2018-11-07
Czekanie na katastrofę
Od kilku dni media na całym świecie komentują dwie informacje. Choć obie dotyczą tego samego tematu związanego z najbogatszymi klubami.
Pojawiły się dzięki serwisowi „Football Leaks”, ujawniającemu różnego rodzaju piłkarskie przekręty i zakulisowe działania, którymi zaangażowane w nie osoby niekoniecznie chcą się chwalić.
Pierwsza informacja dotyczy łamania zasad finansowego fair play wprowadzonego przez UEFA, czyli jest typową spodziewaną niespodzianką. Tylko wyjątkowo naiwni mogli wierzyć, że wszyscy będą w stanie je przestrzegać. Przepisy obchodziły takie kluby, jak Paris Saint-Germain, Manchester City i AS Monaco.
Najciekawsze jest co innego. Ich finansowe machlojki miał pomagać tuszować dzisiejszy prezydent FIFA, a wtedy sekretarz generalny UEFA Gianni Infantino! Informacja o tyle zabawna, że tenże Infantino miał też stanowić, jako nowy szef FIFA, uczciwą alternatywę dla uwikłanego w afery Seppa Blattera.
Jeśli informacje znajdą potwierdzenie w twardych faktach, szykuje się niezła afera. Jeszcze moment i może się okazać, że Blatter w tym towarzystwie objawi się jako prawdziwy wzór uczciwości. Aż strach pomyśleć jakie to środowisko jest. Szczególnie na najwyższych szczeblach.
Z drugiej strony trudno się dziwić, że kluby spróbowały obchodzić zasady finansowego fair play, które w dużym skrócie sprowadzają się do prostej zależności – możesz wydać tyle, ile wcześniej zarobiłeś. Nie sądzę, by bez zastrzeżeń była do zaakceptowania dla arabskich szejków czy rosyjskiego oligarchy Dmitrija Rybołowlewa (aresztowanego we wtorek w związku z podejrzeniami o korupcję!), czyli właścicieli wymienionych trzech klubów. Przyzwyczajeni są do innego kulturowo sposobu zarabiania i wydawania pieniędzy. UEFA nie będzie im jakimiś śmiesznymi regułami narzucała co wolno, a czego nie!
Druga informacja wzbudzająca od kilku dni emocje dotyczyła planów utworzenia europejskiej Superligi. To żadna nowość, ostatni raz temat był mocno wałkowany przed dwoma laty. Najbogatsi chcą utworzyć własne rozgrywki na wzór amerykańskich lig zawodowych w najpopularniejszych za oceanem grach zespołowych. Nie przewiduje się w nich automatycznych spadków i awansów. Jedenaście klubów-założycieli będzie miało zapewniony stały udział, inne zostałyby zaproszone do gry.
Najbardziej intryguje mnie związany z Superligą temat na razie zupełnie (takie odnoszę wrażenie) bagatelizowany. Otóż jej twórcy chcą zupełnie wyzwolić się spod kurateli UEFA i FIFA, samodzielnie nadzorując własne rozgrywki. Zrealizowanie nakreślonego scenariusza oznaczałoby prawdziwe trzęsienie ziemi w piłkarskim świecie.
Największe europejskie kluby poczuły się tak mocne, że same chcą rządzić, zamiast wypełniać czyjeś nakazy (choćby finansowe fair play). O nic nie mają już zamiaru prosić. Zamiast tego zaczynają straszyć. Superliga ma ruszyć za trzy lata, a kluby kuszone są przewidywanym zyskiem nawet pięciuset milionów euro dla każdego z nich.
Z informacji „Football Leaks” wynika, że szefowie Bayernu, należący do najaktywniejszych w realizacji nowego pomysłu, zlecili prawnikom zbadanie możliwości zabronienia zawodnikom występów w narodowych reprezentacjach. Brana jest też pod uwagę rezygnacja z udziału w rozgrywkach krajowych lig.
Choć klub z Monachium temu zaprzeczył, przedstawione pomysły wydają się bardzo logiczną konsekwencją traktowania z góry piłkarskiego świata – liczy się tylko Superliga, reszta może zamienić się w popiół. Mistrzostwa świata czy Europy (mecze reprezentacji!) nie są bogaczom do niczego potrzebne, stanowiąc tylko kłopotliwe obciążenie dla czołowych klubów.
Wydaje mi się, że pomysłodawcy nie biorą pod uwagę największego zagrożenia jakie stanowi ich… wielkość. Mogą się przeliczyć wierząc, że na towar najwyższej jakości, jaki proponują, znajdą nabywców zawsze i wszędzie bez ograniczeń.
Mecze Bayernu stanowią oczywiście ogromną atrakcję w Berlinie, Hamburgu czy Frankfurcie, ale tylko wtedy, gdy po przeciwnej stronie boiska staje miejscowa drużyna. Nie sądzę, by niemieccy kibice byli zachwyceni możliwością oglądania tego samego Bayernu wyłącznie w konfrontacji nawet z tak atrakcyjnymi rywalami, jak Real Madryt, Barcelona czy Liverpool.
Poza tym próba zabronienia zatrudnionym w klubach zawodnikom gry w reprezentacji musi doprowadzić do konfliktu. Nie sądzę, by wszyscy tak chętnie zrezygnowali z występów w narodowych barwach. Choć nawet nie trzeba im tego oficjalnie zabraniać.
Wystarczy tylko wyznaczyć terminy meczów Superligi dokładnie w te same dni, co spotkania eliminacyjne rozgrywek do mistrzostw świata czy Europy, którymi zarządza FIFA i UEFA. To stanowiłoby swoiste wypowiedzenie wojny i zachętę do prawdopodobnego buntu większości potencjalnych reprezentantów.
Dlatego jestem pewny, że Superliga, jeśli rzeczywiście zacznie funkcjonować w zapowiadanej formie, wcześniej czy później zadławi się pychą swoich twórców. Chciałbym więc bardzo, by wystartowała, żebym mógł śledzić jej upadek. Bo zawsze z satysfakcją śledzę katastrofy wszelkich pyszałków, którym przekonanie o własnej wielkości odbiera rozum.
▬ ▬ ● ▬