Czerwone (nie) szczęście

Fot. Trafnie.eu

W klubowej piłce w Europie ostatki. Jedni próbują jeszcze coś zdobyć, inni już szykują się do nowego sezonu. A nawet robiąc długofalowe plany.

Właśnie rodzi się nowa potęga. Rzecz dotyczy klubu Aston Villa, który spadł właśnie z Premier League. Nie tylko ma zaraz do niej wrócić, ale stać się tak mocny, by lać najlepszych, co zakomunikował nowy właściciel z Chin, firma Recon Group, a raczej kierujący nią Tony Jiantong Xia.

Błyskawiczny powrót do angielskiej ekstraklasy to według tego pana tylko pierwszy, konieczny krok do zbudowania w Birmingham prawdziwej piłkarskiej potęgi na miarę światową. Za dziesięć lat Aston Villa ma być nowym Realem Madryt, jak napisał jeden czeski portal.

Piękna perspektywa. Jeszcze przed rokiem pewnie głównie śmiałbym się z takich prognoz. Ale trzeba wyciągać wnioski, szczególnie po ostatnim sukcesie Leicester City. Nowy mistrz Anglii, biorąc pod uwagę jego potencjał i historię, to najwyżej mały klubik przy Aston Villi. Może więc ambitny biznesmen z Chin dokona z nim tego samego, czego dokonali tajlandzcy właściciele w Leicester?

Ale jest też druga opcja, ku przestrodze. W 2013 roku w Cardiff również pojawił się nowy właściciel z Azji, malezyjski biznesmen Vincent Tan. I poczuł się tam mocny, że postanowił nagiąć cały świat do siebie. Na przykład zmienił klubowe barwy z niebieskich na czerwone, bo to podobno szczęśliwy kolor. Cardiff City spadł z Premier League, w drugiej lidze zajął w zakończonym sezonie miejsce w środku tabeli, a właściciel klubu jest najbardziej znienawidzonym człowiekiem na świecie przez jego kibiców.

Niech to będzie przestroga dla Aston Villi, a szczególnie pana Xia, ostro zabierającego się do naprawy klubu z Birmingham. Mam nadzieję, że nie ma nic przeciwko jego tradycyjnym bordowym koszulkom z błękitnymi rękawkami. Czerwony do żadnego z tych kolorów na pewno nie pasuje…

Czerwone koszulki nie gwarantują też zwycięstw bez końca. Liczy się nie barwa, ale klasa drużyny i jej zawodników, co widać na przykładzie Manchesteru United. W nowym sezonie zabraknie go w Lidze Mistrzów, co boli tym bardziej, że wyprzedził go w walce o ostatnie miejsce gwarantujące start w kwalifikacjach prestiżowych rozgrywek rywal zza miedzy, Manchester City.

United bardzo chce odzyskać tytuł mistrza Anglii. Gdy przed dwoma laty pojawił się w klubie Louis van Gaal, z typową dla siebie skromnością przyznał: „Dlatego tu jestem”.

Minęły dwa lata i teraz mówi, że oczekiwania są zbyt duże. O mistrzostwie na razie nie ma mowy. Nie ma nawet mowy o miejscu na ligowym podium. Man Utd powalczy jeszcze o Puchar Anglii z Crystal Palace. Van Gaal w swoim stylu stwierdził, że w każdym klubie, w którym pracował, zdobywał jakieś trofeum. Zobaczymy czy teoria się sprawdzi.

A najbardziej mnie ciekawi czy sprawdzi się zdanie, które wypowiedział po ostatnim meczu ligowym. Dziennikarz zapytał czy na pewno będzie menedżerem Manchesteru United także w kolejnym sezonie. Odpowiedział bez wahania:

„Na pewno, bo podpisałem kontrakt na trzy lata”.

Przekonamy się wkrótce...

▬ ▬ ● ▬