej podstawie? Walczakiem był zawsze, czasami nawet za bardzo. Gdy raz poniosła go ułańska fantazja i przypuścił brutalny atak na rywala, wisiał za to kilka miesięcy. Dlaczego więc niby ktoś jest zdziwiony jego profesjonalnym podejściem do gry? Bo nie bardzo to rozumiem…
Rozumiem za to, dlaczego Peszko udzielił kolejnego wywiadu. Ze względu na swoją osobowość cały czas wzbudza zainteresowanie mediów. I kolejny już raz przejechał się po swoim dawnym klubie (za: przegladsportowy.pl):
„Wyobrażam sobie, że działanie w tym klubie wyglądają mniej więcej tak: kiedy wysłaliśmy im wezwania do zapłaty, prezes zapytał prawnika, co możemy im zrobić. Usłyszał, że nic, w najgorszym przypadku odejdziemy z klubu. Więc uznali, że będą się z nami sądzić. Tak jest z moimi zaległościami, które wynoszą setki tysięcy złotych. I tak będą musieli mi zapłacić, ale zrobią to najpóźniej jak się da. Przypominam, że rozstałem się z Lechią nie z winy swojej, ale z winy klubu, bo zalegali mi z wypłatami wystarczająco długo, abym miał prawo zerwać umowę. Poza tym nie zapewnili mi podstawowych warunków kontraktowych, czyli zabronili treningów z pierwszym zespołem. W styczniu dostałem pismo, że klub, na wniosek sztabu szkoleniowego przedłuża mi urlop o osiem dni. Zadzwonili z Lechii, żebym znalazł sobie nowy zespół, poszedł gdzieś na wypożyczenie. I tak przez kolejny miesiąc trenowałem z rezerwami”.
Ten fragment dotyczy Peszki, ale tak naprawdę można go przypasować do wielu innych polskich piłkarzy. Czyli stanowią dowód zarządzania i działania wielu polskich klubów, w których zapisy kontraktowe są traktowane tak, jak klubowi wygodnie.
I jeszcze jeden fragment wywiadu:
„Naprawdę nie rozumiem, jak taki duży w klub, w tak ogromnym mieście, który ma stałych kibiców, bo 10 tysięcy regularnie przychodziło na nasze mecze, który ma piękny stadion, niezłych piłkarzy, jak choćby Haraslin czy Karol Fila, za których można dostać kilka milionów euro, do którego trafiają duże pieniądze z tytułu praw telewizyjnych, może mieć permanentne problemy finansowe”.
„Ten klub na razie daleki jest od normalności. Ostatnie ruchy wskazują, że nic raczej szybko nie zmieni się na lepsze”.
I jak widać się nie zmieniło.
Peszko przejechał się jeszcze po swoim byłym trenerze, co już wcześniej, nawet kilka razy, zapowiadał. Dlatego na pytanie, kto usunął go z Lechii, odpowiedział:
„[Piotr] Stokowiec. Proste”.
I zaprzeczył, że zrobił to prezes Adam Mandziara:
„Oczywiście, że nie. Przecież on był moim menedżerem, współpracowaliśmy od lat. Mógł się wkurzyć, jak złożyliśmy pisma z żądaniem wypłat, nie rozumieć, dlaczego nie poczekam na swoje pieniądze siedmiu miesięcy. Jednak zaraz by mu przeszło. Znam go dłużej niż Stokowiec. Czasem się dziwię, jakim cudem ten go tak przeciągnął na swoją stronę. Takiego wyjadacza, który przeprowadził tyle transferów!”
Ostatnie zdanie jest dla mnie znamienne. Bije z niego jasny wniosek – uważajcie na piłkarskich agentów! Mogę tylko Peszce oświadczyć, że uważam już od dawna.
▬ ▬ ● ▬