2014-12-01
Czy James Bond wkroczy do akcji?
Przychodzą takie dni, gdy człowiek zaczyna się zastanawiać – czy to już pora umierać? Niedziela była niestety jednym z nich, związanych z piłką nożną.
W Madrycie zginął kibic. Chyba bardziej precyzyjne będzie stwierdzenie – został zabity. Działo się to przed meczem La Liga, w którym Atletico podejmowało Deportivo La Coruna. Stadion Vincente Calderon znajduje się tuż nad rzeką Manzanares. To z niej wyłowiono rannego sympatyka drużyny przyjezdnej. Zmarł kilka godzin później w szpitalu.
Nie chciałem uwierzyć, że to prawda. W maju widziałem jak tysiące kibiców Realu i Atletico podbiło Lizbonę, wyłącznie w sensie przenośnym. Nikt się tam z nikim nie lał, choć wymarzonych okazji do tego było aż nadto. Sam naładowałem się wyjątkową atmosferą finału Ligi Mistrzów w portugalskiej stolicy. Teraz przyszło bolesne otrzeźwienie.
Okazało się, że byłem naiwny jak dziecko. Może chciałem być? Przecież aż tak głupi i bezrefleksyjny nie jestem. Trochę się w życiu naoglądałem z bliska różnych bandytów i zadym. A tu atmosfera, jak się banalnie mówi „wielkiego piłkarskiego święta”, więc chwilo trwaj...
W porównaniu z wiadomością z Madrytu kolejna z Hagi stanowiła w niedzielę najwyżej niewinny incydent. Kibice na meczu FC Den Haag z Ajaksem Amsterdam zwyzywali od najgorszych po polsku Arkadiusza Milika. Albo byli to wyłącznie przyjezdni z Warszawy, którzy zostali po meczu Legii z Lokeren, albo odpowiednio wyedukowali miejscowych, z którymi się kumplują od lat.
Czy ma sens, by Polacy wyzywali Polaka w Holandii? Właśnie ostatnio pisałem, że kibolski honor rządzi się swoimi prawami. W tym świecie podziały przebiegają zupełnie inaczej. Piłkarza z Amsterdamu, nawet rodaka, trzeba jeb... Den Haag ponad wszystko! Reszta się nie liczy.
Zastanawiałem się, co się jeszcze liczy, gdy czytałem kolejne rewelacje o korupcji przy przyznawaniu finałów mistrzostw świata Rosji i Katarowi w 2018 i 2022 roku? Jak tak dalej pójdzie, za chwilę nie będzie nikogo, kto nie zostałbym umoczony we wspomnianym procederze. Oczywiście spośród tych, którzy mieli jakiś wymierny wpływ na podejmowanie ostatecznych decyzji.
W ubiegłym tygodniu na liście pojawił się Franz Beckenbauer. W niedzielę angielski „The Sunday Times” podał kolejne rewelacje. Na ławie oskarżonych posadził Michela Platiniego. Zarzucił mu, że przytulił obraz Picassa w zamian za życzliwość w głosowaniu. Gdyby zarzut okazał się prawdziwy, chyba pora umierać.
Żyję jednak nadzieją, że jest inaczej. Przypomniało mi się od razu jak pewien Cypryjczyk przed kilkoma laty poinformował świat o korupcji przy przyznawaniu EURO 2012. UEFA od razu nasłała na niego swoich prawników. Skoro więcej o tym panu nie słyszałem, miał tylko swoje pięć minut, ale pewnie drogo go ten rozgłos kosztował. Nie sądzę bowiem, by przedstawił jakieś dowody. Teraz mam nadzieję, że prawnicy prezydenta UEFA też przystąpią szybko do akcji...
„The Sunday Times” ujawnił jeszcze, że rząd brytyjski, który zaangażował się w starania o przyznanie Anglii mistrzostw, zaangażował byłych agentów wywiadu MI6, a także pracowników swoich ambasad, by zbierali informacje o konkurencji. Być może więc poznamy wkrótce dowody przynajmniej części tych rewelacji.
Gdy próbuję to wszystko ogarnąć, dochodzę do wniosku, że strach się nie bać. Skoro służby specjalne, choćby pośrednio, maczają palce w procesie przyznawania organizacji mistrzostw świata, dlaczego nie miałyby za chwilę pomóc w ustalaniu... wyników meczów? Może ktoś, na przykład przed finałem, złoży bramkarzowi jednej z drużyn propozycję nie do odrzucenia? Albo będzie miał zły dzień, albo światło dzienne ujrzą jakieś kompromitujące go materiały.
Mam nadzieję, że to tylko potencjalny fragment scenariusza do niezrealizowanego jeszcze nowego filmu z Jamesem Bondem. Ale po tym, co napisał „The Sunday Times” o MI6, już głowy nie dam, że „tylko”...
▬ ▬ ● ▬