2012-11-29
Czy słyszycie ten śmiech Zdzicha?
Kolejne trupy wypadają z szafy PZPN. Najświeższy, transportowo-finansowy, ma jednak wyjątkowy podtekst.
Grzegorz Kulikowski, prezes Akademii Piłkarskiej, bardzo polubił kooperację z PZPN. Dlatego „przy okazji” szkolenia młodzieży świadczył związkowi usługi transportowe. Niby tylko dodatkowo, ale jak się szybko okazało, za ogromną kasę. Jak poinformował portal weszlo.com wszystko przez dziwny aneks do umowy, która zakłada aż trzyletni okres wypowiedzenia. W skrócie – decydując się na ten krok, PZPN musi zapłacić prawie trzy miliony złotych, praktycznie za nic. Gdyby zrobić konkurs na najbardziej niekorzystną umowę, związek rządzony jeszcze wtedy przez prezesa Latę, wygrałby w cuglach.
Jeśli ktoś jeszcze nie skojarzył, pan Kulikowski to detektyw - amator, który w 2011 roku wsławił się nagraniem słynnych „taśm prawdy”. Czy dzięki swoistemu postrzeganiu rzeczywistości naprawdę sądził, że umowa, śmierdząca na kilometr, nigdy nie ujrzy światła dziennego?
„Nie jestem winny żadnego nadużycia prawnego. Gdyby tak było, podałbym się do dymisji. To ja jestem ofiarą całej sytuacji, to ja byłem szantażowany” – przekonywał zaraz po ujawnieniu „taśm prawdy” Zdzisław Kręcina, (jeszcze) Sekretarz Generalny PZPN, w programie TVN.
„Zawiadomiłem już prokuraturę, bo pan Kulikowski od jakiegoś czasu mnie szantażuje i dąży do tego, by mnie zwolniono. Wiedziałem, że nas nagrywa, ale nie ma na tych nagraniach nic niezgodnego z prawem. Prowadziłem z nim misterną grę, by odzyskać pieniądze, które pożyczyłem mu pięć lat temu. Ostatnio on twierdził jednak, że to ja jestem mu winien. Z mojej strony żadne nadużycie nie miało miejsca” – dodał.
Ale nikt wtedy Kręcinie nie wierzył. Zapłacił za to posadą. Za jedynego sprawiedliwego uchodził Kulikowski, samozwańczy reformator polskiej piłki, który wyłącznie dla jej dobra (!) oczywiście, wziął się za plewienie korupcji w PZPN. Udzielał wywiadów, pławił się w ciepełku telewizyjnych jupiterów zapraszany jako specjalny gość sportowych programów. Jego rzeczywiste intencje z całą ostrością widać dopiero teraz. Gdy ktoś próbował mu zakręcić kurek z pieniędzmi, powstały „taśmy prawdy”. Prawdy o czym? Chyba o jego chciwości i cwaniactwie.
Ale w tej sprawie jest jeszcze drugie dno. Gdy w listopadzie 2011 roku pojawiły się sławetne taśmy, poinformowali o nich świat, też oczywiście dla dobra polskiej piłki, dwaj mistrzowie autokreacji. Najpierw Kazimierz Greń aż podskakiwał z podniecenia, że ma wreszcie w ręku coś, co zmiecie z powierzchni ziemi znienawidzonego prezesa Latę. Później do akcji wkroczył mniej znany Bogdan Duraj, delegat Pomorskiego Związku Piłki Nożnej, który dokonał szerszej prezentacji na specjalnej konferencji prasowej.
A teraz co, przytkało obu? Niech znów zabiorą głos na temat wielkiego reformatora i specjalisty od transportu (oczywiście transportu pieniędzy na własne konto, z konta PZPN). A Greń niech przestanie gadać, że stąpa w PZPN po polu minowym. Gdy przed rokiem był jednym z największych adwokatów Kulikowskiego, żadnego pola minowego nie widział.
Kręcina pewnie śmieje się pod nosem: „A nie mówiłem”? Bo najwcześniej pozbył się złudzeń związanych z transportowym reformatorem.
▬ ▬ ● ▬