Czy ktoś wyciągnie wnioski?

Sheriff Tyraspol wygrał 2:1 z Realem w Madrycie. Podobno to jeden z najbardziej szokujących wyników w historii Ligi Mistrzów. Być może, ale...

Nie twierdzę, że takiego wyniku się spodziewałem. Jednak gdy Sheriff objął prowadzenie, wtedy już wszystko wydawało mi się możliwe. I stało się... niemożliwe. Czyli Real zdołał wyrównać, a potem drużyna z Tyraspolu znów strzeliła bramkę. Już ostatnią w tym meczu, więc zwycięską.

Na stronie UEFA.com znalazło się w komentarzu zdanie, że to „jeden z najbardziej szokujących wyników w historii Ligi Mistrzów”. Być może, ale po wyniku Sheriffa w pierwszej kolejce, gdy rozbił u siebie 3:0 Szachtara Donieck, teoretycznie również silniejszą drużynę, byłbym ostrożny z formułowaniem tego typu określeń. Zgodnie z zasadą, że przez przypadek coś może zdarzyć się raz. A skoro kolejny raz ogrywa drużynę, której niby nie ma prawa ograć, trudno mówić o kolejnej sensacji, szokującym wyniku, raczej o pewnej konsekwencji.

Po meczu na Estadio Santiago Bernabéu w internecie zaczęło się istne szaleństwo związane z Sheriffem. Jak powiedział mi znajomy dziennikarz z Mołdawii Miron Goihman:

„Klubowa strona na Facebooku i Instagramie ma od wtorkowego wieczoru ponad sto tysięcy nowych użytkowników! Z każdą godziną ich liczba rośnie, bijąc kolejne rekordy”.

Ponieważ Sheriff wystąpił w Madrycie bez reklamy na koszulkach, już odezwało się do klubu kilka firm zainteresowanych taką formą promocji. To kolejny wymierny finansowy efekt, poza oficjalną premią wypłacaną przez UEFA, zwycięstwa w Madrycie.

Pierwszą bramkę w meczu z Realem zdobył Uzbek Jasurbek Yaxshiboyev. Przecież to piłkarz Legii wypożyczony przed miesiącem do Sheriffa! Został sprowadzony do Warszawy w lutym. Na wiosnę zagrał w jednym meczu w Ekstraklasie, a w obecnym sezonie już w żadnym. Czyli dla Legii był za słaby. Jak to więc możliwe, że okazał się na tyle dobry, by w Madrycie strzelić Realowi bramkę?

Jego bilans w tym sezonie jest niezwykle interesujący. To, między innymi: dwa mecze w czwartej polskiej lidze (zwanej trzecią) w rezerwach Legii (z Mamrami Giżycko i Bronią Radom) oraz też dwa w fazie grupowej Ligi Mistrzów (z Szachtarem Donieck i Realem Madryt).

Pytanie do prezesa Legii Dariusza Mioduskiego, który uwielbia mówić o strategiach i biznesplanach. Może jednak warto bardziej przyziemnie spojrzeć na piłkę i zastanowić się dlaczego innym się udaje, a jego klubowi nie? Bo kolejny raz po meczu Shefiffa w europejskich pucharach nie jestem w stanie uciec od porównań z Legią.

Pamiętam przecież, że wyeliminował ją przed czterema laty z Ligi Europejskiej, a wtedy moi rodacy wypisywali i wygadywali głupoty o kompromitacji warszawskiej drużyny. Nie byli w stanie wyzbyć się mocarstwowych oczekiwań i stereotypów o piłkarzykach z peryferii Europy. Opinie kompletnie pozbawione sensu, bo Sheriff miał już na koncie trzy wcześniejsze występy w fazie grupowej Ligi Europejskiej i na pewno nie był zgrają piłkarskich przybłędów, co potwierdziły kolejne lata.

I dziś zachwyca wszystkich w Lidze Mistrzów, o której prezes Mioduski marzy od lat. I na pewno dokonał tego za znacznie mniejsze pieniądze niż te w budżecie Legii. Bolesna lekcja pokory. Czy ktoś z niej wyciągnie wnioski?

▬ ▬ ● ▬