Co znaczy „bardzo dobry”?

Fot. Trafnie

Robert Lewandowski udzielił pierwszego wywiadu po mistrzostwach świata. Zabrzmi to dziwnie, ale ważniejsze od jego odpowiedzi było jedno… pytanie.

Kapitan reprezentacji przyznał, że pierwszym meczem jaki obejrzał w telewizji po odpadnięciu z turnieju Polaków, był półfinał Anglia – Chorwacja, tylko dlatego, że akurat spożywał posiłek w restauracji. Wcześniej nie był w stanie oglądać innych w akcji.

To dobrze świadczy o Lewandowskim dowodząc, że piłka nie jest dla niego tylko sposobem zarabiania na życie. Jest ważną częścią tego życia, od której nie da się uciec, o której ciągle się myśli, co skutkuje potem bezsennymi nocami. Jak po nieudanym występie Polaków na mistrzostwach.

Dlatego dam Lewandowskiemu spokój, skupiając się na pytaniu zadanym przez dziennikarzy. Wyłącznie na… pytaniu (za: przegladsportowy.pl):

„Po blamażu w mistrzostwach świata w Polsce wybuchła histeria. Odnosimy wrażenie, że nastąpił syndrom gwałtownego odstawienia euforii. Rozpieściliście nas kilkuletnimi bardzo dobrymi występami, a tu nagle coś takiego. Jak boli upadek ze szczytu?”

Pytanie ważniejsze od odpowiedzi, jeśli się w nie odpowiednio wczytać. Daje bowiem obraz postrzegania reprezentacji w ojczyźnie w ostatnich latach. I daje odpowiedź dlaczego jest teraz tak źle, skoro miało być tak dobrze.

Bo czy to rzeczywiście prawda, że „rozpieściliście nas kilkuletnimi bardzo dobrymi występami”? Ile takich naprawdę było? Przeanalizujmy te najgłośniej relacjonowane w mediach.

Może mecz z Niemcami, któremu już dorobiono legendę, robiąc wydarzenie ważniejsze od bitwy pod Grunwaldem, był właśnie „bardzo dobry”? Pierwszy zwycięski z zachodnim sąsiadem, więc z tego punktu widzenia bezcenny. Ale niech ktoś go jeszcze raz obejrzy, zobaczy jak wyglądała gra, szczególnie w pierwszej połowie i przeanalizuje skład rywali, w którym świeżo po zdobyciu mistrzostwa świata głównie brakowało piłkarzy z różnych powodów.

A może „bardzo dobry” był mecz ze Szwajcarią dający historyczny awans do ćwierćfinału mistrzostw Europy? Warto obejrzeć w nim dogrywkę, w której, mówiąc żargonem, piłkarze „oddychali już rękawami” starając się dociągnąć do karnych. Najważniejszy był oczywiście awans, po którym niestety puściły hamulce i wszystko w wykonaniu orłów Nawałki okazało się fantastyczne.

Był jeden mecz rzeczywiście zasługujący na określenie „bardzo dobry”, z Rumunią w Bukareszcie w ostatnich eliminacjach. Nawet biorąc pod uwagę słabość rywali, o czym świadczyły ich pozostałe wyniki w grupie, ten rzeczywiście zasługuje na wyróżnienie. Reprezentacja Polski kompletnie zdominowała gospodarzy nie pozwalając im praktycznie na nic. Potrafiła wykorzystać stworzone okazje, rządząc i dzieląc na boisku, a w efekcie wygrywając pewnie i przekonująco 3:0.

Chyba więc łatwo wyciągnąć wniosek. Przez kilka lat mieliśmy lepszą reprezentację od tej, która wychodziła na boisko. Mieliśmy najlepszego prezesa w historii związku, trenera – geniusza i urzędowy optymizm, „propagandę sukcesu” niemal jak za PRL-u. Przynajmniej w części najbardziej zaprzyjaźnionych mediów. Kto nie z nami, ten przeciwko nam? No, prawie…

Jeśli więc niedawno wybuchła histeria, miała niezwykle mocne podstawy w budowaniu wcześniej euforii z byle powodu. Lepiej żeby teraz każdy zrobił rachunek sumienia i przypomniał sobie co sam wygadywał i wypisywał. Wszystkie moje teksty do wglądu. Sumienie mam czyste, bo w budowaniu fałszywego wizerunku udziału nie brałem. Najwyżej bezskutecznie, niestety, ostrzegałem przed konsekwencjami...

▬ ▬ ● ▬