Czy ktoś zaczął kogoś zwalniać?

Fot. Trafnie.eu

Polska przegrała z Francją 1:3 w meczu 1/8 finału mistrzostw świata i odpadła z turnieju. Tak miało być? Niestety z przedmeczowych zapowiedziach właśnie tak.

Trudno było znaleźć wiele argumentów potwierdzających założenie, że Polakom może się udać wyeliminować Francuzów. Przecież to aktualni mistrzowie świata z kadrą skrząca się od gwiazd. Gdy na monitorach pojawił się przekaz relacjonujący przejście z autokarów do szatni na stadionie Al Thumana, odniosłem wrażenie, że Francuzi byli niezwykle skoncentrowani. Nasi raczej wyluzowani, a najbardziej Robert Lewandowski uśmiechnięty od ucha do ucha. To tylko z pozoru może wydawać się mało logiczne. Bo wrażenie wyluzowanych sprawiali ci, którzy już niczego nie musieli na tych mistrzostwach, więc pozbawieni zostali presji. Koncentracja na twarzach potencjalnie silniejszych dowodziła, że nikogo nie lekceważą.

Gdy Polacy wyszli na płytę na tradycyjny rekonesans, a potem na rozgrzewkę, nikt ich nie wygwizdywał, słychać było brawa kibiców w biało-czerwonych barwach. To był pierwszy mecz na tych mistrzostwach, gdy sympatycy rywali nie mieli miażdżącej przewagi na trybunach. Taką przewagę mogli mieć francuscy piłkarze, biorąc pod uwagę ich ogromny potencjał, nieporównywalny niestety z polską kadrą. Jednak w pierwszej połowie stworzyli jedną sytuację, po której mogła (powinna!) paść bramka. Ale taką stworzyli też Polacy, czy nawet trzy w jednej akcji. To znaczy w zamieszaniu na polu karnym Francuzów w odstępie sekund, czy nawet ich ułamków, na bramkę dwa razy strzelał Piotr Zieliński, a próbował poprawiać Jakub Kamiński. Piłkę sprzed linii wybijał bramkarz Hugo Lloris razem z obrońcami.

To działo się pod koniec pierwszej połowy, by po chwili Francuzi znaleźli w końcu dziurę w polskiej ofensywie, a prostopadłe podanie Kyliana Mbappé precyzyjnym strzałem zamienił na bramkę Olivier Giroud. Niestety w drugiej połowie Mbappé dorzucił dwie kolejne. I gdy wydawało się, że mecz zakończy się pewnym zwycięstwem Francuzów, sędzia podyktował dla Polski rzut karny za zagranie ręką. Niestety nie wykorzystał go Robert Lewandowski, co powinno niepokoić, bo to już drugi nie strzelony na tych mistrzostwach.

Ale niepokoiło krótko, bo sędzia nakazał powtórkę, ponieważ bramkarz Lloris jeszcze przed strzałem był z metr przed linią bramkową. I mogliśmy się przekonać, że Lewandowski ma nerwy ze stali. Po dwóch przestrzelonych karnych w Katarze podszedł do trzeciego i trafił. W ten sposób mecz zakończył się zwycięstwem Francuzów 3:1.

Być może ciekawe będzie spojrzenie na niego oczami kogoś z przeciwnej strony, czyli Oliviera Girouda, bo udało mi się go namówić w Mixed Zone, by go ocenił:

„Polska drużyna grała dobrze w pierwszej połowie. Mogła strzelić bramkę. A jak się nie wykorzystuje sytuacji, można mieć pretensje tylko do siebie o to, co stanie się później. Bo to był punkt zwrotny meczu. W drugiej połowie dobrze broniliśmy, znaleźliśmy też więcej rozwiązań w ataku, czego przykładem była druga zdobyta bramka. Mogliśmy się zacząć cieszyć, że mamy więcej przestrzeni do gry. I nie pozwalaliśmy rywalom stworzyć więcej okazji do strzelenia bramek”.

Polscy piłkarze z całą pewnością nie wyglądali na załamanych po odpadnięciu z turnieju. Szukali pozytywów w swoim ostatnim meczu w Katarze. Jakub Kamiński znalazł taki:

„Potrafiliśmy się utrzymać przy piłce i ją rozgrywać także na połowie rywali”.

Matty Cash zauważył:

„Wszyscy mogą być dumni. Stworzyliśmy sobie więcej okazji do strzelenia bramek, niż we wszystkich poprzednich meczach”.

A Piotr Zieliński dodał:

„Zaczęliśmy grać piłką po ziemi, podaniami. I fajnie, przyjemnie się grało nie tylko mnie, ale i całej drużynie”.

I na koniec musi być jeszcze oczywiście Lewandowski:

„Jak atakujemy, jest inaczej. Jak gramy bardzo defensywnie, to tej radości nie ma”.

Niektórzy już stwierdzili, że od tej jego wypowiedzi rozpoczął się proces zwalniania trenera Czesława Michniewicza. Czy rzeczywiście, wkrótce się przekonamy.

▬ ▬ ● ▬